wtorek, 30 sierpnia 2016

Człowiek, który chciał wszystko wiedzieć. Dror A. Mishami [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Człowiek, który chciał wszystko wiedzieć
AUTOR: Dror A. Mishani

WYDAWNICTWO: W.A.B.
GATUNEK: Thriller, sensacja, kryminał

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik
Sześćdziesięcioletnia Lea Yeager zostaje zamordowana w swoim domu. Na postawie wstępnych oględzin i zeznań nielicznych świadków policja ustala, że w mieszkaniu doszło do krótkiej szarpaniny i kłótni, po czym sprawca udusił kobietę. Z mieszkania ginie jedynie torebka ofiary, ale nic nie wskazuje na to, że to motyw rabunkowy. Mieszkanie jest w idealnym porządku, nie widać śladów włamania, a drzwi, tuż po zabójstwie, zostały zamknięte. Czy ofiara znała swojego oprawcę? Czy wpuściła go do mieszkania?
Mimo trudnych początków policja wyodrębnia dwa podstawowe tropy. Jednym jest obecność tajemniczego policjanta, a drugim dziwne zachowanie syna Yager, który utrzymuje, że z matką nie kontaktował się od dłuższego czasu. Ale kłamie. Czy w śledztwie ma znaczenie fakt, że w przeszłości Lea została zgwałcona?
Komisarz Awi Awraham staje przed próbą rozwiązania pierwszego, w swojej karierze policyjnej, morderstwa. Zmiana stanowiska jest dla niego wyróżnieniem, ale także wyzwaniem. Bo wciąż przyświeca mu cel: Zostałem detektywem, żeby chronić ludzi przed złem. Dodatkowo boryka się z zawirowaniami w życiu prywatnym.

– To prawda, że nie chcę myśleć, że jestem rozdziałem w twoim życiu – powiedział, kiedy usiedli na ławce
– Dlaczego? – zapytała – co w tym złego?
– Chciałbym być całą książką. Aż do szczęśliwego zakończenia. Albo gorzkiego.

Jednocześnie Autor bardzo sprawnie i wnikliwie ukazuje dylematy rodzinne Mali i Kobiego. Brak pracy, niedomówienia, trauma z przeszłości, obawa o przyszłość... To wszystko w nieuchronny sposób zmierza ku katastrofie.

Akcja tego klimatycznego thrillera biegnie dwutorowo: prowadzone śledztwo w sprawie morderstwa oraz dylematy i wewnętrzne, nierozwiązane konflikty rodzinne. Jednak akcja utrzymuje się na stałym poziomie, nie ma wlotów, przyspieszonego bicia serca i połykania wyrazów w toku coraz szybszego czytania, aby już teraz dowiedzieć się kto?, gdzie?, jak?, dlaczego? Wątek kryminalny jest mało absorbujący i z pewnością intryga stworzona przez Drora A. Mishani nie jest pełna napięcia. Stagnacja i monotonia. Jednak lekturze nie można odmówić specyficznego klimatu. Akcja toczy się w Izraelu, w zupełnie innej kulturze niż nasza – polska. Inne zwyczaje, obrzędy, zachowania. To zdecydowanie poczytuję na plus. Wątek obyczajowy jest umiarkowanie ciekawy. Smutek i napierające poczucie niepewności – zagrożenia jest bardzo wyczuwalne, wręcz namacalne. Jak bardzo brak zaufania do ukochanej osoby może zaszkodzić miłości. Jak bardzo małe kłamstwa mogę zachwiać filary bezpieczeństwa i stabilizacji rodzinnej.

W Człowieku, który chciał wszytko wiedzieć poruszona została bardzo delikatna i trudna kwestia: gwałt. Jak wielkiego spustoszenia dokonuje w umyśle, sercu i życiu kobiety. I nie tylko kobiety – także jej męża, jej dzieci, całej jej rodziny. Strach, ten niechciany gość,  już na zawsze będzie towarzyszył skrzywdzonej kobiecie. Nie pozwoli zgasić lampki nocnej, uniemożliwi nocne spacery po parku, zniszczy zaufanie do obcych, wrażliwość i delikatność. Zniszczy niewinność. Nawet silna osobowość, wielka oporność na tak traumatyczne wydarzenia, wyparcie ze świadomości, próba zapomnienia nie wymarzą tej rysy, tej zadry, która tkwi głęboko w sercu i w pamięci...

Cztery strony miłości. Joanna Sykat [Izabelka]

TYTUŁCztery strony miłości
AUTOR: Joanna Sykat
WYDAWNICTWO: Replika
GATUNEK: Literatura obyczajowa, romans

Zdjęcie autorskie Izabelka
Właśnie skończyłam czytać. 
I postanowiłam od razu napisać dopóki moje myśli kręcą się na karuzeli uczuć.
Piękna książka o trudnych sprawach.
Zawsze powtarzam, że każdą historię o miłości można opowiedzieć na miliony sposobów.
Pani Joanna wybrała sposób najpiękniejszy, choć niełatwy.
Dla mnie jest czarodziejką słowa. 
Z prozy i poetyckich zdań utkała przepiękną makatkę.
Zdania krótkie, proste, dosadnie opisujące uczucia i myśli.
Bez owijania w bawełnę i bez upiększania. 
Wielokrotnie przystawałam i czytałam jeden i ten sam fragment po kilka razy.
O jakiej wrażliwości trzeba być kobietą, żeby tak nostalgicznie i lirycznie pisać o tak trudnych sprawach? I nie popaść w banał i kicz...
Bo nie jest to tylko książka o miłości...
Jest o trudnych relacjach w związku, braku zrozumienia, braku empatii. 
O niewypowiedzianych słowach i przygaszonych myślach.
O zagubionych spojrzeniach i niechwytnym dotyku rąk.
O ludzkich namiętnościach i wstydliwych słabościach.
O miłości do muzyki i miłości w marzeniach.
I o CISZY w związku, która potrafi osaczyć niczym mgła...
Zatrzymane wyrazy, zamiecione pod dywan żale i pretensje...
A ludzkie nieprzychylne oko i gorzkie słowo wcale nie pomagają...
Własne lęki i obawy, które cisną codziennie  są niczym gorset (znacie to powiedzenie: A co ludzie powiedzą?).
Kto kogo zdradził, kto oszukał?
Kto jest winny, a kto niewinny rozpadowi małżeństwa?
Co spowodowało, że mężczyzna dzieli dom na pół?
Czy w Polsce kredyt łączy ludzi silniej niż węzeł małżeński?
Czy sztuka rozmowy jest we współczesnych związkach sztuką zanikającą?
Czy milczenie może zabić największa miłość?
Z mnóstwem pytań pozostawia mnie ta książka...

Nie napiszę nic o samej treści, bo cokolwiek napiszę będzie to spojler.
I dziś, wyjątkowo, nie przytoczę cytatów. Bo musiałbym przepisać prawie całą książkę.
Jeśli chcecie przekonać się czy mam rację, to sięgnijcie po tę lekturę.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Leczenie dietą. Marek Zaremba [Izabelka]

TYTUŁLeczenie dietą. Wygraj z Candidą
AUTOR: Marek Zaremba
WYDAWNICTWO: Pascal

Zdjęcie autorskie Izabelka
To już druga książka Pana Zaremby. Po przeczytaniu pierwszej Jego książki, Jaglany detoks, wprowadziłam dużo zmian do swojego jadłospisu.
A do lektury tej pozycji zachęcam wszystkich! Nie tylko zmagających się z Candidą, ale także tych, którzy uważają się za zdrowych, i tych którzy podejrzewają u siebie tę chorobę.
Pan Marek w sposób prosty i zrozumiały wyjaśnia zawiłe terminy medyczne, obrazowo opisuje samą chorobę, przedstawia objawy i metody diagnozowania. 
A ponieważ autor jest wyznawcą holistycznego podejścia do życia zwraca też uwagę na to, że oprócz leczenia ciała należy zwrócić uwagę na stan psychiki i stan emocjonalny człowieka. Jest to równie ważne jak np. suplementacja probiotykami.
Nie używam cukru od 3 lat. I jestem przykładem tego, że się da.
Da się żyć bez cukru! 
Pan Zaremba właśnie nadmiar cukru uważa za jedną z przyczyn Candidy. Nie da się całkowicie wyeliminować go z diety, bo dodawany jest praktycznie to każdego produktu spożywczego. Radzę sprawdzić np. skład ketchupu czy majonezu. Cukier jest wszędzie. Niestety...
Oprócz informacji o samej chorobie są  też przepisy na pyszne potrawy skuteczne w walce z Candidą. Ciekawe przepisy warte zastosowania.  I piękne zdjęcia. Aż ślinka cieknie.
Podsumowując:
Plusy:
* jasno przedstawiona grzybica
* w prosty sposób pokazana walka z Candidą
* holistyczne spojrzenie na chorobę daje do myślenia
* proste przepisy
* PIĘKNE ZDJĘCIA <3
* kilka kwestii żywieniowych do przemyślenia
Minus:
* taki sam jak w Jaglanym detoksie - nie rozumiem po co mieszać w to wszystko Boga...
Cytaty:
Zapamiętajmy więc, że toksyczne myśli są bardziej szkodliwe niż przetworzone jedzenie!
Oregano ma również dość duże właściwości antyoksydacyjne - 42 razy silniejsze niż jabłka i czterokrotnie silniejsze niż jagody.
Polecam.
Stosować koniecznie nie trzeba, ale przeczytać naprawdę warto :)

piątek, 26 sierpnia 2016

Pani Furia. Grażyna Plebanek [Izabelka]

TYTUŁPani Furia
AUTOR: Grażyna Plebanek
WYDAWNICTWO: Znak Literanova
GATUNEK:  Literatura współczesna 
EGZEMPLARZ RECENZENCKI

Zdjęcie autorskie Izabelka

Zacznę od tego, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Plebanek. Nie czytałam nic wcześniej, więc nie mam punktów odniesienia. I jednocześnie jest to najnowsza powieść autorki.
Pierwsze co mnie zachwyca w tej książce to okładka. Jest niesamowita! Magiczna i przykuwająca wzrok. I świetnie pasuje do treści.
Druga rzecz na którą zwróciłam uwagę to piękny język. Niektóre zdania są jak proza na pograniczu poezji. Niczym wiersze zaplatane w prozę. Czytane przeze mnie po wielokroć. Takie "smaczki", które zachwycają.

"Afryka była kobietą.[...] Afryka była matką, kolebką cywilizacji, a kobiety, które wydawała na świat, były mocne i wymagające. Białe kobiety były słabsze, jakby ulepione z innej gliny.
[...] Czarne kobiety były szorstkie.
Białe kobiety były słodkie.
Czarne kobiety miały dzieci czarnych mężczyzn.
Białe kobiety miały pieniądze białych mężczyzn.
[...] Kobieta była polem walki. Deptanym, rozjeżdżanym, wciąż od nowa".
Albo:

"Wygląda jak gwóźdź. Za dużo włosów, za chuda, za wysoka".

Takich cytatów mogłabym tu wypisać mnóstwo, ale nie zrobię tego. Chcecie więcej, to sięgnijcie po książkę.

Eddy i jego żona zwana Mrówką mieszkają mieszkają w Kongo. Mają córkę Alię. Kiedy rodzina się powiększa, przeprowadzają się do Belgi. Tam matka Alii przesiaduje całymi dniami przed telewizorem niezainteresowana życiem rodzinnym. Obowiązki domowe przejmuje córka. Rodzi się kolejny brat Alii, a ojciec wraca sam do Kinszasy. Wszystko staje na głowie. Ale w problemach rodzinnych pomaga siostra Eddiego zwana Mama Issa.
Alia, która wkracza w okres dojrzewania i coraz więcej rozumie zostaje pozostawiona sama sobie. Musi radzić sobie z brakiem ojca, z niezaradną życiowo matką, z opieką nad rodzeństwem. To tylko pierwsza warstwa tej książki. Ważniejsze, moim zdaniem, są problemy Alii poza domem. Belgia to kraj w którym się wychowuje, a Kongo jest krajem jej urodzenia. W żadnym z tych krajów nie czuje się jak u siebie. A wołanie na nią przez ulicznych chłopaków "Hej, czekoladka" też nie pomaga. Alia całe życie musi walczyć o siebie i swoją tożsamość. I tak rodzi się Pani Furia, ta emocja która aż kipi w bohaterce. Jak ją wykorzysta?
Dopiero po przeczytaniu całej książki wyjawia się w pełni problem, który poruszyła Pani Plebanek. Problem Europy, miejsca wielokulturowego, gdzie termin uchodźca czy obcy nabierają coraz to innego znaczenia. Problemy z napływem ludzi z innych, niż europejski, kręgu kulturowego, z asymilacją, z dyskryminacją. Książka porusza też problem stereotypów. No bo jak to? Czarna kobieta z Kongo policjantką w Belgii? Jak jeszcze dołożymy do tych problemów niemożność dopasowania, bezrobocie, poczucie poniżania, przemoc to mamy niezbyt ciekawy obraz mieszkańców Europy. Tylko pojawia się pytanie: kto teraz jest ofiarą, a kto napastnikiem? Czy Belg pochodzenia kongijskiego, który stosuje przemoc wobec białych mieszkańców Belgii to jeszcze ofiara czy już oprawca? Czy dyskryminowanie za płeć, kolor skóry czy wyznanie jest zabronione bez względu na osobę, której dotyczy? Czy społeczeństwa multi-kulti są w stanie funkcjonować bezkonfliktowo?
Czy takie słowa: "Instruktor miał Erika za naiwniaka, a społeczeństwo wielokulturowe za europejski burdel" są symbolem współczesnych czasów?
Czy Europa, która miała być wielokolorowym patchworkiem nagle okazała się kawałkiem materiału rozłażącym się na szwach?
Pani Furia to nie tylko opowieść o kongijskiej dziewczynce o imieniu Alii, która wspina się po drabinie społecznej walcząc ze stereotypami dotyczącymi kobiet i czarnoskórych. To także opowieść o Europie i jej mieszkańcach, ich problemach zmieniających się jak kalejdoskopie, dylematach i frustracjach.
I na koniec nie sposób nie wspomnieć o śpiewnych opowieściach, które snuł Eddi córce przed snem. Opowieściach zasłyszanych w kongijskich wioskach, a przekazywanych sobie z ust do ust, zawsze z morałem. Piękne to były historie. Później także Alii zacznie je opowiadać.
W tej książce pojawia się też polski wątek. Alia poznaje dziewczynkę, która częstuje ją polskimi krówkami. A to są moje ulubione słodycze. Pojawia się też policjant polskiego pochodzenia.

Premiera książki 31 sierpnia 2016 roku.

Polecam.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Ta chwila. Guillaume Musso [Izabelka]

TYTUŁ: Ta chwila
AUTOR: Guillaume Musso
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Albatros 


Zdjęcie autorskie Izabelka

To już 8 z 12 książek Pana Musso przeczytana przeze mnie. Piszę o tym na początku, bo to jest ważna informacja w kontekście tego co napiszę później.
Ten przystojny Francuz napisał kolejną niesamowitą książkę pełną niewyjaśnionych zdarzeń z emocjonalną karuzelą w tle. A ponieważ Pan Autor ma tak zwane lekkie pióro, czytałam szybko i z przyjemnością. Lubię tę atmosferę tajemniczości, niedomówień i paranormalnych sytuacji.
I okładka ma znaczenie. Mnie się bardzo spodobała i z niecierpliwością czekałam na rozwikłanie tajemnicy jaką skrywa ta latarnia morska.
Kilka słów o samej treści. Arthur Costello, nowojorski lekarz, otrzymuje w spadku latarnię morską o niezwykłej nazwie: Latarnia Dwudziestu Czterech Wiatrów. Nie może jej sprzedać i nie może otworzyć tajemniczych drzwi w latarni. Takie warunki stawia ojciec, spadkodawca. Niepokorny syn, oczywiście, wiedziony ciekawością otwiera zakazane wrota i... znika. 
I odtąd pojawia się tylko w jeden dzień roku. Raz w roku na jeden dzień.
Spotyka się Lisą, która z początku nie chce wierzyć, że Arthur jest znikającym człowiekiem, jak sam o sobie mówi. 
I tak mijają kolejne lata... 
Pojawia się i znika... 
Mnie podobało się, że Pan Costello pojawiał się w dniach ważnych dla świata, jak np 11.09.2001 roku. Dla mnie to była taka mała powtórka z historii.
I to już wszystko co mnie się w tej książce podobało.
A teraz mała "garść minusów":
* zakończenie okropne! czuję się oszukana!
* i co z tą tajemnicą latarni?
* przedstawianie tych dni, w których pojawiał się Arthur pod koniec książki stawało się nudne, zero zaskoczenia
* powtarzanie pewnych motywów w kilku książkach może zniechęcać do twórczości autora.
I to na tyle. 
Podkreślam z całą stanowczością: książka świetnie napisana, wciąga, odurza, nęci i kusi. Podróże w czasie i rodzinne tajemnice. To jest idealna mieszanka w sam raz dla czytelnika, który nie zna jeszcze twórczości pana Musso. I dlatego napisałam na wstępie, którą książkę tego francuskiego powieściopisarza przeczytałam. Czuję przesyt. Podczas czytania odniosłam ważenie, że autor nie do końca przemyślał cała koncepcję książki, trochę tak jakby pisał na kolanie, trochę jakby na szybkie zlecenia wydawnictwa.
Dwa cytaty utkwiły mi w głowie:
"Nie zapomnij, że mamy dwa życia. Drugie zaczyna się, gdy uświadomisz sobie, że żyje się tylko raz", 
"Historia naszego życia, to historia naszych lęków".
I na koniec przyznam się szczerze: zastanawialiście się kiedyś jak to jest przeżyć jeden dzień w roku i zniknąć? A potem znów się pojawić i odkryć, że u bliskich minął rok? Jak przeżyć taki dzień? W jaki sposób nacieszyć się bliskimi?
PS. Na zdjęciu filiżanka jest pusta... bo gdybym ja wpadała tylko na jeden dzień do swojej rodziny, to nawet bym pewnie kawy nie zdążyła wypić...
Polecam. Pomimo moich minusów.


środa, 24 sierpnia 2016

Sweet Ache. Krew gęstsza od wody. K. Bromberg [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Sweet Ache. Krew gęstsza od wody
AUTOR: K. Bromberg
WYDAWNICTWO: EditioRed
GATUNEK: Romans
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Helion

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Hawkin Play arogancki, pewny siebie wokalista zespołu rockowego Bent, któremu obce jest pojecie"monogamia". Jednak za fasadą macho kryje się bardzo wrażliwy chłopak, którego celem jest rozwiązać problemy brata Huntera, pomóc mamie oraz dotrzymać przyrzeczenia, które dał ojcu. Przyrzeczenia, które kładzie się cieniem na jego życiu, odbiera mu radość, przygniata ciężarem wielkiej odpowiedzialności. Przyrzeczenie, które kształtuje jego teraźniejszość i od którego nie może się uwolnić. Sława, pieniądze, wiele kobiet, pierwsze miejsca na listach przebojów nic nie jest w stanie dać mu pełni szczęścia. Dlatego aby ochronić brata, kieruje na siebie podejrzenia o posiadanie narkotyków. Prawnik podpowiada mu dość oryginalne rozwiązanie aby "zaplusować" przed sędzią podejmuje się poprowadzenia cyklu wykładów. A jego asystentką zostaje Quinlan Westin.
Quinlan przez całe życie obraca się w towarzystwie playboyów, cwaniaków i mężczyzn niestabilnych i niedojrzałych emocjonalnie. Dlatego początkowo, wbrew swemu ciału, odpiera zalotne ataki "rockowego chłopaka". Realizuje swój cel, jakim jest ukończenie studiów, napisanie pracy dyplomowej i całkowite oddanie się swojemu marzeniu: karierze producentki filmowej. Małżeństwo, dzieci i tworzenie ciepłego gniazdka domowego to jej zdaniem "śmierć spontaniczności". I poniekąd ma rację;)
Jest samodzielna i ambitna. Do osiągnięcia swoich celów w branży kinowej i telewizyjnej nie wykorzystuje nazwiska ojca znanego reżysera Andy Westina, ani równie popularnego brata kierowcę wyścigów rajdowych Coltona Donavana.
Ale gdy w grę wchodzą emocje, szybsze bicie serca i męskie spojrzenie pełne determinacji, cały zapał w trzymaniu się własnych reguł znika.
Hawkin przyzwyczajony do tego, że aby zdobyć dziewczynę nie musi się wysilać... ma jednak pewne kłopoty w okiełznaniu Quinlan. Sytuację wykorzystuje jego kumpel z zespołu i proponuje mu zakład: czy zaciągnie Quinlan do łóżka do końca trwania jego wykładów? Stawka jest nie byle jaka, bo karą za przegrany zakład jest tatuaż po wewnętrznej stronie nadgarstka przedstawiający różowe serduszko... które nijak nie pasuje do pozostałych  zdobiących ciało rockmana. A jaka w tej stawce, tak naprawdę, jest nagroda?

Bo zakochanie się jest jak deszcz.Nie zawsze da się je przewidzieć, a czasem się je przewiduje, a ono się nie pojawia. Zawsze jednak da się zauważyć pewne sygnały zwiastujące opady.

Cierpieć to odczuwać, odczuwać to żyć, a czy nie jest dobrze być żywym?

Czy miłość, która swoje źródło ma w durnym zakładzie ma racje bytu? Czy Hawkin zamknie sprawę z przeszłości i pozwoli sobie na szczęście, na słabość, na uległość?

Sweet Ache to najsłabszy erotyk K. Brommberg jaki do tej pory czytałam. Pomimo oryginalnych scen erotycznych przy wykorzystaniu instrumentów, wirującej pralki oraz schowka przy auli, drażnią pewne elementy. Wszechobecna idealność. Kobieta jest szczupła, piękna, inteligentna, wyzywająca, seksowna. Mężczyzna perfekcyjnie zbudowany, sławny, bogaty i dobrze obdarzony przez naturę. Brak wałeczków tłuszczyku, boczków, cellulitu. Drogie samochody, piękne domy, imprezy z alkoholem lejącym się strumieniami. Brak problemów finansowych. Powieść traci na realności poprzez kreowanie wizji idealnego świata. Fabuła staje się nienaturalna. Test białej rękawiczki byłby zdany... ale przecież nie o perfekcję tu chodzi.
Niezbyt emocjonująca akcja rekompensowana jest oryginalnymi, pełnymi napięcia, kipiącymi od pożądania scenami erotycznymi. K. Bromberg ma dar umiejętnego opisywania aktów seksualnych. Poprzez odpowiedni dobór słów dozuje emocje, dawkuje napięcie i sprawia, że niemal widzimy parę w szale uniesień miłosnych.
Mimo, iż Sweet Ache oceniam jako słabszy romans bardzo podobała mi się postać Quinlan oporna na wdzięki Hawkina. Dużym plusem (zarówno w tym erotyku jak i Hard beat oraz Slow Burn) są symbole. Tym razem prym wiedzie różowe serduszko i pognieciona kartka papieru, która symbolizuje zniszczone zaufanie co prawda kartkę można prostować, naprawiać, wygładzać, ale zawsze pozostaną zagniecenia i widoczne ślady. Pytanie tylko, czy można zaakceptować kartkę z takimi defektami i zaufać ponownie dać drugą szansę, czy zwyczajnie kartkę wyrzucić do kosza.

Polecam fanom Autorki, która w Sweet Ache wykorzystuje instrumenty muzyczne niezgodnie z ich przeznaczeniem ;)

wtorek, 23 sierpnia 2016

Wybrańcy. Steve Sem-Sandberg [Izabelka]

TYTUŁWybrańcy
AUTOR: Steve Sem-Sandberg
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie


Zdjęcie autorskie Izabelka

Jedna z  niewielu książek, które czytałam "na raty". I powodem nie był brak czasu, lecz sama treść. Nie mogłam czytać o krzywdzie dzieci bez robienia sobie przerw...
I pewnie nikt by nie pamiętał o tych zamordowanych dzieciach, gdyby w marcu 1997 roku w piwnicach szpitala Steinhof nie znaleziono szczątków prawie ośmiuset dzieci. Byłych pacjentów tej placówki. Szczątki były przechowywane w słojach staranie oznaczonych i ponumerowanych. A to wszystko w ramach akcji T4 polegającej na "eliminacji życia niewartego życia"...
Do tego ośrodka opiekuńczo-wychowawczego trafiały dzieci dotknięte kalectwem, ciężkimi chorobami, ale też młodzież sprawiająca trudności wychowawcze. Na tych małych pacjentach prowadzone były eksperymenty medyczne i dokonywana  selekcja rasowa, a śmiertelny zastrzyk z luminalu traktowany był jak akt łaski, który oszczędza cierpień. Czytałam to wszystko z niedowierzaniem, a przecież są to fakty historyczne...
Książka ta jest pokaźnych rozmiarów, ma ponad 500 stron i miałam wrażenia, że ta pozycja jest bardzo szczegółowo dopracowana, że nie ma tam zbędnych słów czy zdań. Napisana jest pięknym językiem. To połączenie literatury i dokumentu. I dlatego trudno było mi się "wgryźć się" w treść. Ale po skończeniu doszłam do wniosku, że gdyby to był sam dokument, to chybabym nie przebrnęła...
I to jak dyrektor "pięknie" tłumaczył personelowi powagę ich pracy:
Walczycie na pierwszej linii frontu. Dzięki Waszym wysiłkom to, co chore i niegodne, by istnieć, jest tępione, a to, co zdrowe, zyskuje nową przestrzeń życiową.
Książka ta poruszyła mną do głębi. Kto ma prawo bawić się w Boga i decydować kto ma żyć, a kto umrzeć? A co na to wszystko zwykły niemiecki obywatel? Godził się na to czy ze strachu udawał, że nic nie wie? Jak personel szpitala mógł żyć po wojnie ze świadomością tego, co się działo na tej placówce? Te i mnóstwo innych pytań kołacze mi w głowie...
A najgorsze, według mnie, są dwie sprawy: że nie wszyscy ponieśli karę za swoje czyny. Część z lekarzy po wojnie spokojnie dalej wykonywała swój zawód. A po drugie, tak naprawdę dokładnie nie wiadomo ile dzieci straciło życie. 
Odnalezione szczątki pochowano 28 kwietnia 2002 roku na wiedeńskim Cmentarzu Centralnym.
A gdyby ktoś chciałby poczytać jeszcze w tym temacie,  to polecam książkę Anny Dziewit-Meller "Góra Tajget".
Polecam.

List z powstania. Anna Klejzerowicz [Izabelka]

TYTUŁList z powstania
AUTOR: Anna Klejzerowicz
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Filia

Zdjęcie autorskie Izabelka

Przepiękna historia. Takie jak lubię, czyli tajemnice rodzinne z historią w tle.
Matka i córka. Ich skomplikowane relacje. I tajemnicze zniknięcie kobiety w czasie powstania warszawskiego.
Tuż prze wojną w pięknej willi na Żoliborzu mieszkają państwo Bańkowscy. On lekarz, ona przykładna żona i one dwie wspaniałe córki: Hania i Julia. Dziesięcioletnia Julia wraz z nastaniem wojny zostaje wywieziona na wieś do rodziny. Po zakończeniu wojny ma wrócić na łono rodziny. Hania zostaje w stolicy i zostaje łączniczką w Szarych Szeregach. W trakcie powstania Hanna znika... Dosłownie: nie ma od niej żadnej wiadomości, nikt jej nie widział, nie znaleziono ciała.
Mijają lata...
Czasy się zmieniają, Julia dorasta, zakłada rodzinę, rodzi córkę Mariannę. Ale cały czas towarzyszy jej paraliżujące uczucie jakim jest NIEPEWNOŚĆ. Czy siostra żyje? Czy może zginęła w powstaniu? I szuka... Całe swoje dorosłe życie poświęca na poszukiwaniu siostry. Nawet kłóci się z córką o zasadność powstania warszawskiego...
Wyjaśnienie losów siostry staje się obsesją Juli.
I tak podróżujemy w czasie: od okresu przedwojennego, przez okres drugiej wojny światowej, powstanie warszawskie, okres PRL-u, czas bezpieki, stan wojenny aż do czasów współczesnych.
Pięknie opowiedziana historia, w której podziwiamy determinację głównej bohaterki, rozważamy z nią wszelkie możliwe sytuacje zaginięcia siostry, odwiedzamy żyjących powstańców.
Historia pewnie jakich wiele, ale opowiedziana przepięknym językiem, w niesamowitym klimacie tajemnic i niedomówień, z napięciem niesłabnącym do ostatniej strony. 
Poddałam się tej opowieści zupełnie. Dałam się wciągnąć w wir wydarzeń. Snułam przypuszczalne losy Hani wraz z przewracanymi kartkami, lecz takiego zakończenia się nie spodziewałam...
Zamknęłam książkę i siedziałam jak sparaliżowana. Myśli puszczone samopas szalały! Łzy stały w oczach, a gula w gardle. Nie tego się spodziewałam...
Polecam.
PS. Kiedy ja chodziłam do szkoły, a było to w czasach... dawnych, to nikt nie zastanawiał się czy powstanie warszawskie było potrzebne czy nie. Autorka świetnie wplotła te rozważania nie dając jednoznacznej odpowiedzi. Mnie poruszyła i urzekła.

Zielona sukienka. Małgorzata Szumska [Izabelka]

TYTUŁ: Zielona sukienka. 
Przez Rosję i Kazachstan śladami rodzinnej historii
AUTOR: Małgorzata Szumska 
WYDAWNICTWO: Znak Literanova
Zdjęcie autorskie Izabelka


Przepiękna książka.
Choć trudno mi określić jednoznacznie gatunek, bo: trochę jak reportaż - kiedy Gośka opowiada o podróży w głąb współczesnej Rosji, trochę jak pamiętnik- kiedy Janka, babcia Autorki wspomina.
Historia Janki to historia jakich wiele. Smutna, a jednocześnie ciekawa.
Janka i Staszek to młode małżeństwo mieszkające na Wileńszczyźnie. Rodzi się im synek. W 1951 roku Stalin wysyła Staszka do Kazachstanu, a Jankę z synkiem w głąb Syberii. Opisy biedy, głodu, mrozu, katorżniczej pracy, zasady działania stalinowskiej machiny przesiedleńczej powodują ciarki na plecach. I w pewnym momencie łzy stają w oczach, bo przecież to nie jest fikcja literacka, tak było, to są fakty. Wyobrażacie sobie podróż w bydlęcym wagonie przez 30 dni? Ja nie...
I śladami dziadków podąża Małgorzata Szumska. Pokonuje dokładnie tę samą trasę, którą pokonali jej przodkowie w latach pięćdziesiątych XX wieku: przez Wileńszczyznę, potem koleją transsyberyjską, przez Petersburg, region nadbajkalski aż do Kazachstanu. Jedzie sama, zaopatrzona w stare zdjęcia i wspomnienia. 
I tak naprawdę to niewiele się zmieniło w Rosji: bieda jest jak była, brak jakiejkolwiek szansy na poprawę bytu , gościnność bez zmian i tylko alkohol, a może powinnam napisać samogon, jak wierny przyjaciel trwa przy Rosjanach.
Historie tych dwóch kobiet przeplatają się, raz opowiada Janka, a raz Małgorzata.
Emocje towarzyszą obu opowieścią. Czyta się z zapartym tchem.
Odbyłam z refleksją tę podróż z Szumską. Obraz współczesnej Rosji jest przygnębiający. Chociaż po zmianie ustroju dla zwykłego człowieka niewiele się zmieniło. I pomimo tego, że Autorka przemierzyła pół świata, aby zajrzeć do archiwum w poszukiwaniu śladów dziadków, to nie udostępniono jej akt. Czyli bez zmian... Choć spotkani Rosjanie są otwarci i gościnni nie zmienia to faktu, że mnie ta część książki przybiła.
Historię Janki czytałam z niedowierzaniem. Choć znane są mi fakty o wysyłkach w głąb Rosji z lekcji historii, to jednak nie jest to samo co relacja z "pierwszej ręki". Ale nie ma tu narzekania i biadolenia. Janka wierzy, że mąż powróci. Pomimo, że ma wyrok 25 lat ciężkich robót. Kocha i wierzy.
Piękna ta książka.
Polecam.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Slow burn. Kropla drąży skałę. K. Bromberg [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Slow Burn. Kropla drąży skałę
AUTOR: K. Bromberg
WYDAWNICTWO: EditioRed
GATUNEK: Romans
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Helion

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Sceny magnetycznego, dzikiego seksu i wielkie dramaty życiowe. Jednozdaniowe podsumowanie Slow Burn
Haddie to "twarda sztuka". Wie czego chce, sama radzi sobie ze swoimi problemami, sprawia wrażenie nieugiętej, zdeterminowanej i mającej w głębokim poważaniu konwenanse i zasady dobrego wychowania. Przygodny, jednorazowy seks to dla niej chleb powszedni. Nie chce się wiązać, zniewalać przez miłość i ustatkować. Wychodzi z założenia, że trzeba przestrzegać reguł, które ona wyznacza, ale łamać te, które ktoś narzuca jej. Jednak za fasadą zimnej i bezwzględnej  kobiety kryje się wrażliwa i zagubiona dziewczyna. Haddie nie radzi sobie w życiu tak dobrze, jak sugeruje jej zachowanie i sposób bycia. Ból i głęboka wyrwa jaką spowodowała w jej życiu choroba i śmierć ukochanej siostry Lexi odebrał radość i beztroskę. I spokój bo Haddie żyje w stanie permanentnego strachu, ucieka i chowa się przed odpowiedzialnością. Sposobem na zapomnienie jest czerpanie radości z niezobowiązujących jednorazowych skoków w bok. Wszak nie nadaremnie wyjęła baterie ze swojego zegara biologicznego i przełożyła je do wibratora. Uwielbia "niegrzecznych chłopców", wytatuowane męskie ciała, uciechy cielesne bez deklaracji miłości... Można powiedzieć kobieta wyzwolona.
Wszystko zmienia się, kiedy po raz kolejny spotyka na swojej drodze dobrodusznego, spokojnego i bardzo honorowego Becketta chłopaka zupełnie nie w jej typie. Nie jest buntownikiem, zachowuje się przewidywalnie i oferuje poczucie stabilności oraz stabilizacji. To zupełnie nie chłopak dla niej.
Co nie zmienia faktu, że na jednonocna przygodę nadaje się jak ulał, z czego z wielka rozkoszą korzysta wyposzczona i niezaspokojona seksualnie Haddie. Jednak tym razem nie kończy się na jednorazowym maratonie orgazmowym. Becks zakochuje się w szalonej i nieprzewidywalnej Haddie, ale ona...skutecznie mu to uniemożliwia. Zwodzi i olewa, obiecuje aby za chwilę wszytko odwołać. Zachowuje się jak rozkapryszona i zachwiana emocjonalnie gówniara... jednak jej zachowanie ma swoje źródło... Czy Becks wytrwa karuzele nastrojów swojej ukochanej i da szanse tej miłości? Czy przekona Haddie, że dla niej jest w stanie zrobić wszytko?

Odrzucasz szanse na życie, bo jesteś za bardzo skupiona na szansie na śmierć.

Prócz bardzo dynamicznych i ostrych scen łóżkowych (podłogowych, ściennych, blatowych) autorka zdecydowała się dotknąć bardzo ważnego tematu, jakim jest śmierć bliskiej osoby. W subtelny sposób stara się przybliżyć ból i cierpienie, emocjonalne zgliszcza oraz próbę radzenia sobie z brakiem kochanej osoby wśród jej najbliższych. 
Slow burn w wyrazisty sposób pokazuje, jak osoba, która pozornie odcina się od najbliższych, tak naprawdę chce ich chronić. Chronić przed bólem utraty, przed obowiązkiem towarzyszenia w chorobie, przed musem trwania w sytuacjach krytycznych. Jednak nie można podejmować decyzji za kogoś, nie można decydować w imieniu innych. 
Nie jesteś Bogiem. Więc przestań rozgrywać karty wszystkich osób w swoim otoczeniu. Bo przez to okradasz i nas, i siebie z tego, co mogłoby nas spotkać. 
W książce nie zabrakło pikantnego humoru, zgryźliwych przekomarzań się i uszczypliwości. Postaci są wyraziste Haddie można nie lubić, ale po poznaniu motywów jej działania, po próbie zrozumienia ogromnego chaosu jaki tkwi w jej wnętrzu, jesteśmy w stanie zrozumieć jej zachowanie. Becks, to chodzący ideał, walczy wtedy, kiedy porażkę widać na horyzoncie, nie poddaje się i po raz drugi, piaty, czternasty próbuje.
Mimo trudnego i ważnego tematu podejmowane w Slow Burn obecne są także akcenty humorystyczne:
Tak się dzieje, gdy rodzisz się drugi. Mama zużyła na ciebie wszystkie wadliwe geny, więc mnie przypadły wszystkie sprawdzone.

Książka godna polecenia dla fanów tego gatunku. Dynamiczna akcja, wyraziści bohaterowie i potężna dawka erotyzmu. 

sobota, 20 sierpnia 2016

Hard beat. Taniec nad ochłanią. K. Bromberg [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Hard Beat. Taniec nad otchłanią
AUTOR: K. Bromberg
WYDAWNICTWO: Editio Red
GATUNEK: Romans
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Helion

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik (w trakcie robienia zdjęć nie ucierpiała żadna książka;) - ma okładkę;))


Nie powiedziałem jej , że ją kocham...
Tanner Thomas jest korespondentem wojennym. Uwielbia to, co robi. Kocha uczucie "haju", skoki adrenaliny i potężną dawkę stresu związanego z wykonywaniem przez niego prób zdobycia newsów na nowy materiał. Jego zapał i poczucie, że to co robi ma sens, poddane zostają próbie. W trakcie jednej z wypraw na tereny objęte konfliktem zbrojnym ginie jego wieloletnia partnerka zawodowa i jednocześnie najlepsza przyjaciółka Stella. Tanner, prócz ogromnej pustki, ma poczucie odpowiedzialności za te tragiczne wydarzenia. Nie może sobie wybaczyć, że jej nie ochronił, że pozwolił jej opuścić samej hotel, w którym stacjonują jednostki reporterskie. Stracił przyjaciółkę, doskonałą fotografkę oraz stracił pewność siebie i sens życia. Ufa, że rzucenie się w wir pracy i powrót na tereny Bliskiego Wschodu wydobędą go z otchłani beznadziei i awersji do samego siebie. A na miejscu czeka na niego kolejna przeszkoda w postaci... nowej fotografki Beaux, z którą od samego początku nie może nawiązać wspólnego języka w sensie przenośnym, ale znajduje wspólny język w sensie dosłownym... Między Tannerem a BJ wybucha namiętny romans. On szuka ukojenia, a ona... No właśnie, Beaux zdecydowanie nie należy do pokornych i ugodowych partnerów. Jest pyskata i bardzo tajemnicza.
Tanner, ten, "którego każdy nienawidzi i każdy chce nim być", niestały uczuciowo, nie pragnący stabilizacji emocjonalnej, momentami chamski i niegrzeczny, niezależnie od siebie zakochuje się. Ale czy miłość oparta na fundamentach kłamstw, niedopowiedzeń i nieszczerości ma rację bytu? Co skrywa tajemnicza i buńczuczna BJ?
Wszystko było kłamstwem i nic nie było kłamstwem.
Czy tragiczne wydarzenia, którymi czynnymi uczestnikami są Tanner i BJ są początkiem końca tej ułudy miłości? Czy miłość przetrwa, czy pryska jak bańka mydlana? Czy kłamstwa, którymi karmiony był Tanner nie pozwalają na wybaczenie i zapomnienie?

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik
Taniec nad otchłanią to tom 7 serii Draven i jednocześnie pierwszy, który przeczytałam. Po bardzo wymagającej lekturze Orła białego pozwoliłam sobie na relaksację intelektualną i mój wybór padł na Hard beat. To był doskonały wybór, bo książka nie wymaga zbyt intensywnego myślenia, pozwala na wdrożenie w emocjonującą historię i umożliwia odprężenie.
Na szczególną uwagę zasługuje opis aktów seksualnych. Autorka w sposób niemal idealny opisuje sceny łóżkowe, bez zbytniego patosu, bez górnolotnych epitetów ale z doskonałym wyczuciem bez ordynarnych określeń, które obdzierają akt seksualny z piękna i intymności. Sceny seksu są wyraziste, ale dzięki odpowiedniemu doborowi słów delikatne i realne. Bardzo duży plus. Czego nie można napisać o dialogach... są sztuczne, wymuszone i  bez polotu. Nudzą, irytują i spowalniają zapał czytania. Zdecydowanie opis konwersacji nie jest dobrą stroną autorki. Najlepszym rozwiązaniem byłoby ograniczyć jałowe dialogi do minimum i skupić się na opisach doznań, wrażeń
czyli tym, co autorce wychodzi najlepiej.
Niestety fabuła jest bardzo przewidywalna. Przeczuwamy, że zakończenie będzie pozytywne już po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron. Chociaż... nie wszystko pozostaje takie kolorowe i nie można liczyć na totalny happy end. Są straty, są zyski. Bilans wychodzi na zero.
Nie sposób nie zwrócić uwagi na symbole. Uroczy motyw baniek mydlanych, które przenoszą do dzieciństwa do świata bez trosk, do świata w którym nie ma wojen, nie ma płaczu i przemocy. Są namiastką normalności dla Tannera i sposobem na wywołanie uśmiechu na twarzy BJ.
Autorka przemyca w tekście uniwersalne prawdy życiowe, takie jak:
zawsze trzeba dać druga szansę, sobie i tym, którzy nas skrzywdzili
to, co z początku uchodzi za kłamstwo i ułudę, może okazać się czymś niezastąpionym i potrzebnym
i moje ulubione: po czym poznać, że twoje "kocham Cię" jest szczere? Po chwili zawahania, po momencie zastanowienia.
Kiedy ktoś mówi do ciebie "kocham cię" a twoja natychmiastowa odpowiedz brzmi "ja ciebie też kocham" to nie jest prawdziwa miłość. Twoje słowa są swego rodzaju reakcją warunkową, odpowiedzią automatyczną "na odlew", trochę "na odczep się", aby nie zranić drugiej osoby. Kiedy w Twojej głowie pojawia się moment zastanowienia, a odpowiedź pozostaje taka sama "kocham cię", to wtedy wiadomo, ze jest to prawdziwe uczucie.