niedziela, 13 listopada 2016

Łaska. Anna Kańtoch [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Łaska
AUTOR: Anna Kańtoch
WYDAWNICTWO: Czarne
GATUNEK: Kryminał/Thriller

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Istnieją słowa lub sformułowania, które wzbudzają strach. Tak naprawdę irracjonalny, bo to tylko słowa, ale niosą one ze sobą ładunek emocjonalny, często także wspomnienia. Skalpel, nieszczęśliwy wypadek, tortury, nieuleczalna choroba, urząd skarbowy;)
W Łasce, debiucie kryminalnym znanej autorki powieści fantasy, tym słowem jest "Kartoflany Człowiek". Trzeba przyznać, że jest to dość niepokojące zestawienie słów, wzbudzające ciekawość, obrzydzenie ale i obawy o własne bezpieczeństwo.

Rok 1985. Maria Lenarczyk, lat 36, nauczycielka języka polskiego w szkole podstawowej w Mgielnicach. Znerwicowana, samotna, zamknięta w sobie, nieufna, a przez to niezbyt lubiana. Marię przygniata ciężar tajemnicy. Tajemnicy, której ona tak naprawdę nie pamięta, którą wyparła i schowała głęboko, a która mimo to istnieje w jej podświadomości. Jak cień, który czai się, gotowy w każdej chwili ją pochłonąć. Trzydzieści lat wcześniej Maria zaginęła w lesie. Została odnaleziona po tygodniu. Jej sukienka była sztywna od krwi, jej włosy potargane, wzrok rozbiegany, sprawiała wrażenie oszołomionej i przerażonej, ale jednoczenie nie odnaleziono na jej ciele śladów przemocy, głodzenia, czy innych niepokojących oznak, że dziecko zostało skrzywdzone. Tylko krew i to, co wplątało się w jej włosy... Nie pamiętała co się wydarzyło, co zdaniem ciotki, która się nią zajmowała, było błogosławieństwem.

Nie myśl o tym, nie próbuj grzebać w przeszłości. Pan dał ci łaskę zapomnienia.

Jednak wydarzenia z przeszłości kładą się cieniem na jej życie w teraźniejszości. Maria jest aspołeczną jednostką, stroniącą od ludzi, okrywającą się w odmętach własnej szarej, nudnej egzystencji.

Udawać w tym była dobra. Że nie wstaje każdego ranka z wrażeniem,jakby przytłaczał ją ciężar nie do zniesienia, że w jej pamięci nie ma dziur [...] w obecności ludzi potrafiła pozbierać się na tyle, by przynajmniej sprawiać wrażenie normalnej. Zazwyczaj potrafiła.

Splot niefortunnych wydarzeń sprawia, że Maria zostaje zamieszana w serię zabójstw nastolatków. Paradoksalnie, to te tragiczne wydarzenia budzą ją z trwającego zbyt długo snu apatii i wycofania społecznego. W trakcie trwania milicyjnego śledztwa, prowadzonego przed nad wyraz ambitnego  porucznika Adama Bogusza oraz sympatyczną sierżant Beatę Drzymałę, na jaw wychodzą kwestie, które zbyt wiele wspólnego mają z przeszłością i tajemniczymi siedmioma dniami spędzonymi przez Marię w lesie. Kolejne zabójstwa nastolatków odkrywają nowe fakty. Ale czy Maria chce poznać prawdę? Jeśli prawda okaże się zbyt straszna, nie istnieje nawet cień szansy, że zdoła ją zapomnieć i wymazać po raz drugi. Czy istnieje jednak coś gorszego od niewiedzy?

Najbardziej boisz się tego, że któregoś dnia przestaniesz poznawać samą siebie, że pękniesz jak spróchniałe drzewo, ukazując światu wszystko to, o czym nie chcesz myśleć ani pamiętać.

Kryminał osadzony w realiach lat osiemdziesiątych, z rewelacyjnie oddanym klimatem tamtych czasów. Wbrew pozorom całkiem trudno wyrazić zachwyt nad kryminałem nie powielając sformułowań i używając innych niż zawsze słów zachwytu, wyrazu uznania dla kunsztu oraz warsztatu literackiego Autorki. Bo jak inaczej opisać rewelacyjnie wykreowany klimat, charakterystykę zwykłych sytuacji, którą Anna Kańtoch namalowała, czy nawet wyrzeźbiła bo fabuła jest przedstawiona w sposób obrazowy i niemal namacalny.

Kościół był pusty, w ciszy unosił się zapach wilgotnych,starych murów i wody zbyt długo stojącej w chrzcielnicy. Było w nim coś żelazistego, jak woń monety trzymanej w spoconej dłoni.

Genialnie wykreowani bohaterowie, wnikliwe przedstawienie psychiki poszczególnych postaci. Ciekawa zagadka, którą poznajemy dzięki retrospekcyjnym wtrętom, wartka akcja nie za szybka, bynajmniej nie monotonna czy nudna. Piękny język, porywający i zachwycający mnie styl. Autorka tak zmyślnie łączy wyrazy, że pozornie mało znaczące ich połączenia oddają głębię emocjonalną postaci czy sytuacji. Nie trzeba pisać łopatologicznie: jego matka była oszołomiona, cierpiała, nie wierzyła, że jej syn nie żyje". Anna Kańtoch wyraziła to w prostych słowach, bardziej ambitnie, dla wrażliwszych i inteligentniejszych czytelników:

Wciąż patrzyła w ścianę, gdy jej palce pracowicie pruły koc.

Jestem absolutnie zachwycona Łaską, która wzrusza, niepokoi i zmusza do refleksji. To kryminał dla wymagających, dla czytelników, którzy prócz zmyślnej zagadki doceniają także język, barwę i klimat czytanej książki. W Łasce jest wszystko na swoim miejscu, dopracowane, intrygujące. I wypełnione tym, co w polskich kryminałach cenię najbardziej, a czego brak kryminałom zagranicznym i co ciężko wyrazić słowami polskości, takiego smaczku, specyfiki naszej ojczyzny. Gorąca herbata z czterema łyżeczkami cukru, plucha, nierówne drogi, ciasto domowej roboty podane na spodeczku, kiepskiej jakości buty zimowe, które przeciekają i moczą zmarzniętą od mrozu stopę (kupione na rynku u "Ruskich": "Pani! Prawdziwe, skórkowe! Skóra 100% Nie do zdarcia!").
Polecam. Nawet bardzo!


Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

2 komentarze: