poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Ostatni pociąg do Paryża. Michele Zackheim [Izabelka]

TYTUŁOstatni pociąg do Paryża
AUTOR: Michele Zackheim
WYDAWNICTWO: Dom wydawniczy PWN Sp. z o.o.
GATUNEK: powieść obyczajowo-historyczna
Zdjęcie autorskie Izabelka



Przedstawiam Wam dziś książkę, która ma szansę na tytuł "Zaskoczenie roku". Dlaczego? Bo spodziewałam się kolejnej powieści o zakazanej miłości w czasie wojny, a dostałam... no właśnie co?
Dziś o tym, że literatura z "półki wojennej" potrafi mnie jeszcze zadziwić...

To moje pierwsze spotkanie z autorką. W Polsce została wydana tylko ta jedna jej książka, choć napisała ich kilka, jak chociażby "Córka Einsteina", którą z chęcią bym też przeczytała. Czekam na polską premierę.
Autorka to pisarka urodzona w 1941 roku w Nevadzie. Oprócz pisania realizuje się w dziedzinie sztuk plastycznych. To jest, jak dla mnie, ważna informacja. 

Tak, wiem. Powtórzę się. Na odbiór każdej lektury ma wpływ wiele czynników. Pierwsze co zwraca uwagę czytelnika to okładka. Ta bardzo mi przypadła do gustu. Klimatyczna i wspaniale oddaje treść.

Na jednej z pierwszych stron Pani Michele napisała, że historia przedstawiona na kartach jej powieści jest oparta na faktach. 
"W roku 1937 roku w Paryżu niemiecki obywatel, niejaki Eugen Weidmann, uprowadził moją daleką kuzynkę".
Choć, przyznaje też, że niektóre postacie są tworem jej wyobraźni.
I to też lubię w powieściach: połączenie faktów z kreatywnością autora.

Samą historię można przedstawić w kilku zdaniach. Lata 30 XX wieku. Amerykańska reporterka, Rose Manon, dostaje oddelegowana do Paryża jako korespondentka zagraniczna. A ponieważ świetnie sobie radzi, szef redakcji wysyła ją do Berlina. Przypominam tylko, że to ten czas kiedy to Pan Hitler dochodzi do władzy. I może nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że Rose jest pół-Żydówką. Choć w amerykańskim paszporcie nie ma o tym mowy...  W Berlinie poznaje Leona. Chłopak jest grawerem i "pracuje" dla nazistów. Między młodymi rodzi się uczucie...
I zaraz usłyszę: O, historia jakich wiele!
I tutaj muszę się NIE zgodzić.

Koleje losu przedstawione są z perspektywy osiemdziesięciosiedmioletniej Rose, która w 1992 roku, w wyniku likwidacji redakcji, dla której pracowała, dostaje z powrotem kufer ze swoimi tekstami i pamiątkami. I wtedy odżywiają wspomnienia. Panna Manon opowiada o wydarzeniach swojego życia wplatając uwagi i refleksje, które jej się nasuwają pod koniec tak długiego i ciekawego żywota. 
Porównuje wiele zdarzeń, rozmyśla nad swoim ziemskim czasem próbując je podsumować, zastanawia się nad swymi wyborami i tęskni za Leonem. Trochę nostalgicznie, ale bez przesady. Refleksyjnie.

Sam romans, bo chyba tak można nazwać tę znajomość, przedstawiony jest niezbyt szczegółowo, co mnie akurat odpowiadało. On Żyd, ona pół-Żydówka, Berlin, lata trzydzieste XX wieku. No nie mogło być sielsko i spokojnie. Szczególnie, że Leon skrywa tajemnicę, od której zależy życie wielu osób. Jak dla mnie, miłości w sam raz.

Kolejny element tej powieści na który zwróciłam uwagę, to sposób w jaki autorka przedstawiła nastroje w Europie w przededniu wojny. Opisy STRACHU są wręcz namacalne. Sposoby działania nazistów, zachowania cywilów wobec żydowskich sąsiadów ( i nie ważne czy francuskich czy niemieckich), polityka Hitlera, opisy wydarzeń po wprowadzeniu ustaw norymberskich, różne postawy samych Żydów wobec niemieckiej polityki, zastraszanie, przemoc, niedowierzanie. To wszystko niby jest mi znane z innych pozycji. Ale ta wyróżnia się tym, że są to obserwacje kobiety, która nie jest Europejką. Nie ma doświadczeń i nie jest przesiąknięta kulturą Starego Kontynentu. Ma zupełnie inne podejście do wielu spraw. Czytałam z zaciekawieniem.

Zwróciłam też uwagę na to, że Rose porównuje krajobrazy widziane z okien pociągu. Bo przecież jako korespondentka zagraniczna, a później wojenna, dużo podróżuje po Europie. Zachwyca się zielenią, widokami, kulturą i zestawia je z krajobrazami znanymi z Nevady. Trochę inne spojrzenie na tak dobrze znane nam tereny. Tak, to zdecydowanie ciekawy zabieg.

No i same fakty dotyczące porwania i procesu. Zainteresowanie mediów całą sprawą, proces sądowy i wykonanie wyroku ciekawie przedstawione. Jedzenie, picie i palenie podczas rozprawy... Nie mogę napisać nic więcej, gdyż musiałabym zdradzić istotne wątki fabuły. A tego bardzo nie chcę zrobić. Taki ładny kawałek historii francuskiego prawodawstwa.

I na koniec jeszcze dwie kwestie na które zwróciłam uwagę.
Relacje pomiędzy członkami rodziny Rose. Matka, która była bardzo egocentryczna. Wzbudzała we mnie same negatywne uczucia. Zimna i oschła ....brrr... I ojciec, który milcząco się na wszystko zgadzał. I dalsza rodzina, która się odcięła, bo...
To jak została przedstawiona praca amerykańskiej korespondentki w Europie bardzo mi przypadło do gustu. Nie zawsze było ciepło i wygodnie. I te ciągłe podróże, to ciągłe uczucie niepewności. Zdecydowanie interesująco pokazane.


"Ostatni pociąg do Paryża" to nie jest najlepsza książka o drugiej wojnie światowej jaką czytałam. I nie rzuca na kolana. Ale mnie się spodobała z tych kilku powodów o których pisałam wcześniej.
I dlatego polecam.

Zdjęcie autorskie Izabelka

Ostatnia wizyta. Jacek Ostrowski [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Ostatnia wizyta
AUTOR: Jacek Ostrowski
WYDAWNICTWO: Od Deski do Deski
GATUNEK: Literatura faktu

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Nie ma ciała, nie ma morderstwa, tak mówi polskie prawo i trzeba to skrupulatnie wykorzystać.

Nie ma gorszej podłości niż żerowanie i deptanie ludzkiej empatii. Jednym z największych barbarzyństw ludzkich jest wykorzystywanie "na przynętę" naturalnego odruchu człowieka, jakim jest chęć niesienia pomocy. Tylko największy zwyrodnialec podszywa się pod człowieka w potrzebie, rannego, potrzebującego tylko po to, aby zwabić ofiarę w sidła swojej nienawiści, w pułapkę bez wyjścia.
Tak działał Ted Bundy, zakładając gips na rękę i udając niesprawnego fizycznie. Prosił młode studentki o pomoc w dźwiganiu książek do samochodu. Na takim "triku" Zbigniew Pielach oparł swój misternie skonstruowany plan uprowadzenia doktor Stanisławy Krzewińskiej.

Lata '70 ubiegłego wieku. Lata, które z powodzeniem można określić mianem "coś za coś", w których słowo "bezinteresowność" na długo zostało wyparte ze słownika, a "kombinowanie", "na lewo", "spod lady" wiodły prym na lingwistycznych salonach. Ciężkie czasy, w których brakowało podstawowych produktów, a na uczciwość było stać nielicznych obywateli. Bo jak normalnie funkcjonować w świecie, gdzie za rogiem czai się strach, w którym nie wiesz, kto jest wrogiem, kto tajnym agentem, a kto prawdziwym przyjacielem? Czy prawdziwa przyjaźń w ogóle istniała? Tworzenie wspólnego dobra? Jak zaufać drugiemu człowiekowi, kiedy w każdej chwili można było usłyszeć zdanie typu:

Tak się składa, że wasz dyrektor jest dobrym kolegą mojego przyjaciela. Wysoko postawionego. Wystarczy jeden telefon i obywatela doktora tu nie ma.

Zbigniew Pielach to "szanowany obywatel", działacz ORMO, mający "plecy" niemal w każdym środowisku. Ale prócz poparcia stworzonego na filarach strachu, krnąbrności i siania gróźb Pielach ma także wielkie długi. Kolejne, ponaglające do zapłaty zaciągniętych pożyczek listy wprawiają Zbigniewa w stan permanentnego zdenerwowania. Jego i tak wybuchowa natura oraz samoistnie podsycany gniew doprowadzone są na skraj stabilności psychicznej. Właśnie w tym czasie, po 13 latach milczenia, nawiązują z nim kontakt tajne służby KGB. Dostaje zlecenie porwania doktor Stanisławy Krzewińskiej, ponieważ stanowi rzekomo realne zagrożenie dla "wyższego szczebla władzy sowieckiej" i  że obywatelka angażowała się w działalność antyradziecką. Pielach podejmuje się realizacji zadania z zamiarem "upieczenia dwóch pieczeni przy jednym ogniu". Liczy, że ta sprawa przyniesie finansowe profity, które rozwiążą jego kłopoty finansowe.

O wykorzystywaniu ludzkiej dobroci już wspominałam. Do pełnego "pakietu zwyrodnialca" brakuje jeszcze gróźb w kierunku członków rodziny: "zrób to, bo jeśli nie to wiem, gdzie uczą się twoje dzieci", "ładną masz żonę", "są gorsze rzeczy niż śmierć, szczególnie dla osób, które maja rodzinę". Nie trzeba tortur cielesnych i psychicznych. Wystarczy wykorzystać naszą miłość. Autor jedynie sugeruje, że m.in. do takich prób nakłonienia Zbigniewa Pielacha uciekali się KGB, prócz oczywistych gróźb wyjawienia szemranej przeszłości i listy ofiar sowieckiego agenta. Nie usprawiedliwiam go... bo tak złego, bezwzględnego człowieka nie obronią żadne górnolotne stwierdzenia, bo niekiedy człowiek rodzi się z gruntu zły, a nie dobry, a głęboko drzemiąca empatia i współczucie zostają stłumione w zarodku. Wówczas na rozwój takiego człowieka nie składa się nic, co można by określić mianem "człowieczeństwa". Bydle, istota na wskroś przesiąknięta złem, potwor.

Wszystko było już przygotowane, należało jedynie naostrzyć siekierę, ale nie zrobił tego. Tępą przyjemność będzie większa.

Jacek Ostrowski na podstawie akt sadowych oraz w oparciu o rozmowę z prokuratorem, który prowadził śledztwo w sprawie zaginięcia i zamordowania doktor Stanisławy Krzewińskiej, stara się ubrać w słowa prawdopodobny ciąg wydarzeń. Nie jest to zatem tak do końca fikcja literacka i nawet jeśli niektóre fragmenty stanowią jedynie wizję Autora to i tak wstrząsa nami dogłębnie ogrom bólu i cierpienia zadanego przez Zbigniewa Pielacha. Zdemoralizowana istota, bez kręgosłupa moralnego, działająca z sobie tylko znanych pobudek, potrafiąca zabić nastolatka, zamordować kobietę, torturować ludzi a także obedrzeć ze skory kota, mordować zwierzęta, brutalnie zabijać bezpańskie psy. Mąż znęcający się psychicznie nad żoną, ojciec, którego boja się jego własne dzieci, sąsiad, którego nienawidzą wszyscy okoliczni mieszkańcy, człowiek rozsiewający wokół siebie aurę zła. Taki był Zbigniew Pielach.

Na szczególną uwagę zasługuje postać Hanki żony Pielacha. Bogobojna, skromna, wykształcona kobieta, która tkwi w toksycznym związku tylko ze strachu o dzieci i... z powodu nierozerwalnego węzła małżeńskiego... Mimo wszystko nie jestem w stanie oceniać źle zachowania tej kobiety, chociaż bierność na krzywdę drugiego człowieka określa się mianem "współodpowiedzialności". Jestem jednak daleka od oskarżania tak zastraszonej i tak psychicznie udręczonej kobiety, jaką była Hanka...

Dzięki niebywale plastycznemu językowi Autor przenosi nas w świat, w którym popijano zajzajer z musztardówek, w dłoni trzymano papachę, płacono góralami i do miasta podróżowano ogórkiem. Można było się wzruszyć i uśmiechać pod nosem, gdyby tylko opowiadana historia nie mroziła krwi w żyłach.

Ostatnia wizyta to kolejna pozycja z serii Na F/Aktach Wydawnictwa Tomasza Sekielskiego Od Deski Do Deski. Historie przedstawione w kolejnych częściach serii stanowią wizję autora na autentyczne wydarzenia z przeszłości, które nie do końca zostały wyjaśnione. Dzięki takim pozycjom te historie "żyją", stanowią dowód na to, że mroczne czasy PRL-u rządziły się swoimi prawami, ale przede wszystkim takie książki udowadniają, że nie ma zbrodni doskonałej i winny powinien ponieść kare za zwyrodnialstwo, którego się dopuścił. Literatura faktu nie pozwala zapomnieć o krzyku ofiar i o tym, że zło na świecie było, jest i będzie...

czwartek, 20 kwietnia 2017

Krzyżyk niespodziany. Czas goralenvolk. Bartłomiej Kuraś, Paweł Smoleński [Izabelka]

TYTUŁKrzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk
AUTOR:  Bartłomiej Kuraś, Paweł Smoleński
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Czarne
GATUNEK: polska literatura współczesna
Zdjęcie autorskie Izabelka


Goralenvolk. Trudne słowo i trudny temat. 

Wydawnictwo Czarne pięknie wydało tę pozycję. Twarda oprawa, miła w dotyku okładka, piękne zdjęcie na okładce (jakkolwiek by do nie zabrzmiało), ciekawe fotografie pośród treści, no i ta treść...

Zaczęłam od tego co pierwsze rzuciło mi się w oczy, kiedy otworzyłam paczkę z przesyłką. Jakość wydania. Pierwszy plus.
Z obwoluty dowiedziałam się, że autorzy: Bartłomiej Kuraś to pisarz i dziennikarz urodzony w rodzinie góralskiej i zawodowo związany z tematyką Tatr i Podhala; Paweł Smoleński to reporter i publicysta. Dlaczego o tym piszę? Mnie się to wydaje istotne, gdyż ja, w trakcie czytania, poczułam i miłość do gór, i fachową rękę reportera.
Panowie wykonali kawał dobrej roboty. Treść przedstawiona jasno i klarownie, mnóstwo faktów, dat, nazwisk, cytatów. I jeszcze raz to podkreślę: dużo świetnych zdjęć, które dodają książce "smaczku". Albo ja po prostu lubię, kiedy w książce jest fotografika...

A jeśli chodzi o temat... 
Przyznam się szczerze, że pierwszy raz z tym tematem spotkałam się w książce "Śleboda" Małgorzaty i Michała Kuźmińskich. Nie przypominam sobie wcale faktu, aby ten temat był poruszany w szkole. Ale cóż się dziwić... Przecież ja zaczynałam edukacje w poprzednim ustroju politycznym, a kończyłam w XXI wieku. 
Goralenvolk to wstydliwa plama na historii naszego kraju. Przykład na to, że Polacy kolaborowali z Niemcami.

"Pomysł, że podhalańscy górale to w istocie Germanie rozpuszczeni w słowiańskim żywiole, był popularny wśród niemieckich naukowców przed II wojną światową".

Górale dostali kenkarty z literką "G".

"Na podstawie zachowanych dokumentów przeważa opinia, że karty "G" przyjęło osiemnaście-dwadzieścia procent mieszkańców Podhala, czyli około dwudziestu siedmiu tysięcy osób".

"Do dzisiaj trwa spór: czy było to raptem dwadzieścia siedem tysięcy, czy aż?".

Autorom udało się zachować bezstronność. Przedstawili temat bez oceniania, wysłuchując głosów z różnych stron. Opinię pozostawili czytelnikowi.
Pięknym podsumowaniem tych faktów historycznych jest zdanie księdza Mieczysława:

"Najważniejsze, żeby pamiętać, że wtedy nic nie było proste. Nie ma jednej miary, nawet dla tych samych uczynków. Nie ma jednej odpowiedzialności".

Wszystkich, których interesuje ta tematyka, zachęcam do sięgnięcia po książkę.
Mocno polecam.
Zdjęcie autorskie Izabelka

Gorzej być(nie)może. Małgorzata Falkowska [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Gorzej być (nie)może
AUTOR: Małgorzata Falkowska
WYDAWNICTWO: Videograf
GATUNEK: Powieść obyczajowa/Romans

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik


Pozwolą Państwo, że tę recenzję rozpocznę lirycznie...

"Gdy Ci smutno, gdy Ci źle, weź Falkoską poczytaj se" :D

Gorzej być (nie) może to tak radosna, optymistyczna lektura z jajem, że aż żal nie pobawić się z lekka recenzją tejże powieści ;)
Główna bohaterka to Zofia – skrzyżowanie legalnej blondynki z Violettą Kubasińską (jak podpowiadają mi internety) z serialu Brzydula. Puściutka, głupiutka, z tendencją do przekręcania słów, wyrażeń, zwrotów. Typowa blondyna (chociaż ciemnowłosa) z tipsami (czy, jak to się mawia bardziej współcześnie, bardziej trendy – z akrylami? żelami? hybrydami? kij wie, nie odróżniam jednych od drugich i trzecich;)). Zosi bardziej współczujemy jej poziomu IQ, niż zazdrościmy prezencji, bogactwa, bezstresowego trybu życia i kieszonkowego w wysokości pięciu tysiaków. Wszak Zosia to nie nastolatka, tylko dorosła kobieta z bezlitośnie ścigającą ją i sapiąca nad uchem trzecią dyszką. A Zosieńka w końcu zakończyła studia (kosmetologię), które trwały lat 10. I uwaga! Wybiera się na kolejne – seksuologię kliniczną. Może skłoniła ją do tego potrzeba poszukiwania samej siebie, może potrzeba dalszego rozwoju, a może pogłębiania swoich talentów prezentowanych w branży filmowej. Wszak jako odtwórczyni głównej roli kobiecej w filmach porno odnosi niemały sukces, więc cóż zaszkodzi zdobyć wiedzę merytoryczną w tym zakresie? Ale to nie wszystko. Rok 2016 przyniesie Zosi wiele zmian, rzekłabym, fundamentalnych. Przyjaciele i rodzina głównej bohaterki postarają się o to, aby wrażeń nie zabrakło.

Gorzej być (nie) może to idealna książka na chandrę i przecinek w bardzo wymagających, eksploatujących intelektualnie pozycji. Zosia wraz z przyjaciółkami zagwarantuje kilka godzin przezabawnej lektury, której nie sposób czytać inaczej niż z bananem na twarzy. Perypetie rozpuszczonej do cna młodej panny, która jest pełnokrwistą egoistką, wprowadzają czytelnika w błogi stan odprężenia umysłowego. Głupiutka, ale przekonana o swej nieskazitelności Zosia, jej uwielbienie przepychu i umiejętność przekręcenia absolutnie każdego powiedzenia, po prostu bawi. Jednak im dłużej przebywamy w świecie bogatej dziedziczki z TYCH Majerów, dostrzegamy subtelne, ale wyczuwalne zmiany. Egocentryzm powoli się wycofuje, wygodnictwo rozmazuje, umiłowanie nicnierobienia drobnymi kroczkami schodzi na drugi plan. Perfidne i bardzo pomysłowe plany wdrażane w życie przez najbliższych Zosi przynoszą korzyści. I znaczne zmiany w osobowości pustej, cukierkowatej Zosi. Głowna bohaterka odnajduje w sobie pokłady empatii, bezinteresowności i pewności, że istnie rzeczy, których nie da się kupić.

Książka zdecydowanie nie dla osób, które poszukują w książce głębi, przekazu i morału, bo takowych w niej nie uświadczysz (hmmm, czy aby na pewno? przyjaźń zawsze i wszędzie, na przekór obezwładniającej głupocie; dobro tkwi w każdym, czasem trzeba je tylko odgruzować; warto dać cząstkę siebie dla tych, którzy nic zaoferować nam nie mogą... bo nie wiemy tak naprawdę jak wielka nagroda nas czeka za bezinteresowność). Gorzej być (nie) może jest książką, bez urazy, łatwą i szybką. Ale daleka byłabym od nazwania jej "czytadłem" (nie cierpię tego słowa to obok grafomaństwa najgorszy epitet jakim można uraczyć dzieło rąk pisarza). Ma wątek główny, konsekwentnie i z wyczuwalna swobodą przez Autorkę rozwijany. Bardzo ciekawe, charakterystyczne postaci i przede wszystkim – naturalne, niewymuszone dialogi, które stanowią największy atut książki. Ze zniecierpliwieniem czekamy na najnowsze rewelacje błyskotliwej inaczej Zosi i ripostę jej przyjaciółek. Do tego cała masa komizmu sytuacyjnego (myślałam, że mojej wtopy podczas zaręczyn nie jest w stanie nic pobić, a tu zonk od Chajzera – Zośka dała radę;); zabawa we Włóczykija, tworzenie preparatu na porost włosów i metody odmierzania piwa). To wszystko składa się na bardzo przyjemną i sympatyczna lekturę, do której będę wracać w celu rozchmurzenia się i podbudowania ego :D

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

środa, 19 kwietnia 2017

Martwe ciało Mavericka. Anna Kapes [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Martwe ciało Mavericka
AUTOR: Anna Kapes
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: Fantasy
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik


Jak miło czasem wyjść z wytyczonych przez siebie schematów czytelniczych i rzucić się w świat zupełnie nieznany. Dla mnie – miłośniczki krwawych kryminałów i skomplikowanych thrillerów fantastyka to świat niezbadany i niepewny, w który rzadko wkraczam z własnej, nieprzymuszonej woli. Ten "skok bok" z fantastyką zaliczam do bardzo udanych;)

To przebudzenie Maverick z pewnością nie uzna za udane. Dziwna pustka w głowie, spowolnione ruchy, ograniczona widoczność i pustka wewnątrz... i dookoła... Ale najgorsze jest miejsce, w którym Maverick się obudził – małe, drewniane pomieszczenie za bardzo przypomniało trumnę, żeby nią nie być. Maverick przy pomocy bardzo wyedukowanego czerwia o wieloczłonowym imieniu uzmysławia sobie, że nie żyje. Według naszej – ludzkiej – terminologii Maverick jest zombie. Jedak od razu rzucają się w oczy pewne dziwne elementy – Maverick z pewnością nie jest bezmózgim, anemicznym stworem. Myśli, czuje i porusza się bardzo sprawnie...dopóki po raz kolejny nie urwie mu się ręka;) Maverick wraz z grupa znajomych postanawia dokonać apokalipsy! Zombie chcą przejąć panowanie nad światem. Docelowo zamierzają zmienić świat na lepszy – bez głodu, biedy, bez podziałów klasowych.  a przede wszystkim świat bez czasu, który ogranicza życie. Zlikwidowany zostanie ból,  strach, nienawiść, współzawodnictwo. I podobno, zostałoby tylko piękno i równość. Po drugiej stronie barykady stoją bogowie Mortimer, którego zaniedbania doprowadziły do "zombiakowej afery" wraz z pomocnikami (m.in. z Hansą i Shakirą) i próbują uratować świat przed globalną katastrofą zombie. Jednak problem okazuje się bardziej złożony niż przypuszczali.
W tak zwanym międzyczasie Maverick spotyka miłość swojego życia (nie-życia?), pomaga przyjaciołom oraz mierzy się, po raz kolejny, z mafią.

Martwe ciało Mavericka to książka nasycona specyficznym humorem, wizją apokaliptycznego świata, w którym rzeczywistość miesza się z nierealnością. Chociaż w przypadku książek tego typu trudno mówić o realności. Istnieją jednak pewne elementy, które pojawiają się zarówno w bardzo "przyziemnej książce", jak i takiej będącej przedstawicielką fantasy. Przyjaźń, miłość, pokonywanie uprzedzeń. Tak całkiem na poważnie – w książce można odnaleźć wiele wzruszających i naprawdę pięknych fragmentów.

Humor. Specyficzny humor. Jeśli czytelnik nie wdroży się w styl i nie podąży tokiem myślenia autorki to lektura może nie przypaść do gustu. Jest nasycona komicznymi dialogami, śmiesznymi sytuacjami oraz charakterystycznymi bohaterami. Na uwagę zasługują także potyczki słowne i sarkastyczne rozmówki miedzy bogami. No i ta okładka =) zwiastuje doskonałą zabawę i daleką podroż w odległe obszary wyobraźni.

Nie jestem specjalistką, ale mnie ta książka wciągnęła, rozbawiła, oderwała od rzeczywistości i spowodowała, że coraz śmielej patrze w księgarniach na półkę z fantastyką. Nie taki diabeł straszny ;)

wtorek, 18 kwietnia 2017

Krąg niewinnych. Valentin Musso [Izabelka]

TYTUŁ: Krąg niewinnych
AUTOR: Valentin Musso
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Albatros
GATUNEK: współczesna powieść francuska
Zdjęcie autorskie Izabelka


Doprawdy! Nadziwić się nie mogę! Dlaczego debiut autora zostaje wydany w Polsce jako druga jego książka? Kiedy czytałam "Zimne popioły" byłam przekonana, że to jest właśnie początek kariery tego Francuza. A tu klops. Wydawnictwo Albatros wydało "Krąg niewinnych" siedem lat po premierze we Francji. 

Valentin Musso to młodszy brat znanego pisarza Guillaume Musso, tego od "Papierowej dziewczyny" czy "Central Parku". Byłam bardzo ciekawa jak sobie poradził Valentin. Czy będzie "tym młodszym bratem" tego "znanego Musso"? Czy stworzy swoją "markę"? Czy bracia mają  podobną tematyka i styl ?
To wszytko wyjaśnię na końcu.

Tematyka jakże inna, co nie znaczy gorsza.

Pewien fotograf mieszkający w Pirenejach zgłasza zaginięcie brata. Kilka dni później ciało zostaje znalezione na górskim szlaku. Jest ono bardzo zmasakrowane i nosi ślady nieludzkich tortur. Wszyscy mieszkańcy są w szoku. W następnych dniach Vincent odkrywa tajemnicę brata: miał on żonę i dziecko. Tym bardziej dziwne się to wydaje, że mieszkał ze swoja obecną partnerką kilka domów dalej. Na płycie cd pojawia się prośba "Vincent. Chroń ich". Pan Nimier jedzie do swojego dawno nie widzianego ojca po wyjaśnienia. Postanawia odnaleźć bratanka i bratową.

Drugie morderstwo ma miejsce w renomowanym liceum w Nicei. Ginie tam nastolatek pchnięty nożem w niewyjaśnionych okolicznościach. I może nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że nie jest to jakieś podrzędne liceum na przedmieściach, ale szkoła w której uczą się TYLKO wybitnie uzdolnione dzieci. Wiecie, tacy najlepsi z najlepszych.

Oba te morderstwa wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. A jednak...

Mnie bardzo przypadł do gustu sposób poprowadzenia fabuły. Równolegle obserwujemy oba śledztwa. Autor nie od razu wszystko wyjaśnia, snuje domysły, podsuwa tropy, "wciska" niedomówienia. Moja ciekawość osiągnęła najwyższy pułap. Do tego pomiędzy rozdziałami "wstawki", które nie do końca rozumiałam, kiedy czytałam, a które pięknie dopełniły historie, kiedy skończyłam czytać. Bardzo intrygujące fragmenty.
Choć zakończenia można by się domyśleć, to wcale a wcale nie przeszkadza to w czytaniu. 
Autorowi udało się mnie zaciekawić i zaintrygować. Ale nie tylko sposobem narracji, ale też i tematami poruszanymi w lekturze. 
Zastawialiście się kiedyś co to znaczy wybitnie uzdolnione dziecko? Jak takiemu pomóc? Jak wspierać i rozumieć? Jak pokierować taką pociechą, aby umiało odnaleźć się później w społeczeństwie? A czy placówki oświatowe, w których uczą się tacy nastolatkowie są potrzebne? Warto tworzyć takie enklawy dla geniuszy? Nie wiem czy taki był zamiar autora, ale mnie się nasuwały właśnie takie pytania w trakcie lektury.
Pisarzowi udało się także w sposób prosty i zrozumiały wytłumaczyć takie pojęcia jak prekognicja czy psychokineza. Tajne projekty, wojskowe badania, telekineza, zjawiska paranormalne. Choć tematyka niezbyt łatwa dla przeciętnego czytelnika, to panu Musso udało się to wszystko "zgrabnie" wytłumaczyć. Nawet ja zrozumiałam.

Choć książka zupełnie inna niż "Zimne popioły", które mnie zachwyciły, to i tak uważam, iż jest to świetny debiut młodszego brata Musso. I mam świadomość, że nie każdemu przypadnie do gustu. Bo tę książkę zaliczano do kategorii "sensacja". Nie do końca mogę się z tym zgodzić, bo jest tu też wątek kryminalny i obyczajowy. W sumie takie pomieszanie gatunków.

Pierwszy krok na czytelniczym rynku uważam za bardzo udany. "Zimne popioły" mnie zachwyciły, więc nie pozostało mi nic innego jak czekać na kolejną książkę Valenitna Musso. Bo z pewnością po nią sięgnę. No bo tak chyba robią fanki: sięgają bez zastanowienia po następną książkę swojego ulubionego pisarza. A ja się przyznaję, że obaj bracia piszą świetnie. Ale... jeśli młodszy brat będzie się rozwijał w takim tempie, to jest szansa, że Guillaume zostanie zdetronizowany.

Podsumowując: świetnie poprowadzona fabuła, zaskakujące zwroty akcji, dobrze zbudowane napięcie, rewelacyjnie pobudzone zaciekawienie, wyraziści bohaterowie, trudna tematyka mistrzowsko wyjaśniona, pierwszorzędny język i styl.

Znalazłam tylko jedną wadę: za szybko się skończyła...

PS I mnie jednak okładka nie pasuje do treści....

PPS O kurczę! Kurczak mi uciekł z koszyczka i "wciął" się do zdjęcia ;)

Polecam.

Asiunia. Joanna Papuzińska [Izabelka]

TYTUŁ: Asiunia
AUTOR: Joanna Papuzińska
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literatura oraz Muzeum Powstania Warszawskiego
GATUNEK: opowieść dla dzieci
Zdjęcie autorskie Izabelka

Dziś będzie troszkę nietypowo. Bo i książka niestandardowa tematycznie. Przynajmniej dla mnie.

"Asiunia" została wydana w cyklu "Wojny dorosłych - historie dzieci" przez Wydawnictwo Literatura w koedycji z Muzeum Powstania Warszawskiego.  Do tej pory na rynku czytelniczym ukazało się 13 książek, których lista znajduję się na stronie wydawnictwa. Ja znam tylko kilka z nich, jak np. "Wszystkie moje mamy" Renaty Piątkowskiej o Irenie Sendlerowej czy "Ostatnie piętro"Ireny Landau.
Uważam pomysł wydania tego cyklu za bardzo udany. Sama miałam kiedyś problem jak wytłumaczyć dzieciom niektóre tematy związane z wojną. Ta seria jest dla takich ciekawskich pociech. Ale, w sumie, i dla rodziców też. Nie ma w tych lekturach ani epatowania okrucieństwem ani straszenia.

W "Asiuni" pokazany jest czas wojny oczami pięcioletniej dziewczynki. Ale bez taniego dramatyzmu i paraliżującego strachu.  Kiedy "znika" mama i nagle trzeba zamieszkać z obcą rodzina, to wszystko staje się niezrozumiałe. Nie ma już bliskich ani mleka w ulubionym kubku. Trzeba być grzecznym i często się przeprowadzać. Chować się po usłyszeniu syreny alarmowej i jeść to, co akurat jest. A częściej przecież nie ma jedzenia. Nosić "okropnie gryzący sweter", zrozumieć słowa "na froncie" i "przedwojnie" albo "pomyślunek".

Pozycja ta została napisana prostym i ciekawym językiem dostosowanym dla dzieci w wieku 6-10 lat.  Całości dopełniają rysunki Macieja Szymanowicza, autora okładek i książek dla dzieci. Mnie one bardzo dobrze pasują do treści i nadają jej odpowiedni klimat. Pięknie wydana.

Historia ta została objęta Patronatem Honorowym Rzecznika Praw Dziecka.

Polecam.
Zdjęcie autorskie Izabelka