TYTUŁ: Pani Furia
AUTOR: Grażyna Plebanek
WYDAWNICTWO: Znak Literanova
GATUNEK: Literatura współczesna
EGZEMPLARZ RECENZENCKI
Zdjęcie autorskie Izabelka |
Zacznę od tego, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Plebanek. Nie czytałam nic wcześniej, więc nie mam punktów odniesienia. I jednocześnie jest to najnowsza powieść autorki.
Pierwsze co mnie zachwyca w tej książce to okładka. Jest niesamowita! Magiczna i przykuwająca wzrok. I świetnie pasuje do treści.
Druga rzecz na którą zwróciłam uwagę to piękny język. Niektóre zdania są jak proza na pograniczu poezji. Niczym wiersze zaplatane w prozę. Czytane przeze mnie po wielokroć. Takie "smaczki", które zachwycają.
"Afryka była kobietą.[...] Afryka była matką, kolebką cywilizacji, a kobiety, które wydawała na świat, były mocne i wymagające. Białe kobiety były słabsze, jakby ulepione z innej gliny.
[...] Czarne kobiety były szorstkie.
Białe kobiety były słodkie.
Czarne kobiety miały dzieci czarnych mężczyzn.
Białe kobiety miały pieniądze białych mężczyzn.
[...] Kobieta była polem walki. Deptanym, rozjeżdżanym, wciąż od nowa".
Albo:
"Wygląda jak gwóźdź. Za dużo włosów, za chuda, za wysoka".
Takich cytatów mogłabym tu wypisać mnóstwo, ale nie zrobię tego. Chcecie więcej, to sięgnijcie po książkę.
Eddy i jego żona zwana Mrówką mieszkają mieszkają w Kongo. Mają córkę Alię. Kiedy rodzina się powiększa, przeprowadzają się do Belgi. Tam matka Alii przesiaduje całymi dniami przed telewizorem niezainteresowana życiem rodzinnym. Obowiązki domowe przejmuje córka. Rodzi się kolejny brat Alii, a ojciec wraca sam do Kinszasy. Wszystko staje na głowie. Ale w problemach rodzinnych pomaga siostra Eddiego zwana Mama Issa.
Alia, która wkracza w okres dojrzewania i coraz więcej rozumie zostaje pozostawiona sama sobie. Musi radzić sobie z brakiem ojca, z niezaradną życiowo matką, z opieką nad rodzeństwem. To tylko pierwsza warstwa tej książki. Ważniejsze, moim zdaniem, są problemy Alii poza domem. Belgia to kraj w którym się wychowuje, a Kongo jest krajem jej urodzenia. W żadnym z tych krajów nie czuje się jak u siebie. A wołanie na nią przez ulicznych chłopaków "Hej, czekoladka" też nie pomaga. Alia całe życie musi walczyć o siebie i swoją tożsamość. I tak rodzi się Pani Furia, ta emocja która aż kipi w bohaterce. Jak ją wykorzysta?
Dopiero po przeczytaniu całej książki wyjawia się w pełni problem, który poruszyła Pani Plebanek. Problem Europy, miejsca wielokulturowego, gdzie termin uchodźca czy obcy nabierają coraz to innego znaczenia. Problemy z napływem ludzi z innych, niż europejski, kręgu kulturowego, z asymilacją, z dyskryminacją. Książka porusza też problem stereotypów. No bo jak to? Czarna kobieta z Kongo policjantką w Belgii? Jak jeszcze dołożymy do tych problemów niemożność dopasowania, bezrobocie, poczucie poniżania, przemoc to mamy niezbyt ciekawy obraz mieszkańców Europy. Tylko pojawia się pytanie: kto teraz jest ofiarą, a kto napastnikiem? Czy Belg pochodzenia kongijskiego, który stosuje przemoc wobec białych mieszkańców Belgii to jeszcze ofiara czy już oprawca? Czy dyskryminowanie za płeć, kolor skóry czy wyznanie jest zabronione bez względu na osobę, której dotyczy? Czy społeczeństwa multi-kulti są w stanie funkcjonować bezkonfliktowo?
Czy takie słowa: "Instruktor miał Erika za naiwniaka, a społeczeństwo wielokulturowe za europejski burdel" są symbolem współczesnych czasów?
Czy Europa, która miała być wielokolorowym patchworkiem nagle okazała się kawałkiem materiału rozłażącym się na szwach?
Pani Furia to nie tylko opowieść o kongijskiej dziewczynce o imieniu Alii, która wspina się po drabinie społecznej walcząc ze stereotypami dotyczącymi kobiet i czarnoskórych. To także opowieść o Europie i jej mieszkańcach, ich problemach zmieniających się jak kalejdoskopie, dylematach i frustracjach.
I na koniec nie sposób nie wspomnieć o śpiewnych opowieściach, które snuł Eddi córce przed snem. Opowieściach zasłyszanych w kongijskich wioskach, a przekazywanych sobie z ust do ust, zawsze z morałem. Piękne to były historie. Później także Alii zacznie je opowiadać.
W tej książce pojawia się też polski wątek. Alia poznaje dziewczynkę, która częstuje ją polskimi krówkami. A to są moje ulubione słodycze. Pojawia się też policjant polskiego pochodzenia.
Premiera książki 31 sierpnia 2016 roku.
Polecam.
"Wygląda jak gwóźdź. Za dużo włosów, za chuda, za wysoka".
Takich cytatów mogłabym tu wypisać mnóstwo, ale nie zrobię tego. Chcecie więcej, to sięgnijcie po książkę.
Eddy i jego żona zwana Mrówką mieszkają mieszkają w Kongo. Mają córkę Alię. Kiedy rodzina się powiększa, przeprowadzają się do Belgi. Tam matka Alii przesiaduje całymi dniami przed telewizorem niezainteresowana życiem rodzinnym. Obowiązki domowe przejmuje córka. Rodzi się kolejny brat Alii, a ojciec wraca sam do Kinszasy. Wszystko staje na głowie. Ale w problemach rodzinnych pomaga siostra Eddiego zwana Mama Issa.
Alia, która wkracza w okres dojrzewania i coraz więcej rozumie zostaje pozostawiona sama sobie. Musi radzić sobie z brakiem ojca, z niezaradną życiowo matką, z opieką nad rodzeństwem. To tylko pierwsza warstwa tej książki. Ważniejsze, moim zdaniem, są problemy Alii poza domem. Belgia to kraj w którym się wychowuje, a Kongo jest krajem jej urodzenia. W żadnym z tych krajów nie czuje się jak u siebie. A wołanie na nią przez ulicznych chłopaków "Hej, czekoladka" też nie pomaga. Alia całe życie musi walczyć o siebie i swoją tożsamość. I tak rodzi się Pani Furia, ta emocja która aż kipi w bohaterce. Jak ją wykorzysta?
Dopiero po przeczytaniu całej książki wyjawia się w pełni problem, który poruszyła Pani Plebanek. Problem Europy, miejsca wielokulturowego, gdzie termin uchodźca czy obcy nabierają coraz to innego znaczenia. Problemy z napływem ludzi z innych, niż europejski, kręgu kulturowego, z asymilacją, z dyskryminacją. Książka porusza też problem stereotypów. No bo jak to? Czarna kobieta z Kongo policjantką w Belgii? Jak jeszcze dołożymy do tych problemów niemożność dopasowania, bezrobocie, poczucie poniżania, przemoc to mamy niezbyt ciekawy obraz mieszkańców Europy. Tylko pojawia się pytanie: kto teraz jest ofiarą, a kto napastnikiem? Czy Belg pochodzenia kongijskiego, który stosuje przemoc wobec białych mieszkańców Belgii to jeszcze ofiara czy już oprawca? Czy dyskryminowanie za płeć, kolor skóry czy wyznanie jest zabronione bez względu na osobę, której dotyczy? Czy społeczeństwa multi-kulti są w stanie funkcjonować bezkonfliktowo?
Czy takie słowa: "Instruktor miał Erika za naiwniaka, a społeczeństwo wielokulturowe za europejski burdel" są symbolem współczesnych czasów?
Czy Europa, która miała być wielokolorowym patchworkiem nagle okazała się kawałkiem materiału rozłażącym się na szwach?
Pani Furia to nie tylko opowieść o kongijskiej dziewczynce o imieniu Alii, która wspina się po drabinie społecznej walcząc ze stereotypami dotyczącymi kobiet i czarnoskórych. To także opowieść o Europie i jej mieszkańcach, ich problemach zmieniających się jak kalejdoskopie, dylematach i frustracjach.
I na koniec nie sposób nie wspomnieć o śpiewnych opowieściach, które snuł Eddi córce przed snem. Opowieściach zasłyszanych w kongijskich wioskach, a przekazywanych sobie z ust do ust, zawsze z morałem. Piękne to były historie. Później także Alii zacznie je opowiadać.
W tej książce pojawia się też polski wątek. Alia poznaje dziewczynkę, która częstuje ją polskimi krówkami. A to są moje ulubione słodycze. Pojawia się też policjant polskiego pochodzenia.
Premiera książki 31 sierpnia 2016 roku.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz