środa, 30 listopada 2016

Wir. Frode Granhus [Izabelka]

TYTUŁ:  Wir
AUTOR:  Frode Granhus
WYDAWNICTWO: Świat Książki
GATUNEK: kryminał/ thriller     

Zdjęcie autorskie Izabelka

To jest moje pierwsze spotkanie z autorem. Trafiłam na tę książkę przypadkiem w bibliotece. I chwała przypadkom.
Jak się okazało jest to debiut tego Norwega. Druga część jest już wydana w Polsce i nosi tytuł "Sztorm". Obie te książki należą do cyklu z Rino Carlsenem.   
Zacznę od tego, że pierwsze, co mnie zachwyciło, to opisy przyrody i klimatu Norwegii. Jak widać na zdjęciu musiałam ubrać się w sweterek i napić gorącego rosołku. Tak mi się zimno zrobiło... Te opisy zacinającego deszczu, szalejącego wiatru i wściekłego odgłosu lodowatych fal o złowrogie skały. A wszystko podane w ilościach, która nie powodują znużenia w odbiorze. A jedynie gęsią skórkę. Z zimna.

Akcja toczy się dwutorowo: w Landegode i w Bergland. 
W Landegode dwaj chłopcy znajdują mężczyznę przykutego do skał zanurzonego w lodowatej wodzie.     
W Bergland starsze małżeństwo zgłasza policji, że znalazło lalki pływające w morzu. Nikt tego zgłoszenia nie traktuje poważnie dopóki na plaży nie zostaje znaleziona kobieta ucharakteryzowana na lalki wyłowione wcześniej z morza.    
Dwaj policjanci prowadzą dwa śledztwa. Aż do momentu, kiedy przychodzi się im spotkać.
O samej fabule nie napiszę nic więcej. Nie da się napisać żeby nie spojlerować.

W tej książce każdy szczegół ma znaczenie i nie da się czytać "po łebkach".
Mnie się podobało jak autor poprowadził fabułę. Niespiesznie i z dbałością o szczegóły. I z mnóstwem niedomówień i tajemnic. I lubię, kiedy, oprócz śledztwa, poznajemy życie i problemy policjantów. I to wszystko napisane w taki sposób, że trudno odłożyć książkę. 

"Wir" oprócz wątku kryminalnego ma też dobrze uwypuklony wątek psychologiczno-obyczajowy. Nie będę opisywać wszystkich. Tematy jak najbardziej na czasie: 
Czy z nastolatkami można się dogadać?
Czy złe doświadczenia z dzieciństwa rzutują na życie dorosłego?
Czy opieka społeczna działa tak, jak powinna?
Czy obojętnością wobec przemocy, której doświadczają inni pomagamy oprawcy?
Czy z miłości jesteś gotów na wszystko? Nawet oddać żonie nerkę?

Wątek kryminalny był ciekawy, ale mnie bardziej zainteresowało  "tło" tej historii. Problemy ludzi i wpływ przeszłości na przyszłość. To lubię.
Książka mnie nie zachwyciła. Ale debiut uważam za bardzo udany. Z chęcią sięgnę po "Sztorm", aby zobaczyć w którym kierunku podążył autor.

Polecam.
Tak jakoś skojarzyły mi się okladki.
Zdjęcie autorskie Izabelka

wtorek, 29 listopada 2016

Jeden za drugim. Chris Carter [Izabelka]

TYTUŁJeden za drugim
AUTOR: Chris Carter
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: Thriller

Zdjęcie autorskie Izabelka


Tak bardzo się bałam tej książki... Czy będzie tak dobra jak poprzednie? Wszystkie wcześniejsze części z serii z Robertem Hunterem były rewelacyjne. Ale ta?! Ta jest najlepsza! Jak się okazało.

Detektyw dr Robert Hunter po raz kolejny musi się zmierzyć z psychopatą. Tak samo jak Hunter nie jest zwykłym "gliną", tak samo psychopata nie jest zwykłym mordercą. Jemu nie wystarcza to, że zabija. On torturuje swoje ofiary zadając im ból trudny do opisania. Ale to jeszcze jest dla niego za mało podniecające. On te zbrodnie transmituje na żywo przez Internet.
Od razu się przyznam, że jestem laikiem komputerowym. Trzeba mi wszystko tłumaczyć jak przysłowiowej "krowie na granicy". I miałam pewne obawy czy wszystko zrozumiem. Ale pan Carter po raz kolejny okazał się bardzo dobry. Zawiłości informatyki i problemy z Internetem przedstawione są w sposób jak najbardziej zrozumiały, nawet jak dla mnie.
A dlaczego o tym piszę? Bo w książce tej poruszony jest problem cyberprzestępczości. Temat jak najbardziej na czasie, który jeszcze do nie dawna nie występował. 

Robert Hunter otrzymuje tajemniczy telefon, w którym nieznany osobnik podaje mu adres strony internetowej. Policjant wchodzi na tę stronę i co widzi? Człowieka więzionego. I psychopata każe mu wybrać: czy ten człowiek na być utopiony czy spalony. Dalej nie napiszę. A wiecie jak działa wodorotlenek sodu? No właśnie....
Druga ofiarą jest kobieta. Schemat ten sam, co poprzednio: telefon, transmisja, ale... Tym razem to widzowie mają wybrać sposób śmierci. A znacie osę nastecznikowatą? Nie? To dobrze...
Trzecią ofiarą jest mężczyzna, który przywiązany jest do średniowiecznego narzędzia tortur, jakim jest łoże sprawiedliwości. I znów to widzowie mają zdecydować jak umrze ofiara.
Ciężko jest mi napisać tak, aby Was zachęcić do lektury i jednocześnie nie zdradzić istotnych wątków fabuły. Bo odkrywanie kolejnych faktów jest w tym przypadku niesamowicie ekscytujące.

Carter tak poprowadził fabułę, że czułam zaciekawienie i niepokój. Nie czułam napięcia, tak może do połowy książki. Ale potem... Nie mogłam się oderwać. Kartki same śmigały! I w pewnym momencie już się ucieszyłam, że wytypowałam mordercę, a tu, jak zwykle, dostałam pstryczka w nos od autora. O nie takiego zakończenia się spodziewałam. Oj nie!

Mnie się podoba u tego autora, że nawet zawiłą tematykę potrafi przedstawić w sposób prosty i ciekawy. Tutaj dobrze pokazana jest praca wydziału FBI do zwalczania cyberprzestępczości.
A morderca jest geniuszem komputerowym, którego nawet FBI razem z policją nie są w stanie wytropić. 

Oprócz zjawiska przestępczości w sieci autor poruszył jeszcze inny ważny temat: reality show. To ludzie poprzez głosowanie mają zdecydować JAK ma zginąć ofiara. A potem na to patrzeć. Okropność! Wystarczy dać ludziom złudne poczucie władzy nad życiem innego człowieka i co? Można głosować i się dobrze bawić? Same opisy torturowania ofiar przyprawiły mnie o mdłości, a co dopiero oglądanie tego w Internecie? Pozostawiam do przemyślenia.

Jeśli miałabym się już czepiać, to mogłabym napisać, że jest to kolejna książka napisana "na jedno kopyto". Autor poszedł po schemacie. Krótkie rozdziały, fabuła nabierające powoli tempa, inteligencja Huntera, jak zwykle, w super formie.
Ale ja się czepiać nie będę. Mnie to po prostu bardzo odpowiada. I już.
Nie polecam jeść podczas czytania. Opisy tortur i umierania bardzo realistyczne. Uprzedzam. 

Carter nie zawiódł! Jestem usatysfakcjonowana.

PS. Jak ja się cieszę, że już w lutym 2017 roku kolejna część tej serii pt. "Geniusz zbrodni". Już nie mogę się doczekać!

Polecam.

Zdjęcie autorskie Izabelka

 
 

Pajęczyna. Agatha Christie [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Pajęczyna
AUTOR: Agatha Christie
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Dolnośląskie
GATUNEK: Kryminał

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik
Czy kryminał może być powieścią elegancką, dystyngowaną? Napisany pięknym stylem, z dbałością o subtelność scen i wysublimowany język, w której bohaterowie są kulturalni, kobiety subtelne i delikatne a mężczyźni szarmanccy i wytworni. Sama akcja płynie niespiesznie, mimo zbrodni, mimo trupa i mimo obecności mordercy wśród szanownego towarzystwa. Pewnie, że tak! Sięgamy wówczas po kryminał autorstwa Agathy Christie, w których najważniejsze jest rozwiązanie zagadki, a nie opis miejsca zbrodni, wniknięcie w psychikę mordercy, czy opis pokręconych i brutalnych scen zabójstwa. I mimo mojego dziwacznego, i zupełnie przez samą mnie niezrozumiałego umiłowania do czytania obrzydliwości, opisów krwawych scen, i plątających się między nogami flaczków, kryminały Pani Agathy cenię, lubię i nader często po nie sięgam =)

Pajęczyna to typowy kryminał z poszlakami, wskazówkami i śladami pozostawionymi przez Autorkę.
Klarysa Hailsham-Brown wraz z mężem i jego córką z poprzedniego małżeństwa wprowadzają się do domku na wsi. Jej małżonek Pan Henry spodziewa się odwiedzin ważnego gościa. Oczekuje więc od małżonki swej nie tylko dyskrecji, ale także porządku i przygotowania posiłku. O ile posiłek i dyskrecja nie sprawiają jej żadnego problemu, o tyle w kwestii porządku pojawił się nieoczekiwany problem. W salonie Klarysa znajduje bowiem... trupa. Prosi więc swoich trzech przyjaciół szanowanych, zacnych dżentelmenów piastujących bardzo ważne stanowiska państwowe o pomoc w ukryciu zwłok. Bo gość przybędzie lada moment, a przecież miał być porządek! Niespodziewanie na scenę wkracza inspektor Lord, który odebrał na posterunku anonimowy telefon z informacją, że w
rezydencji Cobblestone Court doszło do zabójstwa. Jednak po przybyciu na rzekome miejsce zbrodni trupa nie odnajduje...

Pajęczyna sprawia wrażenie występu teatralnego. Cała akcja rozgrywa się w jednym pomieszczeniu, bohaterowie są charakterystyczni, a Autorka ma niebywały dar subtelnego włączania w akcję postronnych osób (służących, ogrodniczkę, policjanta) i sprawia, że każda z tych osób, w oczach czytelnika, jest podejrzana i łże jak z nut. Każdy element wprowadzony w fabułę ma znaczenie, nic nie jest "ozdobnikiem", ale ważną informacją, którą bystry czytelnik weźmie pod uwagę w kwestii typowania zabójcy. A zabójca, jak zawsze u Christie, jest zaskoczeniem =)

poniedziałek, 28 listopada 2016

Idealna. Magda Stachula [Izabelka]

TYTUŁ: Idealna
AUTOR : Magda Stachula
WYDAWNICTWO: Znak Literanova
GATUNEK: thriller psychologiczny
Zdjęcie autorskie Izabelka


I takie debiuty to ja lubię! A pisanie o niej, że jest dla fanów "Dziewczyny z pociągu", to obraza normalnie jest. Ta jest zdecydowanie lepsza. Pod każdym względem.

Krótko o treści. 
Anita to kobieta prowadząca swój biznes w domu. Adam to jej mąż, który pełni funkcje kierownicze firmie logistycznej.
Jest też tajemnicza Marta i artysta Eryk.
Każdy rozdział to głos innego z bohaterów. Ciekawy zabieg, nie powiem.
Małżeństwo od kilku lat stara się o dziecko i tak naprawdę wszystko kręci się wokół tego tematu.
Anita całe dnie spędza w domu i z nudów podgląda świat przez kamery. Obserwuje ludzi. Wszystko się zmienia, kiedy Anita znajduje w swoim domu rzeczy, które do niej nie należą np. jakiś ciuch w kwiatki, których nie cierpi. Ups! Ja też takiego znalazłam u siebie w szafie (patrz zdjęcie) ;)
I dalej nic nie napiszę. Akcja nabiera tempa, bohaterowie zostają odkryci na nowo.

Znalazłam piękny cytat:

"Z poczęciem, miłością i szczęściem jest zupełnie tak jak z kotami - przychodzą do ciebie, gdy nie zwracasz na nie uwagi".

Dla mnie jest to bardzo dobry thriller psychologiczny. Porusza bardzo ważne, współczesne problemy.
Każdy jest inny i każdy tak samo ważny.

Wszechobecne kamery.
Mam nieodparte wrażenie, że większość czytających skupiła się na tym temacie. Że wszędzie są i ciągle jesteśmy obserwowani. I że większości to nie odpowiada. A ja się zastanawiam, czy ciągle obserwujące kamery, to samo zło? Czy miejski monitoring jest potrzebny? Ciekawa jestem czy jeśli komuś z Was ukradną samochód albo obiją fizjonomię, to wtedy nagranie z monitoringu będzie Was cieszyć czy wkurzać jak dotychczas? Taka luźna refleksja...


Praca w domu. 
Kiedyś to nazywało się chałupnictwo. Ale nie było online. Robiło się sweterki na drutach albo serwetki na szydełku. Teraz to co innego. Zakładasz firmę i nawet nie musisz wychodzić z domu do pracy. Wystarczy "odpalić" laptopa, aby "wyjść" do roboty.  Masz klientów, ale nie masz szefa. Ani znajomych z pracy. Ani znajomych z tramwaju. Możesz całymi dniami nie rozmawiać jeśli nikt z Tobą nie mieszka...


Rozpad małżeństwa.
Czy relacje w małżeństwie zmieniają się tylko z upływem lat? Czy pod wpływem zdarzeń? Czy jeśli priorytety małżonków się różnią, to są w stanie się porozumieć? Czy zdradę zawsze można wybaczyć? A może można przejść do niej do porządku dziennego? Czy można mieszkać z kimś i go nienawidzić? I tu przypomniała mi się pewne zdanie: że miłość od nienawiści dzieli cienka czerwona linia...


Niepłodność.
Temat z ciężarem gatunkowym ciężkim i boleśnie emocjonalnym. Mnie szczęśliwie ominął, ale znam kilka par, które walczą od kilku lat. Wszystkie myśli i działania "kręcą" się wokół jednego tematu. I czyszczą portfel skutecznie. Odwirowując emocjonalnie bez znieczulenia. Kiedy miłość fizyczna pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi zostaje sprowadzona do daty w cyklu i cyfry w kalendarzyku dni płodnych...


Stalking.
Czyli uporczywe nękanie. Może być osobiste. Albo online. Do czego może doprowadzić? I do jakiego stanu doprowadzić nękanego?...

Takie to oto refleksje nasunęły mi się podczas czytania. I siedzą w głowie do dziś. A to lubię!  
Dobrze zbudowane napięcie, skutecznie pobudzona ciekawość, poruszona nuta refleksji.
Narracja prowadzona w pierwszej osobie przez czterech głównych bohaterów daje pełen, ale jakże zastanawiający obraz sytuacji. Cztery punkty widzenia...
Lubię krótkie rozdziały. Szczególnie odkąd mam dzieci. Zawsze można przerwać czytanie...
Podobał mi się też taki niespieszny rozwój akcji. Akcja się snuła i rozwijała, a nie pędziła "na łeb, na szyję".
                 
"Idealna" to ciekawa książka. Mnie się bardzo podobała. Będę wyglądać kolejnych autorki.
Polecam.

Dziewczyna w walizce. Raphael Montes [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Dziewczyna w walizce
AUTOR: Raphael Montes
WYDAWNICTWO: Filia
GATUNEK: Thriller

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik
Autor Raphael Montes, rocznik '90 na prośbę mamy pisze książkę o miłości. Oto i ona: Dziewczyna w walizce. Czuję, że niekoniecznie tego spodziewała się rodzicielka Autora ;), ale za to mnóstwo osób jest z tego powodu ukontentowanych. W tym ja =)
Teo jest bardzo specyficznym człowiekiem. Ma 22 lata, studiuje medycynę, opiekuje się niepełnosprawną matką, nie prowadzi życia towarzyskiego, a jego jedyną przyjaciółką jest Gertruda. I co w tym dziwnego? To, że Gertruda to ponad sześćdziesięcioletnia... martwa kobieta, która zostaje mu "przydzielona" na zajęciach anatomii w celach dydaktycznych: poznania fizjologii i anatomii człowieka.
Clarice to dziewczyna, której motto życiowe to coś na pograniczu "hulaj duszo, diabła nie ma", "żyje się tylko raz" oraz "kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana". Studiuje historię sztuki, pisze scenariusz, imprezuje, próbuje, czerpie z życia pełnymi garściami.
Przypadkowe spotkanie na grillu. Dziewczyna, lekko podchmielona, zaczepia Teo. Prowadzą niezobowiązującą rozmowę, żegnają się przyjacielskim pocałunkiem. Dla Teo to spotkanie to jak grom z jasnego nieba, miłość od pierwszego wejrzenia, destrukcja ustabilizowanego i poukładanego życia.
Dwie totalnie rożne osobowości: Teo rozważny i na swój sposób romantyczny (?)... Clarice szalona, pełna życia, nie zwracająca uwagi na konsekwencje swoich decyzji... korci, żeby napisać: zakochują się w sobie bez pamięci =) ale nie! zauroczenie pozostaje jednostronne. Teo jest przekonany, ze Clarice to miłość jego życia, a dla takiej miłości można nie tylko góry przenosić dla takiej miłości można zabijać...
Co prawda Clarce jeszcze nie zrozumiała, że są pasującymi puzzlami w tym świecie zagubionych elementów, że uzupełniają się i tworzą jedność. Ona jeszcze nie wie, dlatego trzeba jej to po prostu udowodnić. Pokazać, że są dla siebie stworzeni, że jej były chłopak to pomyłka, przyjaciółka to pomyłka, życie bez Teo to pomyłka. Ona jeszcze tego nie wie, ale rozumie. Nieważne, że trzeba będzie ją wrzucić do walizki, uśpić i przykuć kajdankami do łóżka. W końcu zrozumie.
Teo małymi kroczkami wkrada się w życie Clarice. Wszelkie znaki na niebie wskazują na to, że postępuje słusznie. A planowany samotny, kilkutygodniowy wyjazd Clarice do domku na uboczu, w celu dokończenia pisanego przez nią scenariusza jest impulsem do działania. I będzie się działo, oj będzie...


Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik
Dziewczyna w walizce nie jest arcydziełem literackim, nie ma w niej spektakularnych zwrotów akcji. Jest napisana prostym językiem, a styl jest dobry, ale nie porywający. Ale sam pomysł na fabułę oraz wizualizacja tego, co dzieje się w psychicznie i emocjonalnie nieskoordynowanym umyśle Teo zasługuje na owacje na stojąco. Autor nie robi z siebie wybitnego znawcy ludzkiej psychiki, pisze w przejrzysty, jasny sposób. I bardzo dobrze, bo nie o naukowe wywody znakomitego psychologa i psychiatry tutaj chodzi. W Dziewczynie w walizce nie ma mrożących krew w żyłach morderstw (no dobra, jest jedno;)), seryjnego mordercy i świństw, które mogłyby obrzydzić i wstrząsnąć, ale sam opis myśli Teo, jego działań, planów przeraża. Przeraża także to, że ta historia mogłaby przydarzyć się każdej z nas. Każda dziewczyna jest narażona na to, że całkiem przypadkiem na spacerze, w bibliotece, w kolejce w sklepie może spotkać psychola, który możne wejść nieoproszony w nasze życie, porwać zniewolić i próbować przekonać, że to on wie najlepiej, co jest dla nas najlepsze.
Pierwszoosobowa narracja umożliwia synchronizacje z myślami Teo, co jest wielkim plusem dla powieści.
Wielką krzywdą, jaką Autor wyrządził temu thrillerowi jest tytuł, a dokładnie "dziewczyna" w tytule. W dobie wykwitu "dziewczyn" w tytułach książek połowa osób uprzedza się do danej pozycji zanim w ogóle weźmie ją do rąk. "Znowu dziewczyna", "Kolejna dziewczyna". I niepotrzebnie porównuje Dziewczynę w walizce do Zaginionej dziewczyny (która, moim zdaniem, jest nie do przebicia). Jednak dla czytelników, których nie zwiedzie i nie odstręczy tytuł czeka prawdziwa radocha z czytania.
Przeczytać! Ku przestrodze nie każdy miło wygladający, tłustawy i spojony chłopaczek jest tak nieszkodliwy na jakiego wygada. Nie każdy wegetarianin abstynent jest empatyczny i współczujący. Nie każdy człowiek odczytuje niewinny pocałunek jako zwykłe pożegnanie, a słowa "mój chłopak" traktuje śmiertelnie poważnie. I w końcu każdy ma inną wizję miłości. Wizja niektórych to prawdziwe piekło na ziemi.
Genialna końcówka, rewelacyjna postać Teo.
I błagam! Chce tę historię zobaczyć na wielkim ekranie opcjonalnie na mym telewizorze ;)

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

piątek, 25 listopada 2016

Egzekutor. Chris Carter [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Egzekutor
AUTOR: Chris Carter
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: Kryminał/Thriller

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

W trakcie lektury Egzekutora w mojej głowie rozbrzmiewał piękny głos Anity Lipnickiej w utworze Moje oczy są zielone:
"A gdy ktoś mnie spyta czego,
Czego się najbardziej boję
Powiem, że..."
...lepiej nie mów! Nie mów, czego się lękasz, co wprawia Cię w przerażenie, nie zdradzaj nikomu swojej fobii. Bo może to zostać wykorzystane przeciwko Tobie... 

Los Angeles. Kościół pod wezwaniem Siedmiorga Świętych. Policja odnajduje zwłoki księdza. Niekompletne. W miejscu głowy zabójca "obsadził" ojcu Fabianowi... łeb psa. Mimo wielu przesłanek świadczących o tym, że zabójstwo miało charakter rytualny wezwany na miejsce Robert Hunter ma pewne wątpliwości. Mord rytualny ma na celu celebrację aktu ceremonii, ofiara ma drugorzędne znaczenie. W tym przypadku ofiara i tortury, którym zostaje poddana są kluczowym elementem dla sprawcy.
Wnioski wyciągnięte przez Huntera okazują się słuszne, kiedy policja odnajduje kolejne zwłoki. Kobieta została poddana niewyobrażalnym torturom. Co gorsza obydwie zbrodnie maja punkt styczny. I nikt nie jest w stanie bagatelizować faktu i dłużej odpierać prawdy: mają do czynienia z brutalnym, nieprzewidywalnym seryjnym mordercą, który prócz inteligencji pokazuje jak wielkie pokłady nienawiści w nim drzemią. Nienawiści pielęgnowanej, podsycanej i skierowanej do konkretnych osób: do ofiar. Jego działania świadczą o tym, że wszelkie hamulce już dawni puściły i nawet śmierć ofiary, jej cierpienie nie jest w stanie uspokoić głęboko zakorzenionej w mordercy wściekłości. Co w takim razie jest w stanie przerwać to szaleństwo zbrodni? Co łączy ofiary Egzekutora? Czym zawiniły?

Psychika ludzka może znieść pewną ilość cierpienia, potem człowiek zamyka się w sobie. 

Plan mordercy jest genialny w swej prostocie poznaje największe lęki swoich ofiar i tę wiedzę wykorzystuje do skonstruowania planu tortur i egzekucji.
Ludzie boją się dentysty (niektórzy wręcz panicznie), myszy (moja Mama widząc mysz potrafi wyartykułować dźwięki o wysokiej częstotliwości), żab (również moja mama ;) te same dźwięki;)), pająki (mój Mąż... jestem wredna, wiem, ale podobno najlepszym sposobem zmierzenia się ze swoimi lekami jest obcowanie z przedmiotem strachu... dlatego pewnej nocy, kiedy leżał już w łóżeczku i lekko przysypiał wzięłam moją frotkę do włosów, wyciągnęłam bezszelestnie rękę w górę i puściłam frotkę, aby swobodnie spadła na twarz mego męża... później się z tego śmiał;)) zastrzyki (moja Tata, który wygląda jak Chuck Norris ze sprawnością fizyczną MacGyver'a, potrafi naprawić wszystko, zrobić coś z niczego, nigdy nie płacze, rzadko się śmieje, taki kochany twardziel... który mdleje na widok krwi w strzykawce). Jednak bać się czegoś, a umrzeć od tego...to zupełnie inna para kaloszy.

Wiele pisać nie trzeba. Carter po raz kolejny wodzi czytelnika za nochal, podsuwa mylne tropy i to wszystko w pięknym stylu. Phi!!! myślałam sobie, czytając. Tym razem odkrycie mordercy to była fraszka. Carter zaserwował mi jednak Ice Bucket Challenge, bo byłam w błędzie.
Bardzo miłym dodatkiem była kwestia postrzegania pozazmysłowego oraz sama postać i historia Mollie.
Pomysł na zagadkę kryminalna bardzo prosty, ale wykonanie rewelacyjne, to tak jakby z kartki papieru zrobić łabędzia origami.
Polecam=)


środa, 23 listopada 2016

Osiołkiem.Andrzej Stasiuk [Izabelka]

TYTUŁ: Osiołkiem
AUTOR: Andrzej Stasiuk
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Czarne
GATUNEK: reportaż
Zdjęcie autorskie Izabelka

Przyznaję się bez bicia! Uwielbiam książki Stasiuka!  I dlatego jestem nieobiektywna! Ale za to zauroczona Jego twórczością.
Jeśli nie znacie wcześniejszych pozycji autora, to nie polecam zaczynać o tej książki. Dlaczego?
Bo ona jest taka...stasiukowa :) I szlag mnie jasny trafił, kiedy przeczytałam, że to tak "męska książka" - ma się rozumieć w opozycji do "babskich czytadeł"! Ja zgłaszam protest! Że o starych samochodach, to zaraz "męska"...

Autor jest fascynatem motoryzacji. To widać i czuć w jego książkach. Mnie to w ogóle nie przeszkadza, bo mam źródło tłumaczeń niezrozumiałych dla mnie, określeń motoryzacyjnych w postaci męża. Nawet autko swoje użyczył mi do zdjęcia. Dziękuje!

Stasiuk kocha podróże. Ale nie, jak większość Polaków, na Zachód czy na słoneczne wyspy, lecz na Wschód. Ale ten Wschód dziki, nieznany, nieprzewidywalny, tajemniczy.

Pięknie opisuje przyrodę i ludzi. A długa podróż w monotonnym krajobrazie, jakim jest step, sprzyja refleksjom. Nad sobą, życiem, ojczyzną, różnicami między narodami. Uwielbiam te fragmenty i bardzo zazdroszczę autorowi dystansu do siebie i świata. I nawet to, że czasem zaklnie wcale mnie nie razi. Te bluzgi jakoś tak same wplatają się w tekst i bardzo pasują.

Podróż wiedzie przez Ukrainę, Rosję, Azję. Swoim ukochanym autkiem, zwanym pieszczotliwie "osiołkiem" podąża na wschód. Mija miasteczka, ludzi, krajobrazy. A my razem z nim. Wspomina przeszłość, ludzi, którzy odeszli, ustrój polityczny, mentalność społeczeństw. Nie chce pisać za dużo, aby nie psuć Wam frajdy z czytania.

Pan Andrzej jest dla mnie mistrzem słowa. Mnóstwo zdań-petard, które uwielbiam.
Przykład? Proszę bardzo:

"Dawno straciłem zdolność wyraźnego pisania, a jak już wypełniam coś urzędowego, nawet w domu, to mi elektrokardiogram wychodzi". (to zupełnie jak mnie)
"Lubiłem patrzeć jak Europa zamienia się w Azję".
"Do woli snuć dekadenckie rojenia o ślepym zaułku zachodniej cywilizacji".

No dobra! Wystarczy! Nie będę przepisywać książki.

Z tej niewielkiej pozycji czuć spokój, doświadczenie życiowe, nostalgię, melancholię, troszkę smutku i troszkę radości. Wspaniała mieszanka  odpowiednio dobranych składników.

Podobnie jest w innych książkach Stasiuka, przynajmniej w tych, które czytałam: "Fado", "Życie to jednak strata jest", "Nie ma ekspresów przy żółtych drogach", "Kucając", "Wschód" i "Opowieści galicyjskie".

Uwielbiam taki koktajl: spokój wymieszany z doświadczeniem, okraszony nostalgią z nutką refleksji.
Polecam.

wtorek, 22 listopada 2016

Gretel i ciemność. Eliza Granville [Izabelka]

TYTUŁ:Gretel i ciemność
AUTOR: Eliza Granville
WYDAWNICTWO: PWN
GATUNEK: powieść współczesna
Zdjęcie autorskie Izabelka


O! I dla takich książek warto zarywać nocki!
Jestem pod takim wrażeniem tej powieści, że nie wiem od czego zacząć! Tyle chcę Wam przekazać.

Jak przyznaje sama autorka „pomysł na powieść <Gretel i ciemność> narodził się, kiedy zaczęła badać wzmożone zainteresowanie baśniami w czasach Trzeciej Rzeszy”. I to jest klucz do tej książki: baśnie i naziści.
I tak sobie myślę, że osoby, które nie czytały dzieła Pullmana widocznego na zdjęciu będą mogły mieć problem z pełnym zrozumieniem tej książki. Bo trzeba znać baśnie braci Grimm, by „zanurzyć się” w dziele pani Granville. Jest tu ciemny las, zła jędza, czarownice i tytułowa Gretel - odpowiednik naszej polskiej Małgosi, siostry Jasia. Atmosfera jest duszna, gęsta, niepokojąca. Jak to w baśniach…

Fabuła toczy się dwutorowo. Z początku obie historie wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. Mnóstwo w nich niedomówień, tajemnic i… nic do siebie nie pasuje. Zalecam cierpliwość.
Tak gdzieś do połowy książki miałam uczucie skołowania i braku powiązań pomiędzy opowieściami. Lecz wraz z ilością przeczytanych kartek moje zainteresowanie wzrastało coraz bardziej. Im bliżej było do końca, tym bardziej wszystko się wyjaśniało i układało w spójną historię. Ale tylko po to, by zakończeniem wbić mnie w fotel i pozostawić bez tchu ze łzami w oczach.

Pierwsza historia zaczyna się w 1899 roku w Wiedniu. Znany lekarz Josef Breuer przygarnia do swojego domu poturbowaną psychicznie i fizycznie przez życie dziewczynę. Nie wie jak się nazywa i twierdzi, że nie jest człowiekiem, ale robotem pozbawionym uczuć. Medyk jest zauroczony młodą kobietą i postanawia wyjaśnić tożsamość dziewczyny.  Staje się to jego obsesją.
Opisany Wiedeń na przełomie wieków jest niesamowicie ciekawy i jednocześnie przerażający. Gdyby wyjąć niektóre zdania z tej książki, to wyłoni nam się biblijna Sodoma i Gomora. Ciekawych odsyłam do książki…
Druga historia rozgrywa się w latach trzydziestych w nazistowskich Niemczech. Bohaterką jest trzynastoletnia Krysta, wychowywana przez ojca i opiekunkę. Tata dziewczynki pracuje w dość tajemniczo brzmiącej „lecznicy dla ludzi-zwierząt”. Dziecko spędza dużo czasu z swoją opiekunką, która próbuje tłumaczyć otaczający świat poprzez baśnie. I tutaj przyda się właśnie znajomość twórczości braci Grimm.

Ale w pewnym momencie w obu historiach pojawiają się słowa, które zaczynają rozjaśniać nam w głowach. Głód, szczypiący w oczy dym z komina, rozwścieczone psy z pianą na ustach, ból i krew, osierocone dzieci, poczucie strachu i osamotnienia, drut kolczasty… Jakieś skojarzenia? Oczywiście, że nie napiszę nic więcej, bo chcę żebyście sięgnęli po tę niesamowitą książkę.

Autorka stworzyła powieść o takiej konstrukcji, która czytelnika porywa i otacza niczym mgła. Psychika dziecka i wpływ baśni na kształtowanie się młodego człowieka pokazany w sposób piękny i przejmujący. Ja po przeczytaniu książki Pullmana wykrzyknęłam „i to są baśnie dla dzieci? Wydłubywanie oczu, obcinanie rąk, więzienie dzieci?”.  Tak! One takie są!

Eliza Granville stworzyła niesamowitą i mocno emocjonalną książkę. O potędze baśni, o dziecięcej wyobraźni, o szukaniu granic pomiędzy jawą a snem. Duża ilość niedomówień i sekretów oraz powolne odkrywanie przed czytelnikiem całej historii zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Cudownie zbudowane napięcie niepokoju. Czułam się jakbym zgubiła się we mgle. Długo długo nic nie widać, aż tu nagle pojawia się zakończenie niczym oślepiający snop światła i zostajemy sparaliżowani na bezdechu.

Bardzo trudno było mi napisać o tej książce nie zdradzając istotnych wątków fabuły. Mam tylko nadzieję, że Was zachęciłam. Nie? A jeśli napiszę, że książka ląduje w moim  TOP10 roku 2016?
Bardzo gorąco polecam!

Gra pozorów. Joanna Opiat-Bojarska [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Gra pozorów
AUTOR: Joanna Opiat- Bojarska
WYDAWNICTWO: Czwarta Strona
GATUNEK: Kryminał
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Aleksandra Wilk ma, że tak się wyrażę, przerąbane. Od ponad roku jest zagubioną, smutną i bezsilną trzydziestopięciolatką samotnie wychowującą dwójkę dzieci. Próbuje pogodzić rolę dobrej matki, kompetentnej pani psycholog, jedynego żywiciela rodziny oraz zaradnej i zorganizowanej gospodyni domu. Trzysta siedemdziesiąt kilka dni temu obejrzała, razem z całą Polską nagranie z ukrytej kamery, na którym to ktoś torturuje i ostatecznie zabija jej męża Gabriela. Na miejscu zbrodni śledczy odnajdują ogromne ilości krwi Gabriela, ale ciała brak...

Nie ma go ze mną od trzystu siedemdziesięciu czterech dni. Z każdym dniem coraz bardziej tracę kontrolę nad swoim życiem. Dziś sięgnęłam dna.

Jednak to nie koniec koszmaru na jawie. Aleksandra założyła maskę strong woman, która ją uwiera, przeszkadza i od dawna już przestała pasować. Coraz częściej wyziera spod niej zagubiona i potrzebująca pomocy Ola. Kuracja benzodizapinami zamiast pomagać, wpędziła w róg uzależnienia, apatii i bezsenności. Kobieta nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wysoką stawkę ma gra, w którą bezwiednie została wciągnięta. Gubi się w rzeczywistości, nie wie co jest prawdą i kto mówi prawdę.

Naćpałam się i uczestniczę w absurdalnej projekcji podświadomości. W nic innego nie uwierzę.

Gra wkracza na wyższy level, kiedy Aleksandra dowiaduje się, że przez kilka dni była... więziona, przesłuchiwana i narkotyzowana przez nieznanego "gracza". A płyta, którą dostaje niedługo po powrocie do "świata żywych i wolnych" wywraca jej, i tak już sfatygowane i pokręcone życie, do góry nogami. Kto wygra, kto przegra, i co jest nagrodą? Aleksandra musi wygrać, bo stawką jest nie tylko jej życie, ale i życie jej najbliższych...

Kiedy nagle się okazuje, że coś istotnego, co wydarzyło się w twojej przeszłości, nie było prawdą, traci się grunt pod nogami i wpada się w paranoję.
Gra pozorów to kolejny bardzo dobry, polski kryminał, w których od dłuższego czasu się zaczytuję i które nadal nie zainicjowały u mnie ziewania. W przypadku Gry pozorów "nie ma co liczyć" na znudzenie. Autorka tak zgrabnie operuje dźwignią spowalniania i podkręcania tempa akcji, że czytelnik może liczyć na solidna dawkę porywającej fabuły. Każdy pojawiający się w powieści element ma swój ukryty cel, dlatego warto zwracać uwagę na nawet na pozór nic nieznaczące wątki.
Joanna Opiat-Bojarska zastosowała w powieści dwa rodzaje narracji: pierwszoosobową, dzięki czemu poznajemy co czuje, myśli i co zamierza główna bohaterka, a także trzecioosobową, co pozwala na ogólny wgląd w akcję i wątki poboczne.
Wielkim atutem Gry pozorów jest tło obyczajowe i potyczki Aleksandry obstawiającej rolę: "matka nastolatki", "pani psycholog", "samotna, piękna kobieta" oraz "bratowa". Ola to bardzo inteligentny, sympatyczny rudzielec, którego polubiłam za specyficzne poczucie humoru, w którym dominującym składnikiem jest sarkazm (najniższa forma dowcipu, za to najwyższa forma inteligencji).

Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Co za debil wymyślił te wszystkie metody relaksacyjne?

Boże, motywowanie samego siebie jest najtrudniejszym zadaniem. O wiele łatwiej jest siebie oszukiwać.

Główna bohaterka to prawdziwy cyborg. Pomimo przeciwności losu, kłód rzucanych pod nogi nie tylko przez wrogów, ale także przez rodzinę, która ma być rzekomo wsparciem w trudnych chwilach oraz wielkiego niebezpieczeństwa, zachowywała zimną krew. Napędzana chęcią poznania prawdy, ocalenia najbliższych oraz utrzymującym się stałym stężeniem adrenaliny we krwi wspinała się na wyżyny zdolności intelektualnych i organizacyjnych bała się, uciekała, ale walczyła do samego końca. Fajna ta Olka, taka kobieta z jajami większymi niż niejeden maczo. A może moja sympatia do Aleksandry wynika z gestu solidarności rudzielców? ;)

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Wiele z podejmowanych wątków nie zostało do końca wyjaśnionych, co wprawia mnie w stan euforyczny bo nieomylny to znak, że enigmatyczna przeszłość Aleksandry zostanie ujawniona w kolejnych tomach.

Wiem. Znowu wróciłam do korzeni. Kłamię jak z nut. Nic na to nie poradzę. Mogę udawać, że jestem kobietą bez przeszłości, ale nie zapomnę tego, czego nauczyło mnie życie.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

niedziela, 20 listopada 2016

Bardzo ilustrowana historia II wojny światowej. Paul Dowswell [Izabelka]

TYTUŁBardzo ilustrowana historia II wojny światowej
AUTOR:  Paul Dowswell
WYDAWNICTWO: Papilon
GATUNEK: historyczna, dla dzieci
Zdjęcie autorskie Izabelka


To jest kolejna ksiażka z serii "Bardzo ilustrowana historia...", która w prosty i przystępny sposób przedstawia dzieciakom trudny temat. 
Sama zgłębiam temat drugiej wojny światowej od lat i byłam bardzo ciekawa jak autor poradził sobie w tej dziedzinie. Miałam problem, kiedy moje dzieci pytały mnie o tę tematykę. Czasami trudno było mi im wytłumaczyć niektóre zagadnienia.
Pan Dowswell poradził sobie znakomicie. Prosto i bez zbędnej egzaltacji przedstawił przyczyny i przebieg drugiej wojny światowej. Dużo faktów i ciekawostek. Wszystko podane w prostej i ciekawej formie. Dużą zaletą jest wiele zdjęć, które pozwalają wyobrazić sobie tamte czasy. 
Ilustracje, które wykonał Ian McNee są ciekawe i przyciągają uwagę.
Są też mapy, które pozwalają zrozumieć jak wielki to był konflikt. Duży plus.
Na końcu książki oś czasu II wojny światowej i słowniczek trudniejszych wyrazów.

Jak dla mnie książka idealnie nadaje się na prezent dla ucznia szkoły podstawowej.

Polecam.

Zdjęcie autorskie Izabelka


sobota, 19 listopada 2016

Bardzo ilustrowana historia wynalazków. Anna Claybourne, Adam Larkum [Izabelka]

TYTUŁBardzo ilustrowana historia wynalazków
AUTOR: Anna Claybourne, Adam Larkum
WYDAWNICTWO: Papilon
GATUNEK: dla dzieci
Zdjęcie autorskie Izabelka



Dziś będzie krótko. Bo i książeczka nieduża.
Coś w sam raz dla ciekawskich dzieciaków.
Wydana jest pięknie. To już przyciąga wzrok.
Rysunki pana Larkuma są po prostu mistrzowskie.
Wynalazki pogrupowane tematycznie w rozdziały np. sztuka latania, smaczne wynalazki czy wszystko dla domu.
Z pozycji tej możemy się dowiedzieć jak powstała czekolada czy guma do żucia, ale także jak działa zmywarka do naczyń czy odkurzacz. Dużo faktów ale też i ciekawostek.
Mnie zaciekawiło najbardziej jak powstały przedmioty codziennego użytku takie jak np. spinacz biurowy, kod kresowy, szczoteczka do zębów.

Na końcu mamy kalendarium i słowniczek trudniejszych wyrazów.

Książka nadaje się idealnie na prezent dla ucznia szkoły podstawowej.

Książka jest jedną z kilku wydanych w serii "Bardzo ilustrowana historia...".

Polecam.
Zdjęcie autorskie Izabelka

Teraz albo nigdy. Sarah Dessen [Anna Sukiennik]

 TYTUŁ: Teraz albo nigdy
AUTOR: Sarah Dessen
WYDAWNICTWO: Harper Collins
GATUNEK: Literatura młodzieżowa

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik
Ideał, perfekcja, nieskazitelność. Sterylna bańka bez jakichkolwiek niedoskonałości. A co, jeśli ta perfekcja zaczyna irytować, przeszkadzać? Uwiera jak kamień w bucie – najpierw nieznacznie, potem nie do zniesienia.
Cały świat Macy wydaje się dopracowany w najmniejszym szczególe. Ona sama żyje w iluzji o nieskazitelnym życiu z poukładanymi w odpowiednich szufladkach dziedzinami życiowymi. Idealny chłopak służbista, wyprany z emocji, dążący do zrealizowania zamierzonych celów i tego, aby cele Macy był kompatybilne z jego własnymi. Życie towarzyskie uzależnione i w pełni zsynchronizowane z życiem towarzyskim chłopaka – Jasona.  Pedantyczna matka, u której Perfekcyjna Pani Domu oblałaby „test białej rękawiczki”. Szkoła bez zastrzeżeń, najlepsze oceny, brak problemów w nauce. Nudna praca z wymuskanymi, nudnymi i sztywnymi współtowarzyszkami. Macy tkwi w stanie „w porządku, wszystko w porządku”. Starannie wykrochmalone (krochmalone! kto w dzisiejszych czasach krochmali rzeczy?!) i wyprasowane ubrania, wakacje spędzone na nauce, a wolne wieczory na praniu i prasowaniu. Jej życie to maska, niczym makijaż permanentny – imitująca naturalność, ale nią niebędąca. Ta poza uzewnętrznia głęboko skrywany ból i nieuzasadniony żal do samej siebie po stracie bliskiej osoby. Pod płaszczykiem doskonałości skrywa hektolitry łez i bezdenne poczucie pustki. W idealnej harmonii i porządku znajduje ukojenie po śmierci ojca. Próbując stać się najlepszą wersją samej siebie, ma punkt zaczepienia – cel do zrealizowania, który skupia sto procent jej uwagi, uniemożliwiając myślenie o tym, co boli.
I całkiem przypadkiem ustabilizowane życie Macy trafia na pełną chaosu, niezorganizowania i improwizacji firmę cateringową Fortuna i jej właścicielkę Delię, której życiowa dewiza brzmi „od czasu do czasu dezorganizacja jest dobra, bo potrafi się docenić, jeśli coś się uda”. Zaskakując samą siebie, podejmuje u Delii pracę. Tak totalnie odmienną od monotonnej, tak kompletnie różną pod każdym względem od pracy w bibliotece… i od całego jej życia.

[…] niektórym rzeczom jest pisane, żeby się popsuły. Maja wady. Widać w nich tylko chaos. Wiesz, wszechświat dba o zróżnicowanie krajobrazu. Musi zostawić kilka dziur na drogach. Jak to w życiu.

Poznaje pracowników Fortuny: Kristy, Monicę, Berta. I Westa… przystojnego, inteligentnego, uzdolnionego artystycznie i bardzo nieidealnego chłopaka. Ich wspólna praca, podobne doświadczenia życiowe i z pozoru niewinna gra w Prawdę sprawia, że koleżeńska relacja powoli przemienia się w coś poważniejszego.

Uczucia i działania zawsze się ze sobą wiążą, nie mogą bez siebie istnieć.
Tak jest z każdą rzeczą: niezależnie od tego, czy chodzi o miłość, czy o życzenia, czy o cokolwiek innego – wszystko zależy od sposobu, w jaki się je odczyta.

Rozpoczyna się mała-wielka metamorfoza Macy. Bohaterka zaczyna dostrzegać, że jej dotychczasowe życie to wydmuszka niespełniająca celu – niedająca poczucia bezpieczeństwa, a jedynie wprowadzająca marazm, nudę, egzystencję wyzutą ze spontaniczności. A tak się żyć nie da. To miraż.

Tak jakbym pośród całego tego porządku i czystości starała się udowodnić, że żyję.Jak się długo krzywiło, to nie naprostujesz od razu.

Teraz albo nigdy to bardzo zwyczajna książka (bynajmniej nie przeciętna!) I bardzo dobrze! Autorka nie wtłacza w dialogi jak największej dawki humoru, luzu i pozornej swobody. Dialogi są takie, jakie być powinny – między rówieśnikami spontaniczne i pełne ekspresji, miedzy dorosłymi i młodzieżą – stonowane i nudnawe. Postacie nie są przejaskrawione, tylko naturalne. Akcja nie gna, nie wywołuje przyspieszonego bicia serca, ale właśnie taka ma być. Fabuła pozwala zanurzyć się w świecie nastolatki, która próbuje znaleźć samą siebie. Każdy dialog do czegoś prowadzi, najmniejszy szczegół ma znaczenie. Na tę książkę potrzeba wolnego wieczoru, aby móc dostrzec sterylne białe ściany, błyszczące kuchenne blaty, perfekcyjnie skomponowane dodatki i wielką pustkę, która wypełnia przestrzeń miedzy nimi. Autorka porusza bardzo ważne i trudne kwestie, jak śmierć najbliższej osoby, problemy w relacjach matka-córka, młodzieńcza miłość pełna niepewności, okres dorastania i buntu. W sprytny sposób przemyca w treści książki ważne pytania i nie udziela nam żadnych odpowiedzi. To my sami musimy je odnaleźć. Teraz albo nigdy zmusza czytelnika do zaniechania konkurencji z samym sobą w wyścigu po doskonałość…
Bycie idealnym jest możliwe. Tylko po co? Zamiast być idealnym, lepiej po prostu być.

piątek, 18 listopada 2016

Aorta. Bartosz Szczygielski [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Aorta
AUTOR: Bartosz Szczygielski
WYDAWNICTWO: W.A.B.
GATUNEK: Kryminał
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Autora i Wydawnictwa

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Kryminały dzielimy na dwie podstawowe kategorie: kryminały komercyjne dla wszystkich, proste, przy których synapsy nie wykazują wzmożonej aktywności. Mają relaksować, a nie zmuszać do wnikliwego analizowania akcji oraz dokładnej wiwisekcji poszczególnych postaci w celu wyłonienia spośród kandydatów laureata czyli poszukiwanego mordercę. Bardzo lubię takie książki, bo dają wytchnienie po ciężkim dniu. Drugą kategorię stanowią kryminały, sięgając po które musimy wspiąć się na paluszki, gdyż są z wyższej półki. Dopracowane w każdym calu, z doskonałą intrygą, porywającą charakterystyką postaci, z rewelacyjnymi "didaskaliami epickimi" czyli wątkami pobocznymi oraz równie interesującą częścią obyczajową. Ten rodzaj kryminałów jest skierowany do czytelników bardziej wybrednych, którzy wymagają nie tylko doskonałej intrygi, ale także rysu historycznego, zagadek intelektualnych, dodatków edukacyjnych. Kryminały, które nie tylko bawią ale i uczą, niczym zabawki interaktywne dla dzieci;) Takie kryminały uwielbiam. Aorta zdecydowanie należy do tej drugiej grupy.
Na jednym ze strzeżonych, pruszkowskich osiedli dwaj pracownicy firmy zajmującej się przeprowadzkami odnajdują zwłoki młodej kobiety. Brutalnie okaleczona, torturowana, pozostawiona w makabrycznej scenerii niemal w całości zakrwawionym pokoju... Policjanci po przybyciu na miejsce zbrodni odnajdują w mieszkaniu trzyletnie dziecko... Do sprawy zostaje przydzielony komisarz Gabriel Byś z Komendy Stołecznej. Rozwiązanie tej zagadki kryminalnej to dla Bysia swego rodzaju "byś, albo nie byś" tfu! "być, albo nie być", gdyż ostatnia nieudana akcja postawiła jego karierę policyjną pod znakiem zapytania. Śledztwo nabiera tempa i kolejne odkrywane karty udowadniają, że wiele mafijnych wątków nie zostało tak naprawdę zakończonych w latach dziewięćdziesiątych. 
Pobawmy się w skojarzenia: pierwsza myśl na słowo "Pruszków"? Oczywiście, że mafia. Niechlubna historia miasta ciągnie za sobą smród mafii. Nawet najbardziej absurdalne czy przypadkowe sytuacje, jak przebita opona, wybita szyba, czy potrącenie pieszego inicjowały myśl "to znowu mafia, mafia znów działa!". Ale wszystkie przesłanki w śledztwie nieuchronnie skłaniają Bysia, sierżant Monikę Ruszkę oraz Janusza Pilsza do stwierdzenia, że jednak w tej sprawie naprawdę maczała paluchy mafia. Wszystkie tropy prowadza bowiem do Pieczary siedziby Andrzeja Dziergi, który jest rzekomo przykładnym obywatelem, prowadzi lokal i agencję modelek, a myśl, że zamordowana Marta była prostytutką pod jego parasolem ochronnym jest przecież absurdalna...
Pojawiają się nowe wątki, niewyjaśnione kwestie i kolejny trup. Komendant Włodczyk ciśnie, ale jedyne co porusza się w śledztwie to czas. A Byś wie, że to jego ostatnia szansa na rehabilitację...

Aorta to debiutancka powieść Bartosza Szczygielskiego i jednocześnie jeden z nielicznych kryminałów, przy których można się uśmiać do łez.
Język, umiejętność żonglowania słowem to w wykonaniu pana Bartosza prawdziwe mistrzostwo świata. Wulgaryzmy i sarkazm są umiejętnie wplecione w wypowiedź. Swobodne, niewymuszone dialogi bez cienia sztuczności. Dlatego oficjalnie: mianuję Bartosza Szczygielskiego mistrzem epitetów, trafnych porównań i niebanalnych sformułowań.
Oczywiście można napisać prosto:
że Anna to twarda sztuka;
liczył na jej dobre dobre serce;
że ludzie zadawali mu wciąż te same pytania;
że kebab wyglądał dziwnie;
miała dziwny gust. Ale można też napisać inaczej, ambitniej, odwołując się do wyobraźni czytelnika i jego inteligencji. I tak, odpowiednio:
Miała jaja wyhodowane przez lata styczności z nieokrzesanymi troglodytami.
Liczył na to, że patolożka ma serce miękkie jak ludzkie podroby, którymi bawiła się w godzinach pracy.
Gdyby Byś liczył ile razy mówiono mu te same zdania, dawno skończyłyby mu się pola Excelu.
Jeśli będą mieli szczęście, nie przyszpili ich do tronu na całą noc, a jedynie może na godzinę.
Musiała być zdesperowana albo posiadać dewiację seksualną, o której Byś nie miał pojęcia. Wprawdzie nawet Piękna z bajki Disneya pokochała Bestię, ale futrzak miał przynajmniej kupę forsy i gadający czajnik.
A określenie bloku mieszkalnego z płyty i azbestu mianem wymiotu socjalizmu oraz przyrównanie stanika do chomąta, w którym biega się cały dzień to strzał w dychę=) z bonusem.

Warto zwrócić uwagę na ciekawy zabieg stylistyczny utrzymujący ciągłość akcji i wiążący poszczególne fragmenty w spójną, logiczną całość słowo albo myśl, która kończyła dany wątek rozpoczynała kolejny. Gdyby nie nowy akapit czytelnik mogłyby nie wychwycić zakończenia jednej myśli i rozpoczęcia kolejnej.
To, że Aorta jest kryminałem wysokich lotów potwierdzają pojawiające się elementy edukacyjne. Co prawda pojecie "macierz" i "graf" obiły się o me biochemiczne, z zamiłowania humanistyczne uszy, ale pomimo prób Autora nadal pozostają w sferze "aleocochodzi?".
Rewelacyjna kreacja postaci. Gabriel Byś jest bezkompromisowym, odrobinę zagubionym, ambitnym i działający pod presją policjantem. Boi się o swoją karierę, o to, że zawiedzie nie tylko żonę, ale przede wszystkim samego siebie. Próbuje udowodnić, że potrafi, że jedno zawalone śledztwo to wyjątek potwierdzający regułę jest bardzo dobrym komisarzem. Jego pogoń za odzyskaniem wiary w siebie i utraconego szacunku odbija się na relacjach z żoną Alicją. A Alicja jest tylko kobietą, potrzebującą odrobiny uwagi, zainteresowania i sporadycznie, czegoś tak abstrakcyjnego jak wyznania miłości.
Od samego początku wątek Katarzyny, prostytutki na usługach Dziergi, która zdecydowała się zmienić swoje życie i podjęła próbę uwolnienia się z macek mafijnego światka bardzo mnie zaintrygował. Cieszy mnie niezmiernie fakt, że nie został do końca wyjaśniony Autor daje tym samym sygnał, że na końcowych stronach Aorty winno się znaleźć magiczne i radujące mnie (i zapewne nie tylko mnie) "cdn".

Polecam. Bardzo. I niecierpliwie czekam na część drugą.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik