poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Ostatnia wizyta. Jacek Ostrowski [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Ostatnia wizyta
AUTOR: Jacek Ostrowski
WYDAWNICTWO: Od Deski do Deski
GATUNEK: Literatura faktu

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Nie ma ciała, nie ma morderstwa, tak mówi polskie prawo i trzeba to skrupulatnie wykorzystać.

Nie ma gorszej podłości niż żerowanie i deptanie ludzkiej empatii. Jednym z największych barbarzyństw ludzkich jest wykorzystywanie "na przynętę" naturalnego odruchu człowieka, jakim jest chęć niesienia pomocy. Tylko największy zwyrodnialec podszywa się pod człowieka w potrzebie, rannego, potrzebującego tylko po to, aby zwabić ofiarę w sidła swojej nienawiści, w pułapkę bez wyjścia.
Tak działał Ted Bundy, zakładając gips na rękę i udając niesprawnego fizycznie. Prosił młode studentki o pomoc w dźwiganiu książek do samochodu. Na takim "triku" Zbigniew Pielach oparł swój misternie skonstruowany plan uprowadzenia doktor Stanisławy Krzewińskiej.

Lata '70 ubiegłego wieku. Lata, które z powodzeniem można określić mianem "coś za coś", w których słowo "bezinteresowność" na długo zostało wyparte ze słownika, a "kombinowanie", "na lewo", "spod lady" wiodły prym na lingwistycznych salonach. Ciężkie czasy, w których brakowało podstawowych produktów, a na uczciwość było stać nielicznych obywateli. Bo jak normalnie funkcjonować w świecie, gdzie za rogiem czai się strach, w którym nie wiesz, kto jest wrogiem, kto tajnym agentem, a kto prawdziwym przyjacielem? Czy prawdziwa przyjaźń w ogóle istniała? Tworzenie wspólnego dobra? Jak zaufać drugiemu człowiekowi, kiedy w każdej chwili można było usłyszeć zdanie typu:

Tak się składa, że wasz dyrektor jest dobrym kolegą mojego przyjaciela. Wysoko postawionego. Wystarczy jeden telefon i obywatela doktora tu nie ma.

Zbigniew Pielach to "szanowany obywatel", działacz ORMO, mający "plecy" niemal w każdym środowisku. Ale prócz poparcia stworzonego na filarach strachu, krnąbrności i siania gróźb Pielach ma także wielkie długi. Kolejne, ponaglające do zapłaty zaciągniętych pożyczek listy wprawiają Zbigniewa w stan permanentnego zdenerwowania. Jego i tak wybuchowa natura oraz samoistnie podsycany gniew doprowadzone są na skraj stabilności psychicznej. Właśnie w tym czasie, po 13 latach milczenia, nawiązują z nim kontakt tajne służby KGB. Dostaje zlecenie porwania doktor Stanisławy Krzewińskiej, ponieważ stanowi rzekomo realne zagrożenie dla "wyższego szczebla władzy sowieckiej" i  że obywatelka angażowała się w działalność antyradziecką. Pielach podejmuje się realizacji zadania z zamiarem "upieczenia dwóch pieczeni przy jednym ogniu". Liczy, że ta sprawa przyniesie finansowe profity, które rozwiążą jego kłopoty finansowe.

O wykorzystywaniu ludzkiej dobroci już wspominałam. Do pełnego "pakietu zwyrodnialca" brakuje jeszcze gróźb w kierunku członków rodziny: "zrób to, bo jeśli nie to wiem, gdzie uczą się twoje dzieci", "ładną masz żonę", "są gorsze rzeczy niż śmierć, szczególnie dla osób, które maja rodzinę". Nie trzeba tortur cielesnych i psychicznych. Wystarczy wykorzystać naszą miłość. Autor jedynie sugeruje, że m.in. do takich prób nakłonienia Zbigniewa Pielacha uciekali się KGB, prócz oczywistych gróźb wyjawienia szemranej przeszłości i listy ofiar sowieckiego agenta. Nie usprawiedliwiam go... bo tak złego, bezwzględnego człowieka nie obronią żadne górnolotne stwierdzenia, bo niekiedy człowiek rodzi się z gruntu zły, a nie dobry, a głęboko drzemiąca empatia i współczucie zostają stłumione w zarodku. Wówczas na rozwój takiego człowieka nie składa się nic, co można by określić mianem "człowieczeństwa". Bydle, istota na wskroś przesiąknięta złem, potwor.

Wszystko było już przygotowane, należało jedynie naostrzyć siekierę, ale nie zrobił tego. Tępą przyjemność będzie większa.

Jacek Ostrowski na podstawie akt sadowych oraz w oparciu o rozmowę z prokuratorem, który prowadził śledztwo w sprawie zaginięcia i zamordowania doktor Stanisławy Krzewińskiej, stara się ubrać w słowa prawdopodobny ciąg wydarzeń. Nie jest to zatem tak do końca fikcja literacka i nawet jeśli niektóre fragmenty stanowią jedynie wizję Autora to i tak wstrząsa nami dogłębnie ogrom bólu i cierpienia zadanego przez Zbigniewa Pielacha. Zdemoralizowana istota, bez kręgosłupa moralnego, działająca z sobie tylko znanych pobudek, potrafiąca zabić nastolatka, zamordować kobietę, torturować ludzi a także obedrzeć ze skory kota, mordować zwierzęta, brutalnie zabijać bezpańskie psy. Mąż znęcający się psychicznie nad żoną, ojciec, którego boja się jego własne dzieci, sąsiad, którego nienawidzą wszyscy okoliczni mieszkańcy, człowiek rozsiewający wokół siebie aurę zła. Taki był Zbigniew Pielach.

Na szczególną uwagę zasługuje postać Hanki żony Pielacha. Bogobojna, skromna, wykształcona kobieta, która tkwi w toksycznym związku tylko ze strachu o dzieci i... z powodu nierozerwalnego węzła małżeńskiego... Mimo wszystko nie jestem w stanie oceniać źle zachowania tej kobiety, chociaż bierność na krzywdę drugiego człowieka określa się mianem "współodpowiedzialności". Jestem jednak daleka od oskarżania tak zastraszonej i tak psychicznie udręczonej kobiety, jaką była Hanka...

Dzięki niebywale plastycznemu językowi Autor przenosi nas w świat, w którym popijano zajzajer z musztardówek, w dłoni trzymano papachę, płacono góralami i do miasta podróżowano ogórkiem. Można było się wzruszyć i uśmiechać pod nosem, gdyby tylko opowiadana historia nie mroziła krwi w żyłach.

Ostatnia wizyta to kolejna pozycja z serii Na F/Aktach Wydawnictwa Tomasza Sekielskiego Od Deski Do Deski. Historie przedstawione w kolejnych częściach serii stanowią wizję autora na autentyczne wydarzenia z przeszłości, które nie do końca zostały wyjaśnione. Dzięki takim pozycjom te historie "żyją", stanowią dowód na to, że mroczne czasy PRL-u rządziły się swoimi prawami, ale przede wszystkim takie książki udowadniają, że nie ma zbrodni doskonałej i winny powinien ponieść kare za zwyrodnialstwo, którego się dopuścił. Literatura faktu nie pozwala zapomnieć o krzyku ofiar i o tym, że zło na świecie było, jest i będzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz