czwartek, 7 lipca 2016

Rzymski poranek. Virginia Baily

TYTUŁ: Rzymski poranek
AUTOR: Virginia Baily
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Czarna Owca


zdjęcie autorskie Izabelka


Czasami spotykam w swoim życiu takie książki, które, mam wrażenie, są napisane specjalnie dla mnie. Znajduję w nich dokładnie to, czego szukam... I ta powieść taka jest. Ale po kolei...

Jest Rzym, rok 1943 rok. Przypadkowo spotykają się dwie kobiety: jedna jest Włoszką i ucieka z miasta do rodziny na wieś, a druga wraz z rodziną jest ofiarą łapanki urządzonej przez okupanta. Spojrzenia kobiet się krzyżują i Żydówka "oddaje" najstarsze dziecko, chłopca o imieniu Daniele, uciekającej rzymiance. To są te ułamki sekund, które odmieniają życie...

Przenosimy się trzydzieści lat później... Chiara, przybrana matka Daniele, mieszka w Rzymie. Mieszka sama i wiedzie, na pozór, szczęśliwe życie. Tylko od czasu do czasu nawiedzają ją wspomnienia o uratowanym chłopcu. Nie ma z nim kontaktu, nie wie czy żyje... Aż któregoś popołudnia odbiera telefon od pewnej nastolatki z Walii. 

Tak, w bardzo dużym skrócie, można opisać fabułę tej książki.

Co łączy ją z obcą dziewczyną z dalekiego kraju? Dlaczego wypytuje ją o czasy sprzed swoich narodzin? Jaki udział w wydarzeniach ma ksiądz, którego obowiązuje tajemnica spowiedzi? Czy w życiu można wszystko wybaczyć? Czy dobra pamięć jest błogosławieństwem czy przekleństwem?  Czy można żyć bez rodziny i korzeni ? A jak żyć, gdy nagle okazuje się, że Twoje życie to bańka mydlana oparta na kłamstwach i półprawdach?

Oprócz wciągającej fabuły, książka napisana jest pięknym językiem. Akcja toczy się niespiesznie, czasami zwalniając, czasami przyspieszając. Powieść toczy się dwutorowo: w 1943 roku i 1973. Przeskoki w czasie są poprowadzone mistrzowsko. Wszystkie fakty są nie do końca ujawnione i nie do końca wyjaśnione. Autorka pomału uchyla tajemnice... Zakończenie, choć przewidywalne, to daje nadzieję, że pomimo wielu katastrof w życiu, zawsze można liczyć na happy end.
Polecam.
PS Pięknie opisany Rzym. Aż nabrałam ochoty na włoski deser: panna cotta i kawę po włosku. Mniam mniam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz