sobota, 13 sierpnia 2016

Zimne popioły. Valentin Musso [Izabelka]

TYTUŁZimne popioły
AUTOR: Valentin Musso
WYDAWNICTWO: Albatros Andrzej Kuryłowicz S.C.

Zdjęcie autorskie Izabelka

Piękna książka :) Cudna :) Uwielbiam takie lektury :)
Mam czytelniczy orgazm! Tak, mam i mówię to głośno :)
Nazwisko Musso znane jest już w świecie literackim, a to za sprawą brata pana Autora Guillaume Musso. Bo któż nie zna takich książek jak Papierowa dziewczynaTa chwila czy Central Park
Tak, Pan Guillaume Musso to już marka sama w sobie, a tu na rynek księgarski wchodzi jego młodszy brat Valentin.
To druga książka w dorobku autora, ale pierwsza wydana w Polsce. Miała premierę 5 sierpnia 2016 roku. I dlaczego wydaniu tej książki nie towarzyszyła kampania reklamowa? Jeden wielki minus dla wydawnictwa...
Książka mnie pochłonęła do tego stopnia, że gdy mąż wszedł do pokoju i zastał mnie czytająca z wypiekami na twarzy,  nie powiedział nic, tylko poszedł robić obiad... tak to już z nami jest, osobami kilkanaście lat po ślubie... wystarczy jeden rzut oka na partnera i wszystko jasne :)
Akcja toczy się dwutorowo: w latach czterdziestych i dziewięćdziesiątych XX wieku.
Piękny język, wspaniały styl, bogate słownictwo, niesamowity klimat, tajemnice rodzinne, ciekawe tło obyczajowe, nietuzinkowe postacie, trochę kryminału, sporo sensacji, niewielka dawka romansu, nienachalna porcja historii, zaskakujące zakończenie; to wszystko składa się na tę książkę, od której nie mogłam się oderwać.
A teraz opowiem Wam troszkę, ale niezbyt dużo o samej treści... tak na zachętę!
Akcja zaczyna się w 1999 roku kiedy to umiera Henri Cochet, szanowany, emerytowany lekarz na francuskiej prowincji. Niedaleko, w tym samym rejonie, zostaje zamordowana staruszka Nicole Brachet. Czy coś łączy te śmierci? Wydawałoby się, że nic...
Aurélien Cochet, wnuk Henriego podczas porządkowania domu po dziadku, pasjonacie kina, znajduje filmy na których widać dziadka w towarzystwie niemieckiego żołnierza, co sugeruje kolaborację z okupantem Francji. Wnuk zaczyna szukać i drążyć historie rodzinne. Dociera do  programu Lebensborn – Źródło Życia.
Autor przepięknie wplótł historię programu Lebensborn  w historię rodzinną. Im dalej Aurélien Cochet szuka i zgłębia tajemnice rodzinne, tym bardziej nie może wyjść ze zdziwienia. Pomaga mu doktorantka, która pisze pracę o Źródle Życia. 
Nie napiszę nic więcej... przeczytajcie sami!
Bardzo gorąco polecam! 
A dlaczego?
Urzekła mnie ta historia rodzinna z tajemnicą w tle, wspaniale ukazane okoliczności historyczne, bohaterowie niejednoznacznie pozytywni, piękny styl i klimat książki też robią swoje. I to zakończenie...
Polecam!
I czekam na kolejną książkę autorstwa Valentin Musso :)
I tak oto zostałam fanką braci Musso <3 
Zakochana ja <3
PS. I czy tylko mnie lalka Barbie kojarzy się z wysoką blond pięknością o niebieskich oczach ze wspaniałą kandydatką na idealną matkę dzieci o cechach aryjskich?
PPS.  Autor zadaje mnóstwo pytań, szuka i docieka prawdy na temat programu Lebensborn.  Robi to niesamowicie interesująco i ciekawie. Aż sama zaczęłam drążyć...
PPPS. I cytat na koniec 

Trzeba, by ludzie dokładnie wiedzieli, co się wydarzyło w ośrodkach Lebensborn. Nie wolno dopuścić, by o tych dzieciach zapomniano. 
I jak podaje Wikipedia:
Łącznie w Lebensborn na świat miało przyjść ok. 6000 dzieci.
Pozostawiam do przemyślenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz