TYTUŁ: Nic oprócz strachu
AUTOR: Magdalena Knedler
WYDAWNICTWO: Czwarta Strona
GATUNEK: Kryminał
GATUNEK: Kryminał
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Wielki szacunek dla autorki, która przez ponad 500 stron w naprawdę pięknym stylu i barwnym językiem potrafiła rozwijać i brnąć na oślep w koszmarnie nudną i irracjonalną zagadkę kryminalną. Nic oprócz strachu to fatalna powieść, która nie spełnia norm przyzwoitego kryminału. Brak dynamiki akcji, brak interesującej zagadki, brak racjonalnego wyjaśnienia, brak barwnych postaci i ciekawych zwrotów akcji. Irytujący bohaterowie, nudne rozwinięcie akcji. W tej książce nie ma nic z kryminału. Wszak ciągle odwoływanie się do znanych autorów i ich dzieł (Mankell,Christie, Dumas, Oscar Wild) nie jest gwarancją sukcesu książki. Nie pomaga tez fakt osadzenia powieści w Szwecji, w miejscowości Ystad (Mankellowi się udało, Knedler niekoniecznie).
Komisarz Anna Lindholm, próbuje podźwignąć swoje życie i swoje małżeństwo po wypadku samochodowym, w wyniku którego jej mąż Vidar przestaje chodzić. Lekarze są zgodni – resztę życia ten bogaty projektant spędzi na wózku inwalidzkim. Zgodne i udane małżeństwo zostaje wystawione na próbę. Anna obwinia siebie, Vidar nie zaprzecza. Rzekomym zleceniodawcą tego wypadku jest Narcyz skazany na dożywocie (dzięki śledztwu prowadzonemu właśnie przez Annę) za zamordowanie wielu kobiet. Jednak nic nie jest takie jak się wydaje, ponieważ Anna zaczyna dostawać tajemnicze listy z cytatami dzieł Oscara Wilda... a Narcyz zostaje otruty. Sprawa dodatkowo się komplikuje, kiedy w podobnych okolicznościach - czyli poprzez otrucie – ginie sławna śpiewaczka operowa.
Anna, wraz ze swoim partnerem Ingvarem zaczynają nieudolne śledztwo, wciąż napotykają nowe niewyjaśnione fakty i najczęściej lądują w ślepej uliczce.
Równolegle ze śledztwem rozwija się wątek obyczajowy i dylematy moralne Anny. Jej trudne relacje z matką i z siostrą.
Jedynym elementem, który cieszy oko, podczas czytania Nic oprócz strachu jest, jak już wspomniałam, barwny język i umiejętne nim operowanie. Dialogi nie wydają się drętwe, opis miejsc i postaci całkiem dobry. Ale cała reszta to porażka...
Najbardziej zirytował mnie fakt, że rozwiązanie zagadki jest takie... głupie. Człowiek, czytający tak grubaśny kryminał, który odbiera nam kilka dni, w którego świat wnikamy, kończy się tak irracjonalnie: "tak bo tak". Te wtręty w postaci przemyśleń mordercy na początku rozdziałów (zabieg rodem z Lackberg) to pomysł zupełnie nietrafiony, zbędny i nic nie wnoszący.
Główna bohaterka, Anna, wydaje się głupią gąską, która non stop powtarza "ojej, jaka ja byłam głupia, że tego nie zauważyłam. Ojej". W śledztwie bierze udział zadziwiająca liczba osób, bo i gosposia, i siostra operowej śpiewaczki i ni z gruchy ni z pietruchy pojawia się dawny przyjaciel Anny – Lajon, który, ma najwięcej oliwy w głowie i najlepsze pomysły na rozwiązanie tajemniczych zgonów.
Ciągłe przemieszczanie się Anny z Polski do Szwecji i ze Szwecji do Polski, w międzyczasie zahaczając o Wenecję...nuda! totalna nuda.
W Nic oprócz strachu może i elementy puzzli łączą się w całość, ale obraz z nich powstały jest bardzo nieciekawy. Nietrafiony tytuł, nieciekawi bohaterowie, cała masa niepotrzebnych elementów (list z cytatami, wstawki przemyśleń mordercy). Nie. Nie. Nie.
Komisarz Anna Lindholm, próbuje podźwignąć swoje życie i swoje małżeństwo po wypadku samochodowym, w wyniku którego jej mąż Vidar przestaje chodzić. Lekarze są zgodni – resztę życia ten bogaty projektant spędzi na wózku inwalidzkim. Zgodne i udane małżeństwo zostaje wystawione na próbę. Anna obwinia siebie, Vidar nie zaprzecza. Rzekomym zleceniodawcą tego wypadku jest Narcyz skazany na dożywocie (dzięki śledztwu prowadzonemu właśnie przez Annę) za zamordowanie wielu kobiet. Jednak nic nie jest takie jak się wydaje, ponieważ Anna zaczyna dostawać tajemnicze listy z cytatami dzieł Oscara Wilda... a Narcyz zostaje otruty. Sprawa dodatkowo się komplikuje, kiedy w podobnych okolicznościach - czyli poprzez otrucie – ginie sławna śpiewaczka operowa.
Anna, wraz ze swoim partnerem Ingvarem zaczynają nieudolne śledztwo, wciąż napotykają nowe niewyjaśnione fakty i najczęściej lądują w ślepej uliczce.
Równolegle ze śledztwem rozwija się wątek obyczajowy i dylematy moralne Anny. Jej trudne relacje z matką i z siostrą.
Jedynym elementem, który cieszy oko, podczas czytania Nic oprócz strachu jest, jak już wspomniałam, barwny język i umiejętne nim operowanie. Dialogi nie wydają się drętwe, opis miejsc i postaci całkiem dobry. Ale cała reszta to porażka...
Najbardziej zirytował mnie fakt, że rozwiązanie zagadki jest takie... głupie. Człowiek, czytający tak grubaśny kryminał, który odbiera nam kilka dni, w którego świat wnikamy, kończy się tak irracjonalnie: "tak bo tak". Te wtręty w postaci przemyśleń mordercy na początku rozdziałów (zabieg rodem z Lackberg) to pomysł zupełnie nietrafiony, zbędny i nic nie wnoszący.
Główna bohaterka, Anna, wydaje się głupią gąską, która non stop powtarza "ojej, jaka ja byłam głupia, że tego nie zauważyłam. Ojej". W śledztwie bierze udział zadziwiająca liczba osób, bo i gosposia, i siostra operowej śpiewaczki i ni z gruchy ni z pietruchy pojawia się dawny przyjaciel Anny – Lajon, który, ma najwięcej oliwy w głowie i najlepsze pomysły na rozwiązanie tajemniczych zgonów.
Ciągłe przemieszczanie się Anny z Polski do Szwecji i ze Szwecji do Polski, w międzyczasie zahaczając o Wenecję...nuda! totalna nuda.
W Nic oprócz strachu może i elementy puzzli łączą się w całość, ale obraz z nich powstały jest bardzo nieciekawy. Nietrafiony tytuł, nieciekawi bohaterowie, cała masa niepotrzebnych elementów (list z cytatami, wstawki przemyśleń mordercy). Nie. Nie. Nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz