czwartek, 30 czerwca 2016

Śleboda. Małgorzata i Michał Kuźmińscy

TYTUŁ: Śleboda
AUTOR: Małgorzata i Michał Kuźmińscy
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Dolnośląskie


zdjęcie autorskie: Izabelka

Bardzo dobry, polski kryminał napisany przez małżeństwo. Mnie się bardzo podobał i Was też spróbuję nakłonić do sięgnięcia po tę książkę.

Ale najpierw napiszę komu NIE proponuję sięgać po tę pozycję:
- po pierwsze, jeśli nie lubisz kryminałów - zrezygnuj z lektury,
- po drugie, jeśli nie byłeś w Tatarach i nie czujesz miejscowego klimatu - nie sięgaj,
- po trzecie, jeśli do szału doprowadza się góralska gwara - nie zbliżaj się do książki,
- po czwarte, jeśli nie lubisz przekleństw i scen szybkiego seksu - odejdź,
bo ta książka nie jest dla Ciebie. I dalej nie musisz już czytać.

Dla mnie świetny kryminał bo:
1. Zagadka jest poplątana a zakończenie nieoczywiste - autorzy wielokrotnie wprowadzają czytelnika "w maliny".
2. Świetnie zbudowane napięcie - ja nie mogłam się oderwać, bo akcja to zwalniała, to nabierała tempa, co chwila czymś zaskakując.
3. Autorzy maja fantastyczne pióro. Niektóre zdania są jak wisienka na torcie, np.:
"Jędrkowi pytania zakłębiły się w głowie jak ryby w saku. Ale wszystkie się rozpierzchły, gdy spróbował po którąś sięgnąć. Też jak ryby, zresztą".
4.Nienachalne epatowanie flakami, krwią i ogólną obrzydliwością, ALE odbiór takich zdań jak te: "Że tam jest krew na ścianach, na podłodze, na meblach, nawet, ku#wa, na firankach?! A na środku oni, mięso, krew i flaki?" zależy od wrażliwości czytelnika.
5. Jest też świetnie pokazane tło obyczajowe i zbiorowy bohater czyli  Tatry, górale i góralska muzyka... hej!
 
A jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o fabule, to proszę:

Anna Serafin wyjeżdża w Tatry, aby odpocząć od dusznej atmosfery jaka panuje na uczelni, gdzie pracuje jak doktorantka. I już pierwszego dnia znajduje zwłoki w lesie... porąbane siekierą ciało mężczyzny. Jak się okazuje w trakcie śledztwa, ofiarą brutalnego morderstwa jest miejscowy staruszek, Jan Śleboda. W trakcie przeszukania miejsca zbrodni śledczy znajdują spinkę w kształcie swastyki. Kiedy zaczynają wypytywać miejscową ludność o przeszłość Ślebody cała wieś milczy jak grób. Rozwiązanie zagadki, jak się okazuje w trakcie śledztwa, ma swój początek w przeszłości. Ale to nie koniec "ścielenia się trupów". W kilka dni później zostają zamordowane kolejne trzy osoby i znów pojawia się swastyka... wymalowana krwią ofiar na ścianie. Czy Anka wraz z dziennikarzem śledczym, Sebastianem Strzygoniem i miejscowym policjantem Jędrkiem Chowańcem zdołają rozwikłać zagadkę? Co łączy obie zbrodnie? Czy chodzi o przeszłość czy przyszłość?
Nie powiem nic więcej... bo nie chcę Wam psuć frajdy z czytania.
Może nie rewelacja, ale naprawdę bardzo dobry, polski kryminał. Z wielką chęcią sięgnę po kolejne książki tego małżeństwa.

I na koniec jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. W książce poruszony jest temat Goralenvolku. Jestem zaskoczona i czytałam z wielkim zaciekawieniem, bo mnie się wydawało, że po tylu latach czytania o II wojnie światowej nic nie jest mnie już w stanie zaskoczyć. A tu proszę!
I na zakończenie przytoczę wyjaśniający fragment:

"W czasie wojny na Podhalu miał miejsce jedyny w Polsce przypadek zorganizowanej kolaboracji z okupantem, tzw. Goralenvolk (naród góralski).(...) Górali uznano za odrębny naród pochodzący od Gotów (plemię germańskie), który nie ma nic wspólnego z Polakami. Wydawano dla nich osobne kenkarty. Niemcy próbowali też zorganizować... góralski legion SS".

Mówcie co chcecie, ale mnie w szkole o tym nie uczono...

Moja ocena 9/10. Polecam

Ps.: Anka przez całą książkę sączyła wino i wcinała "skrzypiące" oscypki aż mi narobiła ochoty... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz