sobota, 16 lipca 2016

Cztery strony miłości. Joanna Sykat [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Cztery strony miłości
AUTOR: Joanna Sykat
WYDAWNICTWO: Replika
GATUNEK: Literatura obyczajowa/Współczesna

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik
Trzy słowa najbardziej trafnie opisujące fabułę? Wzruszająca, nieprzewidywalna i prawdziwa. Za bardzo prawdziwa.
Łucja to  artystka. Duszą i ciałem. Wrażliwa, eteryczna, ale jednocześnie bardzo rzeczywista... naturalna. Jeszcze do niedawna była najszczęśliwszą żoną, swojego ukochanego M. Ale coś się zmieniło. To"coś" sprawiło, że jednego dnia jej ukochany małżonek stał się największym wrogiem, z którym łączy ją już tylko... wspólny kredyt zaciągnięty na budowę wymarzonego domu. Ze wspólnych marzeń o wyśnionym domu pozostały zgliszcza i uwierająca, jak kamień w bucie, świadomość, że miłości już nie ma, została tylko garść pretensji i cała masa niedomówień.
Jak to w polskiej rzeczywistości bywa, zaciągnięty kredyt obliguje współmałżonków do zaciśnięcia pasa i kosztem wyrzeczeń teraźniejszości buduje się cudowną przyszłość. Ale nikt nie przewidział, że dziś zakochany M. jutro stanie się najbardziej znienawidzonym współlokatorem. Mieszkanie zostało podzielone "na pół". W jednej części Łucja, w drugiej M. Tylko ta nieszczęsna łazienka i kuchnia wspólne.
Jak długo można żyć w takim "niby-domu", substytucie małżeństwa? Co tak naprawdę sprawiło, że płomienna miłość zaczęła krztusić się dymem i spalinami? I kim, do jasnej Anielki, jest Szymon? Ten ideał ze snów i marzeń Łucji? Dlaczego zdominował jej myśli, wytatuował w jej umyśle niezmywalny znak miłości? Dlaczego w tak perfidny sposób Łucja odcina się od M. na rzecz fantazji o Szymonie?

Wyglądało na to, że faktycznie byłam jak święta Łucja, patronująca ociemniałym. I że jak ona wydłubałam sobie oczy, tyle, że  z innej przyczyny.  

To bardzo wzruszająca historia. Strona po stronie zatracamy się w smutnej historii miłości dwojga ludzi, którzy nie potrafią rozmawiać. Nic tak nie zabija związku jak milczenie. Brak codziennej paplaniny, brak tych kilku słów, chociażby banalnych, niby nic nie znaczących. Największą krzywdą, jaka może "zafundować" sobie małżeństwo jest brak werbalizacji własnych uczuć, własnych żalów, własnych pragnień. Wraz z umierającą chęcią dyskusji powoli umiera związek.
Cztery strony miłości to kalka z życia większości z nas. Codzienna rutyna, brak rozmowy i wdzierający się marazm niszczą związek. Jednocześnie autorka udowadnia, że trzeba mieć nadzieję. Że prawda i upór potrafią rozkruszyć najtwardsze skały zawziętości oraz ożywić skamieniałe i znieczulone serce. Jeśli tylko chcemy.
Joanna Sykat w pięknym stylu wdarła się w moje serce. Lekkość pióra i umiejętność ubrania uczuć w słowa to rzadki dar.

Jestem obita słowami. Wysmagana prawdą, o którą sama się prosiłam i z którą nie wiem, co powinnam teraz zrobić.

Zawsze wybieraj to, co jest dobre dla ciebie. Unikaj substytutów, bo one nie sycą nawet na samym początku.

Zastanawiałam się jakim cudem mama ma tak spokojne, uważne spojrzenie. Że nie błądzi nim ponad rozmówcą, nie ucieka myślą do swoich spraw. Cały czas jest. Bardzo uważnie jest.

Zadziwia mnie swoboda z jaką autorka przeplata nieliczne wulgaryzmy z najpiękniejszymi epitetami. Przepiękna historia o miłości, którą otrzymałam odkrywając koleje strony tej książki potwierdziła to, co wiedziałam od dawna:
o miłość trzeba walczyć, każdego dnia, z jeszcze większym uporem i determinacją.
Historia miłości Łucji do Szymona i miłości Łucji do M. ma zaskakujący finał. Autorka po prostu "zrobiła mnie w konia". I zapewne nie tylko mnie. Bo znienawidziłam M. a pokochałam uroczego Szymka, który swoją naturalnością i wrodzoną beztroską rozkochał w sobie Łucję i zaskarbił sobie moją sympatię. I tak bardzo pragnęłam, aby Łucja rozstała się z M. i wróciła do Szymona...
Przepięknie, plastyczne opisane poszczególne postaci dodawały magii ale i autentyczności każdej scenie (Pokochałam Blue za jej mądrość i wewnętrzny spokój. Polubiłam Dorotę, za ten jej smutek w niewinnych oczach. Znienawidziłam Tomka za brutalność i brak wyczucia). Liryczne opisy miłości, epickie ujęcia prawd życiowych, a to wszystko doprawione plastycznym opisem maków! Tych maków na kubkach, z których unoszą się opary malinowej herbaty, a w tle przepiękna muzyka - Ballada do Adeliny.
Ta powieść jest doskonała. Piękna, smutna i dająca nadzieję...
Data 8 października, kiedy ta historia kończy się (a może zaczyna?) ma dla mnie bardzo duże znaczenie... wszak wtedy wstąpiłam w Święty Związek Małżeński =) Dlatego nie sposób nie wziąć do siebie słów autorki i nie przyswoić przesłania jakie niesie ze sobą ta lektura...
Polecam całym sercem, w którym Cztery strony miłości uaktywniły kolejne pokłady miłości do mego Ukochanego=)

1 komentarz: