TYTUŁ: Pustki
AUTOR: Andrew Michael Hurley
WYDAWNICTWO: W.A.B.
GATUNEK: Thriller
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Mam mieszane uczucia i mętlik w głowie. Bo niby wszystko jest w porządku: rewelacyjny klimat, wyraziste postaci i zagadka z przeszłości. Ale brakuje w tej książce tempa, jest mdła, a akcja jakby grzęzła w mokradłach Pustek...
Narratorem Pustek jest Pan Smith, który w swoich wspomnieniach cofa się do rekolekcji wielkanocnych sprzed trzydziestu lat, kiedy to proboszcz nazywał go pieszczotliwie Tonto. Epizod, który miał wówczas miejsca kładzie się cieniem na jego życie. Nic nie było już normalne. Wszystkie późniejsze wydarzenie nosiły znamiona cudu, nierealności i mistycyzmu.
Tonto wraz z rodzicami, niepełnosprawnym bratem Hanny'm, księdzem Bernardem oraz niewielką grupką wiernych udają się na tydzień odnowy duchowej. Swego rodzaju rekolekcje, oczyszczenie duszy oraz kolejną próbę uzdrowienia Hannego w źródełku świętej Anny odbywają w Coldbarrow - przez nich zwane Pustkami ("dziki i jałowy kawał angielskiego wybrzeża"). To właśnie wtedy dochodzi do niewyjaśnionych i niezrozumiałych przez Tonto wydarzeń, które wystawiają na próbę jego wiarę w Boga, wiarę w cuda i wiarę w ludzi.
Autor w bardzo trafny sposób podejmuje się charakterystyki poszczególnych postaci. Na uwagę zasługuje przede wszystkim postawa Mamy oraz wcześniejszego proboszcza i siewcę słowa - księdza Wilfreda, który umiera w niejasnych okolicznościach. Oboje są głęboko wierzący i nad wyraz łatwo nadinterpretują słowa Pisma Świętego naginając je do swoich potrzeb i do osiągnięcia własnych celów. Taka postawa ociera się wręcz o fanatyzm religijny, który nie służy zarówno samej wierze jak i codziennemu życiu.
Hurley dotyka bardzo ważnego tematu, jakim jest wiara i popadanie w skrajności. Wszak metody karania chłopców, np.: za masturbację poprzez nakaz ściskania w dłoniach pokrzyw, zakrawa na absurd. Autor w delikatny sposób ukazuje jak wielką siłę ma jednostka - ksiądz Wilfred swoim fanatyzmem nie tylko mieszał w głowach, doprowadzał do kłótni rodzinnych, ale paradoksalnie odsuwał ludzi od Boga.
Nasza wiara jest, kolokwialnie mówiąc, "lajtowa". Nie jestem kulturoznawcą, ani religioznawcą, ale ze zwyczajnych obserwacji wnioskuję, ze w Polsce jest totalna swoboda jeśli chodzi o interpretację wiary i podejście ludzi do bycia jednostką wspólnoty parafialnej. Nie mamy restrykcyjnych nakazów, mam bardzo dużo swobody... i mimo tej wolności tak mało ludzi głębokiej wiary. Nasuwa się refleksja - gdyby Katolicyzm był bardziej rygorystycznym wyznaniem, zapewne wiernych byłoby więcej... Szkoda, naprawdę szkoda, że ludzi tak łatwo zrazić do Boga, poprzez moherowe berety, poprzez proboszcza kochającego mamonę, poprzez wizję przypadków moletowania, alkoholizmu w kościele. Już kiedyś o tym wspominałam,ale powtórzę, nie możemy kształtować naszej wiary w Boga tylko przez pryzmat Kościoła i kapłanów. Oni są naszą kładką - pomocą w przejściu na drugą stronę, jeśli kładka jest zerwana, szukajmy innych rozwiązań, ale nie poddawajmy się w podróży na drugą stronę.
Lektura Pustek uświadomiła mi jak wielką krzywdę może wyrządzić społeczeństwu zły kapłan i podatni na sugestie, nieasertywni ludzie.
Poza głównym, i jak dla mnie kluczowym wątkiem fanatyzmu, pojawia się oczywiście zagadka. Ale dla mnie "gra drugie skrzypce", dlatego tak ciężko odnieść się do tej książki jako do thrillera. Szkoda, że autor chciał jakby na siłę wtłoczyć kryminalną tudzież mistyczną? zagadkę a nie skupił się na tych religijnych kwestiach i moralnych dylematach.
Pustki to dobra książka, dopracowana, klimatyczna i dająca do myślenia. Jednak nie mogę wyrzucić z moich myśli porównania jej do pięknego samochodu: dajmy na to mojego wymarzonego BMW X5 z wielkimi felgami, skórzanym wnętrzem, automatyczną skrzynią biegów, napędem na cztery koła i 8 sekundami do setki...ale nie działającym gazem... Niby piękny, dopracowany, ale szybka jazda nie w jego zasięgu... Tak też jest z Pustkami. Pozostaje nam nie zwracać uwagi na walory mechaniczne, tylko skupić się na wnętrzu;)
Narratorem Pustek jest Pan Smith, który w swoich wspomnieniach cofa się do rekolekcji wielkanocnych sprzed trzydziestu lat, kiedy to proboszcz nazywał go pieszczotliwie Tonto. Epizod, który miał wówczas miejsca kładzie się cieniem na jego życie. Nic nie było już normalne. Wszystkie późniejsze wydarzenie nosiły znamiona cudu, nierealności i mistycyzmu.
Tonto wraz z rodzicami, niepełnosprawnym bratem Hanny'm, księdzem Bernardem oraz niewielką grupką wiernych udają się na tydzień odnowy duchowej. Swego rodzaju rekolekcje, oczyszczenie duszy oraz kolejną próbę uzdrowienia Hannego w źródełku świętej Anny odbywają w Coldbarrow - przez nich zwane Pustkami ("dziki i jałowy kawał angielskiego wybrzeża"). To właśnie wtedy dochodzi do niewyjaśnionych i niezrozumiałych przez Tonto wydarzeń, które wystawiają na próbę jego wiarę w Boga, wiarę w cuda i wiarę w ludzi.
Autor w bardzo trafny sposób podejmuje się charakterystyki poszczególnych postaci. Na uwagę zasługuje przede wszystkim postawa Mamy oraz wcześniejszego proboszcza i siewcę słowa - księdza Wilfreda, który umiera w niejasnych okolicznościach. Oboje są głęboko wierzący i nad wyraz łatwo nadinterpretują słowa Pisma Świętego naginając je do swoich potrzeb i do osiągnięcia własnych celów. Taka postawa ociera się wręcz o fanatyzm religijny, który nie służy zarówno samej wierze jak i codziennemu życiu.
Hurley dotyka bardzo ważnego tematu, jakim jest wiara i popadanie w skrajności. Wszak metody karania chłopców, np.: za masturbację poprzez nakaz ściskania w dłoniach pokrzyw, zakrawa na absurd. Autor w delikatny sposób ukazuje jak wielką siłę ma jednostka - ksiądz Wilfred swoim fanatyzmem nie tylko mieszał w głowach, doprowadzał do kłótni rodzinnych, ale paradoksalnie odsuwał ludzi od Boga.
Nasza wiara jest, kolokwialnie mówiąc, "lajtowa". Nie jestem kulturoznawcą, ani religioznawcą, ale ze zwyczajnych obserwacji wnioskuję, ze w Polsce jest totalna swoboda jeśli chodzi o interpretację wiary i podejście ludzi do bycia jednostką wspólnoty parafialnej. Nie mamy restrykcyjnych nakazów, mam bardzo dużo swobody... i mimo tej wolności tak mało ludzi głębokiej wiary. Nasuwa się refleksja - gdyby Katolicyzm był bardziej rygorystycznym wyznaniem, zapewne wiernych byłoby więcej... Szkoda, naprawdę szkoda, że ludzi tak łatwo zrazić do Boga, poprzez moherowe berety, poprzez proboszcza kochającego mamonę, poprzez wizję przypadków moletowania, alkoholizmu w kościele. Już kiedyś o tym wspominałam,ale powtórzę, nie możemy kształtować naszej wiary w Boga tylko przez pryzmat Kościoła i kapłanów. Oni są naszą kładką - pomocą w przejściu na drugą stronę, jeśli kładka jest zerwana, szukajmy innych rozwiązań, ale nie poddawajmy się w podróży na drugą stronę.
Lektura Pustek uświadomiła mi jak wielką krzywdę może wyrządzić społeczeństwu zły kapłan i podatni na sugestie, nieasertywni ludzie.
Poza głównym, i jak dla mnie kluczowym wątkiem fanatyzmu, pojawia się oczywiście zagadka. Ale dla mnie "gra drugie skrzypce", dlatego tak ciężko odnieść się do tej książki jako do thrillera. Szkoda, że autor chciał jakby na siłę wtłoczyć kryminalną tudzież mistyczną? zagadkę a nie skupił się na tych religijnych kwestiach i moralnych dylematach.
Pustki to dobra książka, dopracowana, klimatyczna i dająca do myślenia. Jednak nie mogę wyrzucić z moich myśli porównania jej do pięknego samochodu: dajmy na to mojego wymarzonego BMW X5 z wielkimi felgami, skórzanym wnętrzem, automatyczną skrzynią biegów, napędem na cztery koła i 8 sekundami do setki...ale nie działającym gazem... Niby piękny, dopracowany, ale szybka jazda nie w jego zasięgu... Tak też jest z Pustkami. Pozostaje nam nie zwracać uwagi na walory mechaniczne, tylko skupić się na wnętrzu;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz