TYTUŁ: Mischling czyli kundel
AUTOR: Affinity Konar
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
Zdjęcie autorskie Izabelka |
Ostrzeżenie! Osoby szczególnie wrażliwe proszone są o
nieczytanie dalej.
Przedstawiam Wam głównego „bohatera” tej powieści: wysoki,
postawny mężczyzna, elegancki, pachnący najlepszymi perfumami, zadbany, zawsze nienagannie
ubrany, w starannie wypastowanych butach, nieskazitelnie białym fartuchu, kochający
muzykę poważną, rozdający dzieciom cukierki, który każe do siebie mówić „Wujaszku”.
Atrakcyjny? A wiecie jak się nazywa? Josef Mengele. Tak, to on, dla mnie, jest
osobą pierwszoplanową i przyczyną wszystkich zdarzeń w tej książce.
Jest to opowieść o dwóch bliźniaczkach, które w 1944 roku,
wraz z mamą i dziadkiem, trafiają do Auschwitz. I od razu zostają wypatrzone
przez Anioła Śmierci. Rozdziela on rodzinę i dziewczynki trafiają do „ZOO
Mengele”, jak mówią o dzieciach będących pod opieką tego lekarza. Mają
dwanaście lat. Zostają umieszczone w baraku wraz z innymi „wybrykami natury”:
bliźniakami, trojaczkami, karłami i kalekimi dziećmi. W baraku tym brzmi wiele
języków.
Dziewczynki pochodzą z żydowskiej rodziny mieszkającej w
Łodzi. Ojciec jest lekarzem, matka malarką, a dziadek profesorem biologii. Beztroskie
życie kończy się wraz z przekroczeniem bram obozu. Pozbawione swojej rodziny,
ubrań, człowieczeństwa, jedzenia muszą przystosować się do zastałych warunków.
Perła i Stusia Zamorskie to siostry, które nigdy się nie
rozstawały, podobne jak dwie krople wody, rozumiejące się bez słów i kochające
się do szaleństwa. Ponieważ narracja prowadzona jest naprzemiennie przez obie
dziewczynki dowiadujemy się z dużą dokładnością w jakich „eksperymentach” brały
udział i jakich „badań” były świadkami.
Przypominam! Mają dwanaście lat!
Dokładność opisów działań Anioła Śmierci zatrzymała mi krew
w żyłach i przyprawiły o mdłości. Że o paraliżującym smutku nie wspomnę… A ja
myślałam, że po tylu latach obcowania z literaturą wojenną trudno będzie mnie
będzie doprowadzić do takiego stanu. Myliłam się!
Doktor Josef daje zastrzyki z „bursztynowego” płynu, wlewa wrzątek
do uszu i nieznane substancje do oka, które powodują ślepotę. Ani Stusia ani
Perła nie wiedzą jakim zabiegom są poddawane. Nikt nie tłumaczy ani nie wyjaśnia.
Wszystkie „badania”, którym są poddawane dziewczynki przestawione są z
perspektywy dziecka.
Bliźniaczki są też świadkami innych zdarzeń, które obserwują
w szpitalu: wstrzykiwanie nieznanych substancji w różne części ciała, zabiegi
chirurgiczne wątpliwej potrzeby, wycinanie narządów, zszywanie bliźniąt,
aborcje na płodach i cesarskie cięcia, które zamiast dawać życie nowonarodzonym
dzieciom, niosły śmierć… Ciężko przebrnąć przez te opisy…
A pan doktor rozdaje dzieciom cukierki…
Mengele wpada na pomysł, aby rozdzielić siostry Zamorskie.
Perła trafia do klatki tak małej, że nie może się w niej ruszać. Zastrzyki,
głód, ciemność, chłód, szczury to teraz codzienność. A Stusia poddawana jest „zabiegom”
wraz z innymi dziećmi. W wyniku tych działań przestaje chodzić…
Perła nie wraca… Stusia pogrąża się w rozpaczy czarniejszej
niż najgłębsza noc.
W końcu przychodzi wyzwolenie obozu. Okaleczone sieroty nie
wiedzą co z tą swoją nowo nabytą wolnością zrobić. Dokąd iść, kogo szukać…
Stusia wciąż rozpacza. Czas pokazuje, że wyzwolenie obozu to nie koniec
kłopotów.
Książka nawiązuje do innej pozycji. Do wspomnień pań Evy
Mozes Kar i Lisy Rojany Buccieri „Przetrwałam. Życie ofiary Josefa Mengele”.
Czytałam wyżej wymienioną i zrobiła na mnie wrażenie. Ale powieść pani Konar
jest napisana tak pięknym językiem, że mnie trudno wyrazić swój zachwyt. Sam
temat trudny, bo wojna widziana oczami dziecka jest wyjątkowo przejmująca.
Historia bliźniaczek Zamorskich rozdarła mi serce, sparaliżowała zmysły i
doprowadziła do potoku łez. Niektóre sformułowania jak i całe zdania są
napisane na granicy prozy i poezji. I czytane przeze mnie po wielokroć. Takie
połączenie trudnego tematu i przepięknego języka doprowadziło u mnie do eksplozji
emocji. Trudno przestać czytać. Nie wierzycie? Oto kilka cytatów:
„Było tak cicho, że słyszałam ból, wędrujący nowymi
ścieżkami. Wyśpiewywał trele, zwijając się we mnie, palił mnie i ciążył jak
kamień”.
„Pudrowe chmurki oddechu pachniały zimą i głodem, z nutką
kawy zbożowej”.
„Byliśmy zaledwie dwoma guzikami oderwanymi od fartucha
doktora Mengele”.
„Jego zamiłowanie do niemożliwości kazałoby mu zatrzymać
słodkie nieszczęście, a ja nie chciałam być przekonywana”.
Nie wiem jak ja się pozbieram po tej książce…
Dobrze chociaż, że ją sobie kupiłam, bo mogę pozaznaczać wszystkie
te piękne zdania. Ląduje na półce „zostaje ze mną na zawsze”.
Choć to lektura ciężka w odbiorze, przepełniona smutkiem i
rozrywająca serce, to godna polecenia.
Polecam z całego serca.
PS Obraz, który wykorzystałam do zdjęcia zdjęłam ze ściany.
Idealnie wpisuje się w tematykę książki, gdyż Matka bliźniaczek uwielbiała
malować maki. Obraz dostałam od swojej przyjaciółki i teraz mogę jej publicznie
podziękować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz