sobota, 31 grudnia 2016

Domem nocy jest las. A. J. Stopa [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Domem nocy jest las
AUTOR: A. J. Stopa
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: Thriller

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Się wpieniłam i będę się czepiać, ale nie książki, tylko kampanii reklamowej... której tak naprawdę nie ma. Książka wydana w połowie listopada, a ja przeczytałam ją przez przypadek. Rozumiem, że każdemu nowemu produktowi, tak książka to też swego rodzaju produkt, jest ciężko przebić się na rynku. Wiem także że nawet doskonała kampania reklamowa nie jest w stanie przekonać do oferowanego produktu, kiedy potencjalni odbiorcy patrzą w inną stronę i są niezainteresowani. Produkty, które nie mają ugruntowanej, bezpiecznej pozycji na rynku konsumpcyjnym mają problem, aby się zaprezentować. Czy to nowy autor z debiutem, lek na kaszel, czy proszek do prania z innowacyjną formułą. Polski rynek czytelniczy aż kipi od takich nazwisk jak: Mróz, Puzyńska, Bonda, a czytelnicy skupieni na wypatrywaniu najnowszych książek swych ulubieńców są zaślepieni i zablokowani na rewelacyjne lektury, które przechodzą bokiem i są niedocenione, a tak być nie powinno. Nie tak dawno recenzowałam Układankę Stanisława Załuskiego. Wartościowa książka napisana pięknym językiem. recenzja przemknęła bez echa, bez jakiegokolwiek odzewu... Kampania reklamowa to nie wszytko, potrzeba też otwartego umysłu i chęci poznawania czegoś nowego, a nie zamykania się tylko na książki konkretnych autorów. 
Uf =)

Noc jest piękna... pod warunkiem, że siedzimy sobie bezpiecznie w cieplutkim i oświetlonym pokoiku;)

Ksawery Wójcicki to ambitny, inteligentny, żądny wiedzy doktorant wydziału meteorologicznego we Wrocławiu. Po powrocie z kilkumiesięcznego pobytu  na Spitsbergenie zostaje wysłany do najwyżej położonego obserwatorium meteorologicznego w Polsce: na Czarci Garb. Mimo obiekcji przełożonego ("to ryzykowne izolować się na tak długo") oraz niezadowolenia dziewczyny, Ksawery wie, że to dar od losu, krok w stronę spełnienia największego marzenia zrobienia profesjonalnej fotografii zorzy zjawiska tak rzadko występującego w Polsce. 

Zorza jedyny cel, jedyne marzenie, jedyny sens jego życia. Ksawery już na Spitsbergenie zrozumiał, że w jego życiu nie ma miejsca dla ludzi, bo jego myśli należą do Zorzy. Odzwyczaił się od towarzystwa, od ciepła drugiego człowieka, od rozmów. Do świata Ksawerego nie pasowali ani przyjaciele, ani rodzice, ani dziewczyna... Samotność była świadomym wyborem, rezultatem przekonania, że tylko w odosobnieniu może prawidłowo funkcjonować. Do czasu, aż na Czarcim Garbie dochodzi do kilku niewyjaśnionych  epizodów... Hałasy, ślady na śniegu i to wrażenie czyjejś obecności i obezwładniające przeświadczenie, że

czuje się na sobie czyjś wzrok, mimo że tego kogoś nie widać. To podobno atawistyczne przystosowanie do tego by nie stać się łupem drapieżcy. Gdy ktoś nas obserwuje, potrafimy bezwiednie to wyczuć.

A kiedy Ksawery odnajduje dziennik swojego poprzednika Tomka, który obecnie przebywa na przymusowym leczeniu na oddziale psychiatrycznym, jest przekonany, że legendy i stare podania o rzekomej diabelskiej ingerencji na terenach jedynego bezleśnego szczytu w Polsce są prawdziwe. Na Czarcim Garbie albo panoszą się siły nieczyste, albo złodziej, który nie cofnie się przed drastycznymi środkami, aby ukraść to, co zaplanował. Życie Ksawerego jest w wielkim niebezpieczeństwie.

Ciekawa charakterystyka przyrody to niemal oksymoron. Wiedzą o tym uczniowie, którzy przebrnęli przez Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej ( nie stosując się do mojego sposobu jeśli akapit rozpoczyna się od opisu przyrody, to zakończenie akapitu przyniesie zakończenie opisu przyrody =) czyli śmiało można ominąć trzy strony;)). Autorka Domem nocy jest las miała trudny orzech do zgryzienia, bo w tym thrillerze opisy zimy, zjawisk atmosferycznych, pogody, lasu i gór to podstawa. Aby nie zniechęcić ale podkręcić wyobraźnię czytelnika zastosowała ciekawy zabieg do charakterystyki dodała kroplę mroku. Ta drobina wprowadzała obawę, zamęt i zaciekawienie, nie popadając w teatralność i nadmiernie nadmuchaną patetyczność. Sielankowe epitety zamienione na niepokojące, "brudne" przymiotniki. Rezultat był genialny.

tu noc była stęchła. jak mętna woda w przegniłym stawie. [...] las był tutaj... martwy.

bo wybierając ją wybierał ciemność [...] ona żywiła się czernią nocy, tylko w niej trwała i tylko z nią stanowiła idealny duet.

Oryginalny pomysł zarówno w kwestii miejsca akcji, samej fabuły, jak i postaci głównego bohatera. Najbardziej odosobnione miejsce w Polsce, mroźna aura na wskroś przenikającego zimna, zarówno w sensie fizycznym jak i psychicznym. Główny bohater, który pielęgnuje głęboko zakorzenione i złudne przekonanie o szczęściu w całkowitej alienacji. Przebłyski jego przeszłości kreślą nam obraz chłopca żyjącego w bańce szczęścia, której pękniecie wywołuje w nim drastyczne zmiany w światopoglądzie i wizji fundamentalnych ludzkich wartości.

Miłość nie istniała. Istniały za to relacje między ludźmi, którzy obopólnie czerpali z nich korzyści. I to właśnie ludzie nazywali miłością.

Jedynym zbędnym, w moim odczuciu, elementem fabuły był opis snów Ksawerego, które docelowo miały być zapewne studium psychologicznym zagubionego i rozchwianego emocjonalnie bohatera. Były... ale fabuła i tak jest bogata w psychologiczne zagadnienia, dlatego brak snów nie zubożyłby Domem nocy jest las.

Skomplikowana ludzka natura w symbiozie z wątkiem kryminalnym tworzy doskonały, uzupełniający się wzajemnie duet. Liryczne, ale nie przesadne opisy, piękna okładka oraz fakt, że to debiut Autorki dopełniają całokształt bardzo dobrego i godnego polecenia thrillera.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik (a w tle Synuś i jego Świeżak=D)

czwartek, 29 grudnia 2016

Odcięci. Sebastian Fitzek i Michael Tsokos [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Odcięci
AUTOR: Sebastian Fitzek, Michael Tsokos
WYDAWNICTWO: Amber
GATUNEK: Thriller, kryminał

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Panie Fitzek, pisz Pan sam;)

Odcięci, to kryminał/thriller w którym sformułowania "po trupach do celu" i "zabili go i uciekł" nabierają nowego, dosłownego znaczenia. Kryminał, po którym już zawsze będę podejrzliwie patrzeć na mój nawilżający krem "na noc". I w końcu to książka, po której po raz kolejny zastanowimy się czym jest wymiar sprawiedliwości i kogo tak naprawdę chroni. Bo irracjonalne, niesprawiedliwie niskie wyroki sądowe na największych zwyrodnialcach, obrona najgorszych mętów społeczeństwa to temat do wielu dyskusji, które, tak naprawdę, jeszcze nie doczekały się poprawnej moralnie puenty.

Na wyspie Halgoland ukrywa się Linda, ofiara prześladowania i chorej, zaborczej miłości swojego, byłego już szefa, Daniela Haaga. Poturbowana psychicznie i fizycznie Linda stara się w samotności odbudować poczucie bezpieczeństwa, niezależność oraz wiarę w to, że będzie mogła bez strachu wrócić do normalności. Jej ciągle przeświadczenie, że jest obserwowana, omamy organoleptyczne (woń perfum Dannego) imaginacje i pewność, że stalker jest na wyspie i ją śledzi to pikuś. Znalezienie zwłok nad brzegiem morza to też małe piwko, w porównaniu z tym, o co prosi ją w rozmowie telefonicznej zdesperowany lekarz medycyny sadowej z Berlina profesor Paul Herzfeld. Doktor jest specjalistą od przeprowadzania sekcji zwłok na poziomie "hard" najbardziej brutalne, zmasakrowane, zmaltretowane ciała trafiają na stół sekcyjny Herzfelda. Podczas oględzin zwłok starszej okaleczonej kobiety, z wyrwaną żuchwą, odciętymi dłońmi doktor znajduje mały pojemnik, w którym morderca napisał numer telefonu oraz imię córki Herzfielda... Życie nastolatki jest w wielkim niebezpieczeństwie, a doktor Paul musi zrobić wszystko, aby uratować córkę. Musi wziąć udział w makabrycznej grze poszukiwaniu skarbów, którą przygotował dla niego psychopatyczny morderca. Sęk w tym, że owe kolejne tropy prowadzą na wyspę Holgland, która, z racji szalejącego sztormu, jest odcięta od świata... Jedyną nadzieją na odnalezienie córki jest telefoniczna współpraca z obecną na wyspie... Lindą.

Każdy z nas odebrał przynajmniej raz w życiu telefon od tzw. nieznanego numeru. Najczęściej jest to "dzień dobry, jest pani wielką szczęściarą, została pani wylosowana spośród tysięcy kandydatów..." albo "organizujemy w pani mieście pokaz najnowszych modeli poduszek i pościeli dla alergików", opcjonalnie "czy jest pani zainteresowana zmianą operatora komórkowego/banku/lokaty/ubezpieczenia/funduszu emerytalnego" itd... Ale abyśmy nigdy nie musieli po zdawkowej wymianie kilku zdań usłyszeć od rozmówcy "Musi pani przeprowadzić dla mnie sekcję zwłok". Linda musiał... I zrobiła... I na tym jej koszmar się nie zakończył. Zgodnie z instrukcjami doktora Herzfelda dokonała amatorskiej sekcji zwłok.  Może pomógł doping i zapewnieni doktora, że radzi sobie doskonale, chociaż jej poczynań przecież nie widział (niczym ja podczas "Turbo spalania" Ewci Chodakowskiej, wierzę, że radzę sobie świetnie i że jest pięknie =D Takie motywujące pogadanki mają jednak sens i zmuszają do przekraczania granic, jak to mówi Ewa: "możesz więcej, niż podpowiada ci twój umysł";)). Linda odnajduje kolejne wskazówki i razem z doktorem poszukują następnych tropów. Ale czy zdążą uratować wiezioną nastolatkę? Czy psychopata tak naprawdę bawi się ich zagubieniem i usilnymi staraniami, a dziewczyna już od dawna nie żyje? 

"Poczujesz się tak, jakbyś sam trzymał skalpel" tym razem zapewnienie na okładce okazało się prawdziwe. Bardzo realistyczne opisy, dokładna "instrukcja obsługi", skrupulatna i wnikliwa charakterystyka poszczególnych etapów sekcji zwłok sprawiła, że czytelnik potrafił wejść w rolę debiutanta w sterylnej sali prosektorium.
Na szczególną uwagę zasługuje temat główny Odciętych. Pierwsza strona tego kryminału to solidny cios obuchem w łeb i uświadomienie nam, jak bardzo "poszło coś nie tak" w systemie prawnym i sadowym. Dlaczego bezwzględny gwałciciel i degenerat, który nie ma szans na resocjalizację zostaje skazany na 2 lata... w zawieszeniu, a człowiek oskarżony o machlojki podatkowe dostaje pięć lat odsiadki? Zapewne bez możliwości apelacji.

Odcięta od świata wyspa, amatorka w roli specjalistki medycyny sadowej, dziwaczna gra psychopaty, niebanalna postać profesora, ciekawa przeszłość Lindy, jej prześladowca. To wszystko doprawione aurą brutalności, niemoralności i niesprawiedliwości prawnej. Brzmi świetnie. Ale niekiedy z doskonałych, przemyślanych i skrupulatnie dobranych składników może powstać dobre, ale niezachwycające danie. szczególnie wtedy, gdy w kuchni mamy dwóch kucharzy... Odnoszę wrażenie, że ingerencja Pana Tsokonsa nie ograniczyła się tylko do bardzo dobrego opisu przebiegu sekcji zwłok. Niestety. Smak śmierci był dla mnie poprawnym, ale niezbyt porywającym kryminałem, i przebłyski tej nijakości odnajduje niestety w Odciętych. Fitzek z kolei w Odciętych zawarł jedyną cechę, która mnie w jego twórczości irytuje zbyt wiele nieprawdopodobnych, odszczepionych od rzeczywistości zwrotów akcji. To już nawet nie "zaboli go i uciekł", ale "zabili go, uciekł, znowu go zabili i znowu ciekł". Postać Ingolfa, jego projekt i końcówka poświęcona właśnie jemu jest dla mnie totalną porażką. Odnoszę wrażenie, ze Autorzy nie mieli pomysłu jak przetransportować Herzfelda na wyspę i wpadli na pomysł młodego milionera jako "środka transportu". 
Odcięci to dobry thriller, z licznymi zwrotami akcji i kilkoma fragmentami przyprawiającymi czytelnika o gęsią skórkę. Jednak następnym razem wybiorę danie serwowane przez jednego kucharza, bez ingerencji pomocy ze strony znawcy przypraw.

Odcięci. Sebastian Fitzek, Michael Tsokos [Izabelka]

TYTUŁ: Odcięci
AUTOR: Sebastian Fitzek,  Michael Tsokos
WYDAWNICTWO: Amber
GATUNEK: kryminał/thriller

Zdjęcie autorskie Izabelka


Kiedy przeczytałam, że tę książkę napisało dwóch specjalistów w swoich dziedzinach: Fitzek - autor thrillerów psychologicznych i Tsokos - ekspert medycyny sądowej, to pomyślałam sobie, że wreszcie coś dla mnie. Będzie tak jak lubię czyli brrr...
Mnie się ta książka spodobała, ale na kolana nie rzuciła, choć na to liczyłam.
Akcja pokazana jest z trzech punktów widzenia:
Paula Herzfelda, który pracuje jako ekspert medycyny sądowej i znajduje w ciele ofiary numer telefonu własnej córki. Gdy zawiadomi policję, to córka zginie. Sekcje przeprowadza w Berlinie.

Lindy, która uciekając przed swoim byłym chłopakiem przypływa na wyspę na Morzu Północnym. I tam znajduje ciało...

Nieznajomej dziewczyny, która jest więziona i torturowana.

Wszystkie te wątki w końcu się splatają.
Najbardziej podobał mi się wątek Lindy. Kiedy wyobraziłam sobie, że jest zamknięta z nieboszczykami i musi przeprowadzić sekcję według wskazówek podawanych przez telefon, to moja wyobraźnia szalała niczym tajfun. To lubię! Bo to przecież nie to samo co sekcja przeprowadzana przez patologa.
Opisy ciał są bardzo sugestywne. Burza szalejąca za oknami wokół wyspy dodaje świetnego klimatu. Napięcie zbudowane dobrze i odpowiednio zwiększane. Zakończenie zaskakujące.

Moim zdaniem to jest książka z przesłaniem. Głos, który mówi nam o niemieckim systemie prawa. A w zasadzie o jego niedoskonałościach. Bo moim zdaniem nie powinno tak być, że zwyrodnialcy dokonujący masakrycznych zbrodni dostają wyroki w zawieszeniu, a przestępcy podatkowi lądują na kilka lat do więzienia? Choć jakby się nad tym głębiej zastanowić, to nie jest problem tylko niemieckiego sądownictwa... 

Po tej lekturze doszłam do wniosku, że jestem chyba już zmanierowana literacko ( a byłam już w tym roku rozpieszczona literacko ). Po tych wszystkich zachwytach, które przeczytałam bardzo się na to spotkanie z  książką cieszyłam. Było napięcie i było momentami strasznie, ale... u mnie zawsze musi być jakieś ale... Oczekiwałam czegoś innego. Większego napięcia i analizy psychiki zbrodniarzy.  Bo samo epatowanie okrucieństwem to nie jest, przynajmniej dla mnie, sposób na hit.

PS Dobrze, że mój labrador widoczny na zdjęciu mnie pilnował. Wcale się nie bałam ;)

Polecam jednak.

Zdjęcie autorskie Izabelka

środa, 28 grudnia 2016

Siewcy chwastu. Wioletta Lekszycka [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Siewcy chwastu
AUTOR: Wioletta Lekszycka
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: Kryminał
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik
Piękny tytuł, oryginalna okładka i intrygujący opis. A wnętrze? Nic nie poradzę na dźwięcznie rozbrzmiewający w mej głowie głos Kuby Sienkiewicza "A miało być tak pięknie...". Bo to miał być jeden z lepszych kryminałów przeczytanych przeze mnie w tym roku, a okazał się kryminałem dobrym, ale nie powalającym.

W małej, spokojnej, jak do tej pory, miejscowości dochodzi do tragicznych wydarzeń. W poniedziałkowy, letni poranek w kościele zostaje odnaleziona pobita kobita. Mimo natychmiastowej interwencji i pomocy staruszki nie udaje się uratować. W próbę rozwikłania tajemniczej sprawy zabójstwa, a także prawdopodobnego wykorzystania seksualnego zamordowanej, angażuje się była pani kapitan Joanna, która jakiś czas temu policyjny mundur zamieniła na habit zakonny. Jej pobyt w Ińsku był czysto rekreacyjny i kontemplacyjny, jednak splot niefortunnych wydarzeń sprawia, że prosi miejscową policję, aby włączyli ją do śledztwa. Bo podejrzany jest tylko jeden. Miejscowy menel, degenerat i alkoholik. Wernik, prócz choroby alkoholowej, cierpi na zaburzenia pamięci oraz ataki epilepsji. Jest drażliwy, brutalny i zdolny do przemocy. O jego winie świadczy fakt, że był obecny na miejscu zbrodni i z tegoż miejsca zbrodni, jak twierdzą świadkowie, w pospiechu uciekł. Jednak Joanna czuje, że zabójstwo pani Kowalikowej jest skomplikowane i ma drugie dno. A w winę Wernika nie wierzy.

"Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę" parafrazując powiedzenie: ten, kto sieje chwasty, może zebrać tylko same plewy, odpadki, coś niepotrzebnego. Głównym problemem na którym skupiła się Autorka, jest zło, brutalności okropieństwa tego świata. Jeden niegodziwy człowiek potrafi rozsiać wkoło siebie całe łany podłości i nieprawości. Jeden grzech człowieka bez zasad moralnych jest w stanie zniszczyć życie wielu niewinnych osób. Siewca chwastu rodzi samą podłość i moralny brud.
Nie sposób nie dostrzec, że na kartach Siewców chwastu mamy epicentrum zła. Gwałty, pobicia, morderstwo, wykorzystywanie fizyczne, psychiczne, znęcanie się. Autorka chciała zapewne, aby czytelnikowi nie umknęło, jak bardzo złożona jest ludzka natura starsza, pogodna kobieta może okazać się kobietą z przeszłością, zdegenerowany menel, tak naprawdę miał kiedyś inne życie, wyznawał inne wartości i zasady, człowiek na wysokim stanowisku może okazać się największą "mendą społeczną". Nie warto oceniać człowieka po pozorach. Bo to, co najważniejsze i najprawdziwsze ukryte jest głęboko. Jednak nie sposób nie zauważyć, że tych niegodziwości jest zbyt wiele. Jakby bohaterowie tego kryminału mieli wyłączność na wszelkie niegodziwości. Kryminał ma to do siebie, że nie brak w nim scen brutalnych, na pograniczu dobrego smaku. Jednak tutaj było ich zbyt wiele...
Bardzo ciekawym zabiegiem było wdrożenie w śledztwo byłą panią kapitan, a obecną zakonnicę. Jednak moim zdaniem i tutaj pomysł nie został do końca wykorzystany. Prócz spotkania z Wernikiem i jedną wizytą w komisariacie nie mamy tak naprawdę wglądu w poczynania Joanny. A szkoda.
Podejrzany jest tylko jeden menel spod monopolowego. Wielkim plusem jest fakt pojawiania się kolejnych podejrzanych, kiedy czytelnik "ma już swój typ". Odsłanianie wraz z prowadzonym śledztwem kart przeszłości to także ciekawy zabieg. Szkoda, że potraktowany pobieżnie, mało wnikliwie i dokładnie. 
Największym minusem jest jednak zakończenie. Generalnie im dalej w książkę, tym gorzej. Akcja się rozmywa, spójność i racjonalność gubi się w tempie wydarzeń. Czytelnik odnosi wrażenie, że akcja sobie, bohaterowie sobie, a początkowy zamysł Autorki sobie. Mało ciekawe zakończenie, zbyt wydumane i nierzeczywiste, pozostawia niesmak i wiele znaków zapytania, bo nie wszystkie wątki zostały wyjaśnione.
Mimo wielu zastrzeżeń oceniam tę pozycję na dobrą, a pod względem językowym jest to bardzo dobry kryminał. Swobodny styl sprawia, że Siewców chwastu przeczytamy w jeden wieczór. Książka autorstwa Wioletty Lekszyckiej niesie przekaz, niezbyt optymistyczny: niestety nie zawsze da się zwyciężyć dobrem zło... Ale wkładając serce i chęci możemy wyrządzone zło naprawić albo chociaż zmniejszyć zakres jego działania.

wtorek, 27 grudnia 2016

Dziewczyna z sąsiedztwa. Jack Ketchum [Izabelka]

TYTUŁDziewczyna z sąsiedztwa
AUTOR: Jack Ketchum
WYDAWNICTWO: Papierowy księżyc
GATUNEK: thriller
   
Zdjęcie autorskie Izabelka

Ale mnie ta książka wkurzyła! Dostaje ode mnie nominację w moich rankingach do "Czytelniczy Zawód roku".
Albo moje oczekiwania były za wysokie, albo ta książka jest słaba.
Zaraz wszystko wytłumaczę.
Po pierwsze: mam pytanie po co we wstępnie Pan King streszcza książkę i psuje całą radość z czytania?
Po drugie: po co autor pisze na końcu komentarz odnośnie pracy nad tą książką? Nie dotarło do mnie...
Po trzecie: wiem, że jest to historia oparta na faktach, ale gdybym chciała dowiedzieć się do jakich okropieństw zdolni są ludzie, to włączyłabym sobie tv. Autorowi nie udało się mnie przestraszyć. Zbrakło klimatu grozy. Nie bałam się. Nie wstrząsnęło mnie, nie poturbowało.
Po czwarte: irytował mnie główny bohater, David, swoim "nicnierobieniem" mimo, że nie godził się na takie zachowania względem Meg. 
Po piąte: naprawdę w latach pięćdziesiątych XX wieku  w USA dorosła kobieta dawała do picia piwo kolegom syna? I nikt nic nie wiedział i nie podejrzewał? Nie chce mi się wierzyć.
Po szóste: brakowało mi głębszej analizy osobowości i przemyśleń sprawczyni tych okropieństw. Jedynie co pamiętam to to, że dużo krzyczała i bluźniła.
Po siódme: kiedy czytałam o tej książce "najsłynniejsza powieść grozy", szokująca, zaskakująca, kontrowersyjna, wstrząsająca, to myślałam, że wreszcie trafiłam na książkę idealną dla mnie. A co dostałam? Rozbudowany raport policyjny czy jakieś inne akta sądowe.
Po ósme: w trakcie czytania cały czas odnosiłam wrażenia, że autor wykorzystał fakty do napisania książki tylko i jedynie dla kasy. Takie są moje odczucia.
Po dziewiąte: nie chce mi się więcej pisać, bo mi moje wkurzenie na to nie pozwala.
Nie polecam.

Córka piekarza. Sarah McCoy [Izabelka]

TYTUŁCórka piekarza.
AUTOR: Sarah McCoy 
WYDAWNICTWO: Świat Książki
GATUNEK: powieść obyczajowa

Zdjęcie autorskie Izabelka

To jest ten rodzaj książki, który lubię najbardziej: historia toczy się dwutorowo, jest druga wojna światowa, naziści, Żydzi, nieszczęśliwa miłość. Dla mnie to takie połączenie "Złodziejki książek" Markusa Zusaka i "To, co zostało" Jodi Picoult.
Z tą pierwszą pozycją łączy się tematyka poruszająca życie niemieckich cywilów w czasie wojny, a z drugą - zamiłowanie do wypieków i pokazanie życia piekarni od kuchni. Piszę o tym, bo tak jakoś mi się skojarzyło.

Wątek, że tak go określę, wojenny rozgrywa się w niemieckim miasteczku Garmisch w latach 1944-1945. Poznajemy Lisę Schmidt, której rodzice prowadzą piekarnię. Muszą sobie radzić z brakiem... wszystkiego. Ciekawie pokazane postawy Niemców: matka Lisy bardzo nieufna wobec nazistów, ojciec wręcz zachwycony ideologią Hitlera. I ta ich wiara w ideę ośrodków Lebensborn, kiedy wysyłają tam ciężarną siostrę Lisy wprost zadziwiająca. I wielkie zaskoczenie, kiedy wkraczają Amerykanie. Bo nagle okazują się zupełnie innymi ludźmi niż to pokazywała propaganda niemiecka. I przeżywają szok, kiedy okazuje się, że w ośrodkach Lebensborn miały miejsce zdarzenia, o których nie mieli pojęcia. Tak, to zdecydowanie mi się bardzo podobało: ta zmiana myślenia wraz ze zmianą sytuacji na froncie. 
Wątek amerykański rozgrywa się w roku 2007 w El Paso w stanie Teksas. Reba Adams zbiera materiały do felietonu dla lokalnej gazety. Trafia do piekarni Lisy, dziś już kobiety wiekowej, ale wciąż aktywnie uczestniczącej w życiu swojej piekarni. 
Tu akurat podobało mi się pokazanie problemu meksykańskich emigrantów. Partner Reby pracuje w Straży Celnej i Granicznej Stanów Zjednoczonych. Jednak z czasem przechodzi on metamorfozę pod wpływem wielu zdarzeń. To jak zmienia się związek Reby i Rikiego też było ciekawie ujęte.
Tak w wielkim skrócie sama fabuła.
Zakończenie wycisnęło ze mnie łzy. Niby się takiego spodziewałam, ale jednak...
I miłym akcentem kończącym tę powieść była garść przepisów na pyszne wypieki rodziny Schmidtów.
Nie byłabym sobą gdybym nie znalazła jakiegoś ALE... Opowieść ciekawa, ale tak opowiedziana bez zacięcia i polotu. Dobrze i szybko mi się czytało, ale nie bardzo umiałam się wciągnąć w całą akcję. Autorce nie udało się stworzyć odpowiedniego klimatu do opisywanych zdarzeń. Jak dla mnie trochę zmarnowany potencjał, ale tylko trochę.
Polecam jednak.

Zdjęcie autorskie Izabelka

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Niech będzie wola twoja. Maxime Chattam [Izabelka]

TYTUŁ: Niech będzie wola twoja
AUTOR: Maxime Chattam
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: kryminał/thriller

Zdjęcie autorskie Izabelka



To moje pierwsze spotkanie z autorem. Choć sporo o nim czytałam.
Sięgnęłam po nią, bo taka świeżutka nowość w bibliotece sobie leżała.
Mój instynkt czytelniczy mnie nie zawiódł. Mnie się spodobała.

Jeśli chodzi o warstwę kryminalną, to możecie się zawieść. Taka jest jakby na drugim planie.Jakby ważna, ale nie najważniejsza. A co jest na pierwszym planie? ZŁO. Zło w czystej postaci. Zło, które występuje jako Jon Petersen. 

Akcja toczy się w małym amerykańskim miasteczku Carson Mills. Gdzie życie płynie leniwie, a jedyną rozrywką są spory pomiędzy wyznawcami dwóch religii: luterańskiej i metodystycznej. Wszyscy się znają, cisza, spokój i lasy dookoła sprzyjają sielankowemu życiu. Ale do czasu...
Rodzi się Jon Petersen, chłopiec "zrodzony z krwi", jak mówią o nim mieszkańcy miasteczka. Wcielenie zła i diabła w jednej osobie. Uosobienie najczarniejszych myśli i najgłębiej skrywanych obaw. Bo jak zrozumieć kilkuletniego chłopca, który niszczy kopce mrówek z największą przyjemnością? Jak zrozumieć człowieka, który zabija, gwałci, znęca się, manipuluje, zastrasza i nie posiada w sobie za grosz empatii? I świetnie się ukrywa, unika i lawiruje. Przez wiele, wiele lat robi to, na co ma ochotę i nikt nie potrafi go powstrzymać. 
I do tego brak jakichkolwiek wyrzutów sumienia, poczucia winy czy choćby żalu po stracie. Nic. Okropna pustka emocjonalna!

Chattamowi udało stworzyć się niesamowity klimat. Ciężki, duszny, mroczny i niepokojący. Moje serce kilkakrotnie przyspieszyło. Poczułam na karku oddech Petersena...
Opisy wszystkich tych zdarzeń bardzo realistycznie przedstawione, akcja toczy się niespiesznie i prawie od niechcenia. Postacie dobrze wykreowane, język świetny. Okładka klimatyczna.
Po skończeniu książki poczułam się zmanipulowana. Jakby autor bawił się ze mną "w kotka i myszkę". A dlaczego? Bo zakończenie nie było takie, jakiego się spodziewałam. Bardzo intrygujące i niejednoznaczne. Dające do myślenia. Poczułam się jakby autor pozostawił otwartą furtkę...

I nie napiszę nic więcej. Zachęcam do przeczytania.
Polecam.


Zdjęcie autorskie Izabelka

niedziela, 25 grudnia 2016

Chłopiec w czerwonej sukience. Maciej Loter [Izabelka]

TYTUŁChłopiec w czerwonej sukience
AUTOR: Maciej Loter
WYDAWNICTWO: Videograf
GATUNEK: autobiografia
Zdjęcie autorskie Izabelka



"Ludzie dzielą się na dobrych i złych. Narodowość, rasa, religia nie mają znaczenia. Tylko to, jakim się jest człowiekiem." Irena Sendlerowa

Tym pięknym cytatem zacznę. Kiedy go przeczytałam, to już wiedziałam, że zostanie ze mną na zawsze. Często go powtarzam. I jest mi on bardzo bliski. I idealnie pasuje do książki o której chcę Wam opowiedzieć.
Żeby nie było niejasności, to od razu napiszę: homofobom już podziękuję. Dalej już nie czytajcie! Bo książka ta jest z kręgu LGBT.

Przeczytałam w 2016 roku około 200 książek. Było różne: i dobre, i kiepskie. Ale ta pozycja jest jak wisienka na torcie. Pięknie kończy rok. 
Ale jednocześnie jest jak zawał i cios w brzuch w tym samym momencie. Człowiek nie jest się w stanie ruszyć. Jeszcze przy żadnej lekturze nie wylałam tylu łez i zmuszona byłam przez nie robić sobie przerwy w czytaniu... 
Czyli MOJA KSIĄŻKA ROKU 2016!!!


A o czym jest ta książka, że doprowadziła mnie do takiego stanu?
To rozdzierająca serce autobiografia mężczyzny, który urodził się w kobiecym ciele. O tym co czuł i jaką walkę musiał stoczyć aby być szczęśliwym człowiekiem. Tak w skrócie o samej fabule.
Emocje jakie wywołuje ta historia są nie do opisania. Autor w sposób przejmujący opisuje wszystkie stany emocjonalne jakie mu towarzyszyły w całym jego życiu. Życiu w znienawidzonym ciele kobiety.

Powiem szczerze, że nigdy nie zastanawiałam się nad ludźmi takimi jak Maciek. Albo słynna posłanka Anna G. Wiedziałam, że są i tyle. Ta książka postawiła mój światopogląd na głowie i zmusiła mnie do przemyślenia wielu spraw. I stanie na półce : "zostaje na zawsze".
Wyobraźcie sobie jak to jest: mieć inną płeć odczuwaną psychicznie niż ciało. Mieć włosy, których zazdrości ci większość osób, a które masz ochotę jak najszybciej ściąć "na chłopaka". Marzyć o płaskiej klatce. Unikać luster. Czuć się "innym", "dziwnym" i żyć w ciągłym strachu, że ktoś odkryje twoją tajemnicę. Toczyć walkę sam ze sobą... Dzień w dzień przez całe życie... Bo co ludzie powiedzą? Jak zareagują rodzice? Wesprą czy potępią? Jak będzie wyglądało życie po zmianie płci? Kto okaże się przyjacielem, a kto odejdzie? Jak to jest, kiedy w swoim ciele czujesz się jak w nie swoim i za małym kostiumie? Musisz odgrywać role, których nie lubisz. Marzysz o znalezieniu miłości. Mnóstwo pytań. 

Autorowi udało się nie popaść w banał i tani dramat. Posługuje się pięknym językiem, używa niesamowitych porównań i takich określeń, że czasami miałam gęsią skórkę na plecach. 

Świetnie charakteryzuje postawy różnych ludzi wobec transseksualistów. Matka, która akceptuje i pomaga synowi we wszelkich działaniach zmierzających do zmiany ciała.
Ojca, który nie może się ze wszystkim pogodzić.  

"(...) że wolałby córkę lesbijkę, a nie córkę, która się okazuje synem... Próbuje zasugerować mi, że to, co mi dolega, to na pewno skłonności homoseksualne. Takie mniejsze zło, z którym wszyscy damy sobie radę." 
Ręce mi opadły... Mniejsze zło??? Kur#a, jakie? 

Lekarzy, którzy są albo obojętni albo zniesmaczeni.
Mieszkańców miasta, którzy na jego widok przechodzą na drugą stronę ulicy. Albo przychodzą pod okno i wykrzykują obraźliwe teksty.
Rówieśników, którzy nie robią problemów, że od dziś nie mają już koleżanki, a kolegę.
Znajomych, którzy udają, że Cię nie poznają.
I rodzina, która robi "zrzutkę", aby Maciek mógł poddać się operacjom. Jak się okazało: bliższa i dalsza rodzina, która kocha i wspiera... Ryczałam jak rzadko kiedy... Pozazdrościć takiej familii!

Najpierw, podczas czytania,  zastanawiałam się nad Maćkiem. Że przeszedł piekło na ziemi. I podziwiałam jego odwagę i determinację w dążeniu do szczęścia. 
Ale im bliżej końca opowieści, tym bardziej zaczęłam się zastanawiać na Jego Mamą. Że pomagała synowi, wspierała go, a czasami broniła jak lwica. Sama mam dzieci i tak się zastanawiałam jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji. Czy pogodziłabym się ze zmianą płci własnego dziecka? Czy pogodziłabym się z brakiem wnuków? Mnóstwo pytań i jeszcze więcej wątpliwości...

Już kiedyś o tym pisałam. Wiem, że się powtórzę. Lubię, kiedy książka wzbudza we mnie emocje! I nie muszą być pozytywne. Ta spowodowała w moim sercu i umyśle emocjonalne tornado. Mam kaca książkowego jak stąd na Marsa. A limit łez wyczerpałam już na następny rok. I teraz już wiem, że to nie jest dobra pozycja na okres świąteczny. W sumie to nie ma na tę książkę dobrego czasu...
I po raz kolejny zastanawiam się gdzie podziała się kampania reklamowa tej pozycji. Dlaczego tak wartościowe książki trafiają w moje ręce przez przypadek i zostawiają mnie z kacem książkowym. Hańba to!!!

I tak jaka napisałam na samym początku: dzielę ludzi zgodnie ze słowami Ireny Sendlerowej. Na to, jakimi są ludźmi. Nie interesuje mnie kto z kim śpi,  tylko czy jest szczęśliwy. Transseksualiści mają swego orędownika w postaci posłanki Anny G, geje w osobie Roberta B. 
Teraz zupełnie inaczej patrzę na ludzi z kręgu LGBT.
Upewniłam się tylko w swoim stwierdzeniu, że "inny" nie znaczy "gorszy"!         A często jest lepszy od "normalnego".
Polecam z całego i poranionego serca!
A chusteczki zalecam obowiązkowo!

środa, 21 grudnia 2016

Układanka. Stanisław Załuski [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Układanka
AUTOR: Stanisław Załuski
WYDAWNICTWO: Bernardinum
GATUNEK: Powieść Obyczajowa

 Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Nie przypuszczałam, że książka, której 90% stanowi rozmowa narratora z osobami w podeszłym wieku, dylematy reportera oraz poszukiwanie zaginionej tożsamości tajemniczego jegomościa może być AŻ tak wciągająca. Rozmowa ze starszą osobą bywa interesująca, odkrywcza i zaskakująca. Zapis takowej konwersacji na kartach powieści też bywa intrygujący. Ale prawie 200 stron?!

Narrator Układanki polski dziennikarz podczas wizyty w bostońskiej klinice onkologicznej zwraca uwagę na portret pewnego mężczyzny. Ową intrygującą postacią jest, jak wyjaśnił Profesor Charles Goelke - dyrektor tegoż przybytku, Leon Nieroba. Leon Nieroba darczyńca niebagatelnej kwoty, dzięki któremu amerykańska klinika onkologiczna na czele z profesorem Goelke mogła zaistnieć i funkcjonować. Wszak ofiarowanie 100 milionów franków szwajcarskich na rzecz Fundacji do Walki z Rakiem w Bostonie to niecodzienna sytuacja. Nic dziwnego zatem, że dyrektor Goelke zaproponował głównemu bohaterowi odnalezienie informacji o tajemniczym fundatorze i stworzeniu na podstawie zdobytych przez niego faktów biografii Leona Nieroby.
Zaczyna się drążenie, szukanie, dopytywanie, zgłębianie, węszenie, tropienie, przekopywanie akt, lokalizowanie osób, które mogłyby chociaż w niewielkim stopniu odpowiedzieć na pytanie "Kim był Leon Nieroba?". Bo informacji o tym człowieku jak na lekarstwo. Czy enigmatyczny, a nawet hermetyczny sposób bycia, wynika ze skromności? Czy za tą niedostępnością kryją się inne pobudki, zgoła odmienne od subtelności i pokory? Dziennikarskie śledztwo karta po karcie odkrywa prawdę o nieprzystępnym bogaczu.

Opis nie zachęca, okładka nie zachęca, to może ja spróbuję=)
Układanka to powieść obyczajowa. Prawdą jest, że odnajdziemy w niej elementy thrillera i sensacji (jak obiecuje okładka). Nie jestem w stanie oszacować,ile razy recenzując książkę pisałam "piękny język", ale po lekturze Układanki zmuszona jestem wprowadzić korektę do wcześniejszych ocen. Układanka jest napisana PRZEPIĘKNYM JĘZYKIEM. Z wykorzystaniem gracji, elegancji, z zachowaniem estetyki literackiej oraz z dbałością o kurtuazyjności wypowiedzi. Każde ze zdań to precyzyjny szlif w tworzeniu urzekającej, barwnej i zaskakującej powieści. Zwieńczeniem literackiego dzieła są perełki słowne i zdania bogate w treść...

Kobieta ma tysiąc sposobów na poniżenie mężczyzny, którego nie kocha, a o którym wie, że darzy ją uczuciem.

Cierpienie zajmuje w życiu człowieka  nieporównywanie więcej miejsca niż szczęście [...] wbrew nauce chrześcijańskiej nie uważam, aby stanowiło ono czynnik oczyszczający. Przeciwnie, jest destrukcyjne.

Narrator podążając niewyraźnym i skrupulatnie zacieranym śladem tajemniczego Leona musi cofnąć się do lat tuż przed I wojną światową. Podejmowane przez Autora historyczne wątki są przedstawiony w sposób ciekawy i spójny. Ma kolosalne znaczenie, ponieważ historia jest dla mnie lekkostrawna tylko wówczas, kiedy osoba opowiadająca ma dar lekkości słowa. Pan Załuski ten dar ma i skwapliwie z niego korzysta.
Nie narażając się na zbyt swawolne i mocne uchylenie rąbka tajemnicy nadmienię jedynie, że Autor podejmuje się bardzo interesującego tematu wyniszczenia przez najeźdźców kultury oraz pogromu elity narodu polskiego. Inteligencja, arystokracja została zamordowana albo wyemigrowała. To bardzo ważna kwestia, niestety bagatelizowana i pomijana, a mająca zasadnicze znaczenie w kształtowaniu się przyszłych pokoleń Polaków.

W rezultacie mamy to co mamy: złodziejstwo, łapówkarstwo, brak honoru.

Nasze społeczeństwo nie interesuje się tymi sprawami. Nie rozumie i nie chce wiedzieć, że zabór Polski przez Stalina oznaczał koniec świata dla polskiej szlachty.

Pomijanie tematu upadku kultury polskiej, grabieży i niszczenia polskich dóbr narodowych przegrywa w konfrontacji z tematem trudnym, bolesnym i najważniejszym - mordowaniu niezliczonej ilości Żydów. Czymże jest kradzież obrazu wobec bezprawnego, bezpodstawnego i bestialskiego odebrania życia niewinnemu człowiekowi?

Ona jedna wie z autopsji czym jest dyktatura Hitlera. Pamięta napis czarną farbą wymalowany na drzwiach ich berlińskiego domu: Juden raus!, kamień zmieniający gładkość szyby w okruchy potłuczonego szkła [...] pałkę wzniesioną jakby do ciosu, ślad śliny na sukience po powrocie ze spaceru.

Wysublimowany humor, bez cienia sarkazmu ale z poetycką nutą, nawet wówczas, kiedy podejmowanym kwestiom daleko do romantyczności.

Czerń jej wielkich oczu ma moc wiązki laserowej, spopielającej namierzony cel, i teraz Stefan musi odczuwać gwałtowny przypływ krwi, sprężający jego męskość.

W kobiecych kalkulacjach rachunek bankowy jest równie ważny, a może ważniejszy, niż pokaźny i sprawny penis.

Watek kryminalny czyli cała osnuta mgłą niedostępności przeszłość Loena Nieroby jest interesujący, sukcesywnie odsłaniany i podsycany nowymi odkryciami głównego bohatera. Wydzierane z odmętów przeszłości fakty i prawdy umożliwiają czytelnikowi układanie puzzli jeden za drugim, aż zobaczy przejrzysty obraz. Prawdziwy obraz tego, jakim człowiekiem był Leon Nieroba.
Największą zaletą książki jest niebywale lekki styl Autora. W trakcie lektury odczuwa się idealną harmonię, współgranie talentu pisarza z tym co chce i co ostatecznie przekazuje. Pan Załuski nie sili się na swobodę, jest ona czymś naturalnym, stale obecnym. Wyrazy, zdania, zdają się same wskakiwać na swoje miejsca, jakby oswojone ze swoim Pomysłodawcą i odgadujące jego intencje. Ta idealna synchronizacja skutkuje klarowną, dopracowaną i umiejętnie skonstruowaną powieścią. 
Pomna na wyżej wymienione  komplementy stylu i języka Autora oraz samej treści w zdumienie wprawia fakt, że Stanisław Załuski urodził się w 1929 roku. Trzeźwość umysłu i lekkość słowa... coś niesamowitego.
Wspaniała powieść, będąca dowodem na to, że istnieją piękne, wartościowe, dopracowane książki i że warto takowych szukać na polskim rynku zalewanym szmirą, bublem i tandetą.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

niedziela, 18 grudnia 2016

Książka o czytaniu. Justyna Sobolewska [Izabelka]

TYTUŁKsiążka o czytaniu
AUTOR: Justyna Sobolewska
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Iskry
GATUNEK: ?


Zdjęcie autorskie Izabelka - i pies Biszkopt.


Jeśli o mnie chodzi, to ta książka może uchodzić za małą biblię dla moli książkowych.
Autorka skupiła się nie tylko na książkach, ale poruszyła mnóstwo tematów "około książkowych".
Jakim jesteś czytelnikiem? 
Lubisz głośne czy ciche czytanie?
Lubisz układać książki? Dotykanie ich sprawia Ci radość?
Autorka snuje też rozważanie co lepsze: czytnik czy papier?
A miejsca w których lubicie czytać? Jest wśród nich wc?
Jeździcie na spotkania autorskie? Lubicie kontakt z autorami?
A macie jakieś fetysze odnośnie książek? Ja mam zakładki. Nie każda zakładka pasuje do każdej książki. Taki bzik!
A dzieci? Dzieci ma się po to, żeby mieć z kim czytać...? I dawać przykład? I mieć komu kupować książki?
A czy zwracacie uwagę na okładkę? Ja zawsze.

Dziś króciutko, bo i książka nieduża.
Polecam wszystkim molom książkowym.
Świetnie się bawiłam podczas czytania tej książki.
Jakby była napisana specjalnie dla mnie. I o mnie.
Polecam.

Zdjęcie autorskie Izabelka