TYTUŁ: Czerwony parasol
AUTOR: Jurij Jakow
WYDAWNICTWO: e-bookowo.pl
GATUNEK: Powieść sensacyjna
![]() |
Zdjęcie autorskie Izabelka |
Lubicie książki sensacyjne? A filmy? No ba! Też się głupio
pytam! Bo która kobieta nie kochała się w Jamsie Bondzie? Przystojny, z
super bryką i szpiegowskimi gadżetami. No z jakąś lalunią u boku… Kiedy
natknęłam się recenzje „Czerwonego parasola”, to pomyślałam sobie, że to będzie
właśnie taki świat Jamesa Bonda, ale w wersji na osobistą wyobraźnię.
Mhm… Ale chyba nie tego się spodziewałam.
Moja percepcja wyraźnie rozdzieliła fabułę na dwie części: szpiegowską
i… no właśnie… sama nie wiem jak ją nazwać: romansową, harlequinową, miłosną? Choć
wątki przeplatają się spójnie, to mój mózg nie dawał rady. Nie kumacie? No to
jedziemy.
Część, którą nazwałam szpiegowską jest naprawdę świetna. Mnie się bardzo dobrze czytało. Zagadnienia z
zakresu wywiadu, szpiegów, informatyki, biologii i chemii podany w sposób przystępny
i zrozumiały nawet dla takiego laika jak ja. Choć również dobrze autor mógł
powypisywać farmazony, a ja i tak bym się nie kapnęła. Wszystko spójne,
interesujące i wciągające. Przeskoki w czasie i z kontynentu na kontynent
poprowadzone sprawnie. Choć na początku
wszystko wydaje się poplątane i można mieć uczucie skołowania, to zalecam cierpliwość.
Wraz z przewracanymi stronami wszystko zaczynie się układać niczym puzzle. Ale
moje zwoje mózgowe pracowały na najwyższych obrotach! A scena powrotu Tatiany
do domu rozpisana rewelacyjnie. Puls mi oszalał! Brawa.
Druga strona tego książkowego medalu nie przypadła mi w
ogóle do gustu. Ziewałam aż do obluzowania żuchwy. Niestety, albo ja jestem za
stara albo autora poniosło.
Siedemnastolatka, która znajduje zamordowaną swoją rodzinę
nie popada w histerię tylko rozwiązuje zagadkę, znajduje skrytkę i ucieka. No
raczej trudno mi uwierzyć.
Kiedy spotyka na swojej drodze Igora zakochuje się bez
pamięci. Ok, przyjęłam.
Ale na Boga Czytającego! Litości! Ochroniarz, były bokser,
chodzi w skórzanych spodniach, cytuje fragmenty z „Mistrza i Małgorzaty” i mówi
do ukochanej: „kocie”, „królowo”! (jeszcze bym wybaczyła „kotku”, „misiaczku”
albo „żabciu”). No proszę Was! Łykniecie to? Ja nie. A ona do niego: „rycerzu”.
Brrr…
Autor nie przekonał mnie do tej „znajomości”. No, bo sorry:
dwudziestosiedmiolatek, który bzyka siedemnastolatkę, popija różowy alkohol i lata samolotami po świecie jak, nie przymierzając, ja taksówkami po mieście. A Tatianie to się chyba pomyliła namiętność z miłością...
I to ich słownictwo, te przepychanki słowne. Ja podziękuję.
Mam w domu rówieśnicę głównej bohaterki i zapewniam Was, że nie tak się
odzywają nastolatkowie. Nie tak zachowują. Nie tak myślą.
Sama Tatiana też wydaje mi się płytka i naiwna. Straciła
całą rodzinę i te kilka przemyśleń na temat tego zdarzenia wystarczy za żałobę?
I naprawdę wierzy, że wykiwa wyszkolonych szpiegów największych agencji wywiadowczych
świata? I po tych kilkunastu tygodniach znajomości z Igorem planuje z nim się
rozmnażać? I te młodzieżowe obozy
paramilitarne naprawdę nauczyły jej tych niezwykłych zdolności obrony? I lekcje
tańca też pomogły? Ja tego nie kupuje.
I te „momenty”! Niech autor nie idzie w tym kierunku. We
mnie wzbudziły zażenowanie i niesmak. I takie zdania: „Nie dość, że dziewica,
to jeszcze pić nie umie”. Ogarnęło ją „uczucie rozkosznej słodyczy”… „Czuła
jego zapach i otaczającą go aurę męskości”. Nie chwytam tego. Autor naczytał
się chyba Danielle Steel czy jakieś innej Nory Roberts? Wiem jak obie piszą, bo
będąc dojrzewającą pannicą, pochłaniałam te książki namiętnie. Przepraszam, ale
nie!
Autor też zaliczył kilka wpadek w innych fragmentach: „Drzwi
rozsunęły się z cichym miauknięciem” – moje drzwi, co najwyżej skrzypią. Farbowanie włosów w ciągu 20 minut? No nie!
Mnie schodzi na tej czynności o wiele więcej czasu. Użycie niektórych przedmiotów,
jako gadżetów szpiegowskich też w moim odczuciu wtórne: pomadka, jako broń?
Sygnet, okulary? Dobrze, że chociaż James Bond miał długopis…
Podsumowując:
Fragmenty o działaniach wywiadów super. Porządny styl, a dowcip
i inteligencja aż skrzą. Akcja płynie wartko i czytelnik się nie nudzi.
Wszystko logicznie poukładane i przekonująco przedstawione z obcych mi zagadnień.
Przekleństwa i kolokwializmy, których nie lubię w książkach, tutaj nie rażą i wydają
się być na miejscu.
Część romansowa… jak dla mnie do wycięcia. Nie potrzebna i
na siłę rozciągnięta. Mało wiarygodna i momentami żenująca. Czasami śmieszna.
Spowalnia tylko akcję i zniechęca do dalszego czytania.
Czy polecam? Sięgnijcie na własną odpowiedzialność.
PS Panie Autorze, ja poproszę wersję papierową bez części
romansowej.
PPS Zdjęcie poglądowe. Dla tych, którzy nie czytali: na zdjęciu rurki
z kremem, którymi tak zajadała się Tatiana, że aż mnie naszła na nie ochota. A
ampułki ze śmiercionośną substancją wyobrażam sobie tak, jak widać. Kolorowe i
beztroskie. Książka wydana na razie tylko w formie ebooka.
PPPS A już wiem! Autor zapomniał napisać na początku książki, że to romans szpiegowski dla nastolatek. Teraz zrozumiałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz