Zdjęcie autorskie Izabelka
Ale to fajna książka jest! (piszę fajna, choć nie lubię tego słowa w odniesieniu do książki).
Naprawdę! Dawno się tak dobrze nie uśmiałam jak przy tej lekturze!
Zacznę jednak od minusów:
– okładka OKROPNA! Wcale, a wcale nie pasuje do treści!
– brak reklamy tej pozycji! Trzeba zatrudnić speców od marketingu, którzy zajęli się Dziewczyną z pociągu.
– tytuł też bym zmieniła, choć dokładnie nie wiem na jaki, może Rose i XX wiek.
I to tyle jeśli chodzi o wady.
Świetnie napisana opowieść o Rose, kucharce, która przeżyła 105 lat, a przyszło jej żyć w najbardziej "ciekawym" i burzliwym wieku, wieku XX. Urodzona w 1907 roku jako uboga Ormianka, żyje pełnią piersią kierując się mottem: humor, seks i zemsta. Bierze udział w wielkich wydarzeniach XX wieku: ludobójstwo w Armenii, obie wojny światowe, Holocaust, rządy Mao. Jest optymistką i bierze od życia to, co dostaje. Z uśmiechem.
Rose przeżywa wiele dramatów osobistych, które mogłyby złamać niejednego człowieka. Ale nie Rose. Zawsze optymistycznie nastawiona do życia, z niekończącą się ochotą na seks, z rządzą zemsty w kieszeni.
Kiedy przeczytałam, że jest to "przezabawna opowieść o Rose", to stwierdziłam, że jest to w sam raz lektura na lipcową niedzielę. Ale nic z tego! Nie jest "przezabawna"... Opowieść o Rose to słodko–gorzki koktajl z duża ilością pieprzu...
To czasami śmiech, a czasami śmiech przez łzy. Bo cóż jest zabawnego w śmierci wszystkich najbliższych? Albo patrzeniu na rzeź sąsiadów i znajomych? Albo udział w przemocy fizycznej i psychicznej wobec dzieci? Nic!
Ale są też zabawne momenty, kiedy Rose opowiada o seksie z mężczyznami albo, jak ich kąśliwie opisuje, albo jak tworzy potrawy.
Mnie też podobała się formuła tej książki, bo każdy rozdział rozpoczynał się tak samo: Morze Czarne 1915, Marsylia 1917, Górna Prowansja 1925, Paryż 1940 itd.
Rozdziały są krótkie, fabuła wciągająca, słownictwo proste, ale bogate. I do tego mnóstwo "smaczków", które powodują, że tę książkę trudno odłożyć zanim się nie skończy czytać.
Oto garść cytatów (albo jak ktoś woli "smaczków"):
Nie znoszę ludzi, którzy się skarżą. A takich nie brakuje na tej ziemi. Dlatego mam problem z ludźmi.
W wieku niemal stu pięciu lat pozostał mi cienki głosik, pięć dobrych zębów, wyglądam jak sowa i nie pachnę fiołkami.
W dniu moich urodzin na świecie żyły już trzy osoby, które miały zdziesiątkować ludzkość: Hitler miał osiemnaście lat, Stalin dwadzieścia osiem, a Mao-trzynaście. Wpadłam jak śliwka w kompot.
Człowiek pracuje, ale Chińczyk pracuje więcej.
Gdy nic się nie układa, nie ma lepszego lekarstwa na smutek niż gotowanie.
Nie bójcie się iść pod prąd. Tylko martwe ryby płyną z prądem.
Książka ląduje na półce zostaje "na zawsze", a Rose zostaje moją przyjaciółką...na zawsze!
Polecam!
Wspaniała lekcja historii XX wieku i porządna dawka mądrości życiowej i optymizmu (choć ta mądrość jest czasami dyskusyjna).
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz