środa, 17 sierpnia 2016

Orzeł biały. Marcin Sergiusz Przybyłek [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Orzeł biały
AUTOR: Marcin Sergiusz Przybyłek
WYDAWNICTWO: Rebis
GATUNEK: Fantastyka
EGZEMPLARZ RECENZENCKI

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik


Na Peruna! Tego się nie da czytać! Bo nawracające napady śmiechu oraz targające człowiekiem konwulsje niekontrolowanego rechotu skutecznie uniemożliwiają lekturę.
Mimo ogromnego szacunku, jakim darzę fantastykę a przede wszystkim autorów książek tego gatunku, czytanie fantastyki nigdy nie sprawiało mi przyjemności. Zbyt mało wyobraźni. Taka prawda. Ale Orzeł biały to inna para kaloszy. Autor zaprosił mnie na biesiadę z suto zastawionym stołem doznań, wrażeń i wielkim deserem w postaci genialnego, porywającego poczucia humoru. 

Mamy rok 2057. Od 17 lat gros ludzkości stanowią zielone stwory powstałe w wyniku nieprzewidzianych skutków ubocznych zastosowania N-genu leku, który rzekomo miał zahamować proces starzenia się, zniwelować skutki chorób i generalnie być remedium na wszelkie zło świata. Ale coś "nie pykło". Ludzie zaczęli zmieniać się w stwory gabarytami przypominające orków a wszelkie przejawy ich inteligencji zastąpione zostały przez żądzę mordu i niepohamowaną chuć. Gospodarka została zdewastowana, banki upadły, szkolnictwo upadło. Cytując jednego z zielonoskórych: "Pierdut, pierdut i apokalipsa!". Zero. Null. Kaput. Ale! Jest jeszcze nadzieja dla ludzkości! Bo ostała się, co prawda jedna, ale za to jaka! Twierdza Polska! z dzielnymi wojami batalionu "Orzeł biały". A w jego szeregu nie byle kto: Orzeł, Zdzira, Dziki, Wampir, Kicia i wielu innych odważnych, zdeterminowanych ale i specyficznych wojaków.
Doborowe oddziały piechoty zmotoryzowanej muszą zmierzyć się nie tylko z ochroną granic przed zalewem orkopodobnych stworzeń ale czeka ich misja, której niepowodzenie mogłoby doprowadzić do totalnej katastrofy. Trzeba wziąć pod uwagę także fakt, że zidiociałe zielonoskóre stwory ewoluują. Wzbogacają swój język o nowe wyrazy, konstruują zdania złożone i, o zgrozo, za pomocą drobnej wizualizacji zaczynają odróżniać prawą stronę od lewej i tym samym rozwijają swoje umiejętności strategiczne.
"Do boju dzielni wojacy!" aż chce się krzyknąć pełna piersią "Nie zważajcie na niedogodności podróży, na sfilcowane włosy w miejscach wszelakich! Walczcie o ludzkość!".
Biorąc do reki tę książkę ze stuningowanym Białym Orłem na okładce nie przypuszczałam, że zostanę wciągnięta, bez żadnego uprzedzenia, w tak fantastyczną (we wszelakim tego słowa znaczeniu) historię. Plastyczne opisy, bryzgi krwi, orkowe wyziewy z czeluści ich zmutowanych cielsk, flaki rodzaju wszelakiego - męskiego, żeńskiego i orkowego. Komizm sytuacyjny (opis symulacji lotu i ataku zielonoskórych to majstersztyk). Zwroty akcji. Zmyślne wprowadzanie wątków niezwiązanych z walką, jak chociażby miłosny. Bardzo naturalne, zabawne dialogi, niejednokrotnie ociekające sarkazmem. Wszystkie te elementy tworzą spójną, zgrabną powieść, która, moim skromnym zdaniem, przejdzie do historii. Bo na Rany Swaroga! to było niemal wybitne!=)
Na uwagę zasługuje mnogość bohaterów będąca wynikiem projektu (aż chce się dodać współfinansowanego ze środków unijnych... ale nie! to dzieło li tylko jednej osoby Autora) Pana Przybyłka. Jak twierdzi jedna z bohaterek (Opty;)): autor rzucił hasło "kto chce się znaleźć w książce, niech się wpisuje na stronę jako Żołnierz, Cywil lub Ork. I niech napisze coś o swojej postaci". I dlatego "ludziów tam jak mrówków". Genialny pomysł z równie genialnym rezultatem.
Najwięcej radochy sprawiało mi czytanie o cudownej seledynkowej metamorfozie ludzi w orków. Charakter przeszłego wcielenia idealnie współgrał z aktualnym stanem fizycznym i faktycznym fizjonomii orkowej. Aaaa no i oczywiście "rys historyczny" przegląd z życia współczesnego przedstawiany w stataryczny sposób miodzio ;) A sformułowanie "dobre serduszko" nabiera nowego znaczenia=)
Mimo niebywałego kunsztu i umiejętności oddania dynamiki akcji oraz humorystycznego przedstawienia jej aspektu autor nie był w stanie wyplenić mojej awersji do czytania scen walki.
Brakuje słowniczka nowomowy gdyż w ferworze walki z nowymi akapitami umyka znaczenie neologizmów. Już same rozeznanie się w bohaterach kto jest kim, kto pokazuje cyce, kto po macoszemu traktuje pojęcie "higiena osobista" jest nie lada wyczynem.
Reasumując:

Podobało się?

Tajest!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz