niedziela, 29 stycznia 2017

Geniusz zbrodni. Chris Carter [Izabelka]

TYTUŁ: Geniusz zbrodni
AUTOR: Chris Carter
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: thriller/kryminał
Zdjęcie autorskie Izabelka


Oto przed Wami kolejna część z Robertem Hunterem. Ale czy kolejna równie dobra jak wcześniejsze? Zawsze mam takie obawy, kiedy czytam część świetnej serii.

I jeśli spodziewacie się obiektywnej opinii, to nic z tego. Przyznam się od razu, że jestem fanką Pana Cartera. Zachwyca mnie na każdym kroku.

Ta część jest zupełnie inna od poprzednich. Dlaczego? Bo zaraz na początku poznajemy mordercę. I gdy dotarłam do tego momentu w fabule, to się zatrzymałam. I co teraz? Mordercę już znam, a przede mną ponad 300 stron...
Hunter zostaje wezwany do siedziby FBI na wyraźne życzenie oskarżonego. W jego bagażniku znaleziono dwie głowy kobiece. Oskarżony nic nie mówi. Milczy jak zaklęty. Aż w końcu domaga się wizyty Huntera. Detektyw-psycholog nie bardzo "pali" się do tego zadania, bo jest już jedną nogą na urlopie. Zmienia zdanie, kiedy spotyka się z oskarżonym, który okazuje się jego współlokatorem ze studiów.
Hunter jest przerażony i zaskoczony jednocześnie. Podejrzany zgadza się na współpracę z FBI tylko na swoich warunkach. I tylko z Hunterem. Przyznaje się do popełnienia morderstwa, a nawet kilku, kilkunastu...
FBI wraz z Hunterem nie bardzo wiedzą czy podjąć tę grę. Bo morderca wyraźnie podejmuje z nimi grę, ale na swoich warunkach. Zmieniają zdanie, gdy okazuje się, że jedna z porwanych ofiar może jeszcze żyć. Zaczyna się wyścig z czasem. W trakcie poszukiwań uwięzionej ofiary wychodzą na światło dzienne przerażające fakty. Całe mnóstwo faktów, o których FBI nie miało pojęcia.
I tutaj napiszę, że znaczenie ma czytanie w odpowiedniej kolejności części z Robertem Hunterem. W "Geniuszu zbrodni" bowiem pojawiają się istotne wątki z prywatnego życia detektywa. Przeszłość, która wraca jak zły sen.

Fabuła rozkręca się pomału, nabiera tempa wraz z odkrywaniem kolejnych zbrodni, inteligencja Huntera zachwyca jak zawsze, choć tutaj możemy powiedzieć, że trafił "swój na swego". Morderca wcale a wcale nie ustępuje detektywowi. W końcu obaj są po tych samych studiach psychologicznych i obaj nad wyraz inteligentni.
Rozmowy pomiędzy dawnymi współlokatorami w więzieniu przypominają trochę "Milczenie owiec". Przerażający morderca prowadzi osobliwy dialog przez grubą szybę z detektywem próbującym wyjaśnić zagadkę zaginięć kobiet.

Przerażające opisy dokonanych zbrodni, walka z czasem, walka z przeszłością, próby odnalezienia ciał, paraliżująca "gra" z psychopatą i wiele innych aspektów sprawia, że od książki trudno się oderwać. I to pytanie, które krążyło mi po głowie w trakcie czytania: to ile ludzi pozbawił życia ten psychopatyczny morderca? Bo lista zdaje się nie mieć końca...

Carter jak zwykle mnie zaskoczył. Choć równie dobrze mogę powiedzieć, że pojechał po schemacie. Krótkie rozdziały, napięcie rosnące nieśpiesznie, makabryczne zbrodnie, bezwzględny psychopata, nieprzewidywalne zwroty akcji, zachwycający Robert H. i zaskakujące zakończenie. Czyli to, co zawsze można znaleźć w książkach Cartera. I co z tego? Ja to po prostu uwielbiam. I teraz pozostało mi tylko czekać na kolejną część.
I na koniec jeszcze refleksja... Uważajcie na przypadki! Gdyby nie przypadek właśnie, to ten psychopata nadal chodziłby na wolności. 
Polecam.

Zdjęcie autorskie Izabelka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz