środa, 16 listopada 2016

Mischling czyli kundel. Affinity Konar [Izabelka]

TYTUŁMischling czyli kundel
AUTOR: Affinity Konar 
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
GATUNEK: wspomnienia, historia

Zdjęcie autorskie Izabelka

Ostrzeżenie! Osoby szczególnie wrażliwe proszone są o nieczytanie dalej.

Przedstawiam Wam głównego „bohatera” tej powieści: wysoki, postawny mężczyzna, elegancki, pachnący najlepszymi perfumami, zadbany, zawsze nienagannie ubrany, w starannie wypastowanych butach, nieskazitelnie białym fartuchu, kochający muzykę poważną, rozdający dzieciom cukierki, który każe do siebie mówić „Wujaszku”. Atrakcyjny? A wiecie jak się nazywa? Josef Mengele. Tak, to on, dla mnie, jest osobą pierwszoplanową i przyczyną wszystkich zdarzeń w tej książce.

Jest to opowieść o dwóch bliźniaczkach, które w 1944 roku, wraz z mamą i dziadkiem, trafiają do Auschwitz. I od razu zostają wypatrzone przez Anioła Śmierci. Rozdziela on rodzinę i dziewczynki trafiają do „ZOO Mengele”, jak mówią o dzieciach będących pod opieką tego lekarza. Mają dwanaście lat. Zostają umieszczone w baraku wraz z innymi „wybrykami natury”: bliźniakami, trojaczkami, karłami i kalekimi dziećmi. W baraku tym brzmi wiele języków.

Dziewczynki pochodzą z żydowskiej rodziny mieszkającej w Łodzi. Ojciec jest lekarzem, matka malarką, a dziadek profesorem biologii. Beztroskie życie kończy się wraz z przekroczeniem bram obozu. Pozbawione swojej rodziny, ubrań, człowieczeństwa, jedzenia muszą przystosować się do zastałych warunków.

Perła i Stusia Zamorskie to siostry, które nigdy się nie rozstawały, podobne jak dwie krople wody, rozumiejące się bez słów i kochające się do szaleństwa. Ponieważ narracja prowadzona jest naprzemiennie przez obie dziewczynki dowiadujemy się z dużą dokładnością w jakich „eksperymentach” brały udział i jakich „badań” były świadkami.

Przypominam! Mają dwanaście lat!

Dokładność opisów działań Anioła Śmierci zatrzymała mi krew w żyłach i przyprawiły o mdłości. Że o paraliżującym smutku nie wspomnę… A ja myślałam, że po tylu latach obcowania z literaturą wojenną trudno będzie mnie będzie doprowadzić do takiego stanu. Myliłam się!

Doktor Josef daje zastrzyki z „bursztynowego” płynu, wlewa wrzątek do uszu i nieznane substancje do oka, które powodują ślepotę. Ani Stusia ani Perła nie wiedzą jakim zabiegom są poddawane. Nikt nie tłumaczy ani nie wyjaśnia. Wszystkie „badania”, którym są poddawane dziewczynki przestawione są z perspektywy dziecka.
Bliźniaczki są też świadkami innych zdarzeń, które obserwują w szpitalu: wstrzykiwanie nieznanych substancji w różne części ciała, zabiegi chirurgiczne wątpliwej potrzeby, wycinanie narządów, zszywanie bliźniąt, aborcje na płodach i cesarskie cięcia, które zamiast dawać życie nowonarodzonym dzieciom, niosły śmierć… Ciężko przebrnąć przez te opisy…
A pan doktor rozdaje dzieciom cukierki…

Mengele wpada na pomysł, aby rozdzielić siostry Zamorskie. Perła trafia do klatki tak małej, że nie może się w niej ruszać. Zastrzyki, głód, ciemność, chłód, szczury to teraz codzienność. A Stusia poddawana jest „zabiegom” wraz z innymi dziećmi. W wyniku tych działań przestaje chodzić…
Perła nie wraca… Stusia pogrąża się w rozpaczy czarniejszej niż najgłębsza noc.

W końcu przychodzi wyzwolenie obozu. Okaleczone sieroty nie wiedzą co z tą swoją nowo nabytą wolnością zrobić. Dokąd iść, kogo szukać… Stusia wciąż rozpacza. Czas pokazuje, że wyzwolenie obozu to nie koniec kłopotów.


Książka nawiązuje do innej pozycji. Do wspomnień pań Evy Mozes Kar i Lisy Rojany Buccieri „Przetrwałam. Życie ofiary Josefa Mengele”. Czytałam wyżej wymienioną i zrobiła na mnie wrażenie. Ale powieść pani Konar jest napisana tak pięknym językiem, że mnie trudno wyrazić swój zachwyt. Sam temat trudny, bo wojna widziana oczami dziecka jest wyjątkowo przejmująca. Historia bliźniaczek Zamorskich rozdarła mi serce, sparaliżowała zmysły i doprowadziła do potoku łez. Niektóre sformułowania jak i całe zdania są napisane na granicy prozy i poezji. I czytane przeze mnie po wielokroć. Takie połączenie trudnego tematu i przepięknego języka doprowadziło u mnie do eksplozji emocji. Trudno przestać czytać. Nie wierzycie? Oto kilka cytatów:

„Było tak cicho, że słyszałam ból, wędrujący nowymi ścieżkami. Wyśpiewywał trele, zwijając się we mnie, palił mnie i ciążył jak kamień”.

„Pudrowe chmurki oddechu pachniały zimą i głodem, z nutką kawy zbożowej”.

„Byliśmy zaledwie dwoma guzikami oderwanymi od fartucha doktora Mengele”.

„Jego zamiłowanie do niemożliwości kazałoby mu zatrzymać słodkie nieszczęście, a ja nie chciałam być przekonywana”.

Nie wiem jak ja się pozbieram po tej książce…

Dobrze chociaż, że ją sobie kupiłam, bo mogę pozaznaczać wszystkie te piękne zdania. Ląduje na półce „zostaje ze mną na zawsze”.
Choć to lektura ciężka w odbiorze, przepełniona smutkiem i rozrywająca serce, to godna polecenia.

Polecam z całego serca.

PS Obraz, który wykorzystałam do zdjęcia zdjęłam ze ściany. Idealnie wpisuje się w tematykę książki, gdyż Matka bliźniaczek uwielbiała malować maki. Obraz dostałam od swojej przyjaciółki i teraz mogę jej publicznie podziękować.                    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz