TYTUŁ: Teraz albo nigdy
AUTOR: Sarah Dessen
WYDAWNICTWO: Harper Collins
Ideał, perfekcja, nieskazitelność.
Sterylna bańka bez jakichkolwiek niedoskonałości. A co, jeśli ta
perfekcja zaczyna irytować, przeszkadzać? Uwiera jak kamień w bucie –
najpierw nieznacznie, potem nie do zniesienia.
Cały świat Macy wydaje się dopracowany w
najmniejszym szczególe. Ona sama żyje w iluzji o nieskazitelnym życiu z
poukładanymi w odpowiednich szufladkach dziedzinami życiowymi. Idealny
chłopak służbista, wyprany z emocji, dążący do zrealizowania
zamierzonych celów i tego, aby cele Macy był kompatybilne z jego
własnymi. Życie towarzyskie uzależnione i w pełni zsynchronizowane z
życiem towarzyskim chłopaka – Jasona. Pedantyczna matka, u której
Perfekcyjna Pani Domu oblałaby „test białej rękawiczki”. Szkoła bez
zastrzeżeń, najlepsze oceny, brak problemów w nauce. Nudna praca z
wymuskanymi, nudnymi i sztywnymi współtowarzyszkami. Macy tkwi w stanie
„w porządku, wszystko w porządku”. Starannie wykrochmalone (krochmalone!
kto w dzisiejszych czasach krochmali rzeczy?!) i wyprasowane ubrania,
wakacje spędzone na nauce, a wolne wieczory na praniu i prasowaniu. Jej
życie to maska, niczym makijaż permanentny – imitująca naturalność, ale
nią niebędąca. Ta poza uzewnętrznia głęboko skrywany ból i
nieuzasadniony żal do samej siebie po stracie bliskiej osoby. Pod
płaszczykiem doskonałości skrywa hektolitry łez i bezdenne poczucie
pustki. W idealnej harmonii i porządku znajduje ukojenie po śmierci
ojca. Próbując stać się najlepszą wersją samej siebie, ma punkt
zaczepienia – cel do zrealizowania, który skupia sto procent jej uwagi,
uniemożliwiając myślenie o tym, co boli.
I całkiem przypadkiem ustabilizowane
życie Macy trafia na pełną chaosu, niezorganizowania i improwizacji
firmę cateringową Fortuna i jej właścicielkę Delię, której życiowa
dewiza brzmi „od czasu do czasu dezorganizacja jest dobra, bo potrafi
się docenić, jeśli coś się uda”. Zaskakując samą siebie, podejmuje u
Delii pracę. Tak totalnie odmienną od monotonnej, tak kompletnie różną
pod każdym względem od pracy w bibliotece… i od całego jej życia.
[…] niektórym rzeczom jest pisane,
żeby się popsuły. Maja wady. Widać w nich tylko chaos. Wiesz,
wszechświat dba o zróżnicowanie krajobrazu. Musi zostawić kilka dziur na
drogach. Jak to w życiu.
Poznaje pracowników Fortuny: Kristy,
Monicę, Berta. I Westa… przystojnego, inteligentnego, uzdolnionego
artystycznie i bardzo nieidealnego chłopaka. Ich wspólna praca, podobne
doświadczenia życiowe i z pozoru niewinna gra w Prawdę sprawia, że
koleżeńska relacja powoli przemienia się w coś poważniejszego.
Uczucia i działania zawsze się ze sobą wiążą, nie mogą bez siebie istnieć.
Tak jest z każdą rzeczą: niezależnie
od tego, czy chodzi o miłość, czy o życzenia, czy o cokolwiek innego –
wszystko zależy od sposobu, w jaki się je odczyta.
Rozpoczyna się mała-wielka metamorfoza
Macy. Bohaterka zaczyna dostrzegać, że jej dotychczasowe życie to
wydmuszka niespełniająca celu – niedająca poczucia bezpieczeństwa, a
jedynie wprowadzająca marazm, nudę, egzystencję wyzutą ze
spontaniczności. A tak się żyć nie da. To miraż.
Tak jakbym pośród całego tego porządku i czystości starała się udowodnić, że żyję.Jak się długo krzywiło, to nie naprostujesz od razu.
Teraz albo nigdy to bardzo
zwyczajna książka (bynajmniej nie przeciętna!) I bardzo dobrze! Autorka
nie wtłacza w dialogi jak największej dawki humoru, luzu i pozornej
swobody. Dialogi są takie, jakie być powinny – między rówieśnikami
spontaniczne i pełne ekspresji, miedzy dorosłymi i młodzieżą – stonowane
i nudnawe. Postacie nie są przejaskrawione, tylko naturalne. Akcja nie
gna, nie wywołuje przyspieszonego bicia serca, ale właśnie taka ma być.
Fabuła pozwala zanurzyć się w świecie nastolatki, która próbuje znaleźć
samą siebie. Każdy dialog do czegoś prowadzi, najmniejszy szczegół ma
znaczenie. Na tę książkę potrzeba wolnego wieczoru, aby móc dostrzec
sterylne białe ściany, błyszczące kuchenne blaty, perfekcyjnie
skomponowane dodatki i wielką pustkę, która wypełnia przestrzeń miedzy
nimi. Autorka porusza bardzo ważne i trudne kwestie, jak śmierć
najbliższej osoby, problemy w relacjach matka-córka, młodzieńcza miłość
pełna niepewności, okres dorastania i buntu. W sprytny sposób przemyca w
treści książki ważne pytania i nie udziela nam żadnych odpowiedzi. To
my sami musimy je odnaleźć. Teraz albo nigdy zmusza czytelnika do zaniechania konkurencji z samym sobą w wyścigu po doskonałość…
Bycie idealnym jest możliwe. Tylko po co? Zamiast być idealnym, lepiej po prostu być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz