TYTUŁ: Ostatni pociąg do Paryża
AUTOR: Michele Zackheim
WYDAWNICTWO: Dom wydawniczy PWN Sp. z o.o.
GATUNEK: powieść obyczajowo-historyczna
Zdjęcie autorskie Izabelka |
Przedstawiam Wam dziś książkę, która ma szansę na tytuł "Zaskoczenie roku". Dlaczego? Bo spodziewałam się kolejnej powieści o zakazanej miłości w czasie wojny, a dostałam... no właśnie co?
Dziś o tym, że literatura z "półki wojennej" potrafi mnie jeszcze zadziwić...
To moje pierwsze spotkanie z autorką. W Polsce została wydana tylko ta jedna jej książka, choć napisała ich kilka, jak chociażby "Córka Einsteina", którą z chęcią bym też przeczytała. Czekam na polską premierę.
Autorka to pisarka urodzona w 1941 roku w Nevadzie. Oprócz pisania realizuje się w dziedzinie sztuk plastycznych. To jest, jak dla mnie, ważna informacja.
Tak, wiem. Powtórzę się. Na odbiór każdej lektury ma wpływ wiele czynników. Pierwsze co zwraca uwagę czytelnika to okładka. Ta bardzo mi przypadła do gustu. Klimatyczna i wspaniale oddaje treść.
Na jednej z pierwszych stron Pani Michele napisała, że historia przedstawiona na kartach jej powieści jest oparta na faktach.
"W roku 1937 roku w Paryżu niemiecki obywatel, niejaki Eugen Weidmann, uprowadził moją daleką kuzynkę".
Choć, przyznaje też, że niektóre postacie są tworem jej wyobraźni.
I to też lubię w powieściach: połączenie faktów z kreatywnością autora.
Samą historię można przedstawić w kilku zdaniach. Lata 30 XX wieku. Amerykańska reporterka, Rose Manon, dostaje oddelegowana do Paryża jako korespondentka zagraniczna. A ponieważ świetnie sobie radzi, szef redakcji wysyła ją do Berlina. Przypominam tylko, że to ten czas kiedy to Pan Hitler dochodzi do władzy. I może nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że Rose jest pół-Żydówką. Choć w amerykańskim paszporcie nie ma o tym mowy... W Berlinie poznaje Leona. Chłopak jest grawerem i "pracuje" dla nazistów. Między młodymi rodzi się uczucie...
I zaraz usłyszę: O, historia jakich wiele!
I tutaj muszę się NIE zgodzić.
Koleje losu przedstawione są z perspektywy osiemdziesięciosiedmioletniej Rose, która w 1992 roku, w wyniku likwidacji redakcji, dla której pracowała, dostaje z powrotem kufer ze swoimi tekstami i pamiątkami. I wtedy odżywiają wspomnienia. Panna Manon opowiada o wydarzeniach swojego życia wplatając uwagi i refleksje, które jej się nasuwają pod koniec tak długiego i ciekawego żywota.
Porównuje wiele zdarzeń, rozmyśla nad swoim ziemskim czasem próbując je podsumować, zastanawia się nad swymi wyborami i tęskni za Leonem. Trochę nostalgicznie, ale bez przesady. Refleksyjnie.
Sam romans, bo chyba tak można nazwać tę znajomość, przedstawiony jest niezbyt szczegółowo, co mnie akurat odpowiadało. On Żyd, ona pół-Żydówka, Berlin, lata trzydzieste XX wieku. No nie mogło być sielsko i spokojnie. Szczególnie, że Leon skrywa tajemnicę, od której zależy życie wielu osób. Jak dla mnie, miłości w sam raz.
Kolejny element tej powieści na który zwróciłam uwagę, to sposób w jaki autorka przedstawiła nastroje w Europie w przededniu wojny. Opisy STRACHU są wręcz namacalne. Sposoby działania nazistów, zachowania cywilów wobec żydowskich sąsiadów ( i nie ważne czy francuskich czy niemieckich), polityka Hitlera, opisy wydarzeń po wprowadzeniu ustaw norymberskich, różne postawy samych Żydów wobec niemieckiej polityki, zastraszanie, przemoc, niedowierzanie. To wszystko niby jest mi znane z innych pozycji. Ale ta wyróżnia się tym, że są to obserwacje kobiety, która nie jest Europejką. Nie ma doświadczeń i nie jest przesiąknięta kulturą Starego Kontynentu. Ma zupełnie inne podejście do wielu spraw. Czytałam z zaciekawieniem.
Zwróciłam też uwagę na to, że Rose porównuje krajobrazy widziane z okien pociągu. Bo przecież jako korespondentka zagraniczna, a później wojenna, dużo podróżuje po Europie. Zachwyca się zielenią, widokami, kulturą i zestawia je z krajobrazami znanymi z Nevady. Trochę inne spojrzenie na tak dobrze znane nam tereny. Tak, to zdecydowanie ciekawy zabieg.
No i same fakty dotyczące porwania i procesu. Zainteresowanie mediów całą sprawą, proces sądowy i wykonanie wyroku ciekawie przedstawione. Jedzenie, picie i palenie podczas rozprawy... Nie mogę napisać nic więcej, gdyż musiałabym zdradzić istotne wątki fabuły. A tego bardzo nie chcę zrobić. Taki ładny kawałek historii francuskiego prawodawstwa.
I na koniec jeszcze dwie kwestie na które zwróciłam uwagę.
Relacje pomiędzy członkami rodziny Rose. Matka, która była bardzo egocentryczna. Wzbudzała we mnie same negatywne uczucia. Zimna i oschła ....brrr... I ojciec, który milcząco się na wszystko zgadzał. I dalsza rodzina, która się odcięła, bo...
To jak została przedstawiona praca amerykańskiej korespondentki w Europie bardzo mi przypadło do gustu. Nie zawsze było ciepło i wygodnie. I te ciągłe podróże, to ciągłe uczucie niepewności. Zdecydowanie interesująco pokazane.
"Ostatni pociąg do Paryża" to nie jest najlepsza książka o drugiej wojnie światowej jaką czytałam. I nie rzuca na kolana. Ale mnie się spodobała z tych kilku powodów o których pisałam wcześniej.
I dlatego polecam.
Zdjęcie autorskie Izabelka |