poniedziałek, 7 listopada 2016

Dzieci Hitlera. Losy urodzonych w Lebensborn. Dorothee Schmitz-Koster, Tristan Vankann [Izabelka]

TYTUŁDzieci Hitlera. Losy urodzonych w Lebensborn
AUTORZY: Dorothee Schmitz-Koster, Tristan Vankann
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
GATUNEK: literatura faktu, historia

Zdjęcie autorskie Izabelka


Nie wiem co napisać. Znaczy wiem co, ale nie wiem jak.


Smutna to książka. O dzieciach niechcianych, adoptowanych przez niemieckie rodziny, oderwanych od kraju przodków, żyjących z piętnem instytucji, w której przyszli na świat.
„Dzieci Hitlera” to owoc siedemnastu lat pracy, w czasie której autorka dotarła do stu trzydziestu osób, które przyszły na świat w domach Lebensborn. Spośród wielu tysięcy urodzonych dotarła to takiej garstki. W książce opisała historię dwudziestu ofiar tej organizacji. Pomiędzy te historie wplotła rozdziały, które wyjaśniają idee i zasady funkcjonowania Źródła Życia.

Lebensborn był projektem rasowym. Z jego pomocą miała powstać rasa aryjska, aby pewnego dnia przejąć władzę na światem. Ta książka obala, w moim odczuciu, to założenie. Historie przedstawione przez autorkę pokazują, że ani niebieski kolor oczu, ani włosy koloru blond czy żadna inna cecha nie są wspólnym mianownikiem do tworzenia żadnej rasy. Losy bohaterów tej książki są bardzo różne: są samotnicy i rodziny wielodzietne, są heteroseksualni i homoseksualiści, są osoby ukrywające swoje miejsce narodzin i osoby głośno o tym mówiące, szukające przodków i niechcące ich znać. Nic tak naprawdę ich nie łączy. Oprócz poczucia bycia niechcianym, niosącym brzemię milczenia i niewiedzy o własnym pochodzeniu. Żyjący z piętnem rodziców-nazistów i w cieniu plotek o „nazistowskich farmach rozpłodowych”.  Nic z założeń tej organizacji SS…

Ale Lebesborn to nie tylko narodziny w domach porodowych, ale także porwania i germanizacja dzieci z krajów podbitych przez Niemcy. To także, w ramach akcji T4, usuwanie „życia niegodnego życia”. To także przymusowe adopcje porwanych dzieci przez niemieckie rodziny. To także zasłona milczenia zaciągnięta przez Niemców w kwestii wyjaśnienia pochodzenia tych dzieci.

Dorosłe już dzieci urodzone w tej organizacji założonej przez Himmlera, po latach założyły organizację o nazwie Lebensspuren czyli Ślady Życia. Organizują spotkania na całym świecie, dzielą się doświadczeniem i wzajemnie wspierają. Ale pragną też, jak przyznała jedna z bohaterek książki, prowadzić działalność edukacyjną. Chcą szerzyć fakty i dementować plotki o tej organizacji.

Książka jest pięknie wydana. Pani autorka wykonała świetną robotę reporterską. A pan Vankann zrobił zdjęcia osobom, z którymi były przeprowadzane rozmowy. Zdjęcia zrobiły na mnie kolosalne wrażenie. Są mistrzowsko wykonane. Ale oprócz tych zdjęć jest też sporo zdjęć z prywatnych archiwów. Dopełniają treść książki.

I na koniec refleksja: jestem wysoką, niebieskooką, o porcelanowej cerze kobietą, która była dzieckiem o blond włoskach. Cieszę się, że urodziłam się ponad trzydzieści lat po wojnie.
Polecam.

Zdjęcie autroskie Izabelka

Zdjęcie autorskie Izabelka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz