TYTUŁ: Rzeźbiarz śmierci
AUTOR: Chris Carter
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: Thriller
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sonia Draga
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Przedstawiam idealny zestaw na mroźne, zimowe dni, przyprawione szczyptą przeziębienia, tudzież podstępnie skradającej się grypy. Bo nic tak nie rozgrzewa i relaksuje jednocześnie, jak koc, gorąca herbata z miodem, termofor, najlepiej w liczbie mnogiej, i przede wszystkim – lektura, która podniesie ciśnienie, pobudzi, sprawi, że krew będzie krążyła zdecydowanie szybciej i wprawi nas w stan wyłączenia na rzeczywistość. Rzeźbiarz śmierci zdecydowanie do takowych lektur należy, mimo iż jest to najsłabsza część z serii z Robertem Hunterem.
Obcowanie ze sztuką nabiera nowego znaczenia. W Los Angeles grasuje seryjny morderca, który opacznie rozumie podziwianie piękna rzeźb i ich tworzenie. Brutalny artysta przy pomocy drutu i superglue tworzy makabryczne twory. Ach, zapomniałabym o głównym składniku owych dzieł – są ta ludzkie części ciała... Wcześniej z tego ciała odpiłowane, zdecydowanie nie w warunkach szpitalnych i zdecydowanie bez znieczulenia. Zabójca tworzy makabryczną rzeźbę z części ciała Dereka Nicholsona – wieloletniego prokuratora. Niedługo po nim ofiarą sadystycznego psychopaty zostaje policjant. Sprawa nabiera coraz wyraźniejszego kształtu – ewidentnie chodzi tutaj o zemstę. Hunter, Carlos oraz Alice – asystentka prokuratora generalnego, próbują doszukać się w tworach rzeźbiarza ukrytych wskazówek, przekazu, przewidzieć jego kroki i uniemożliwić kontynuację krwawej wendety mordercy.
Kto czytał ten wie, że seria z Robertem Hunterem wciąga niesamowicie. Po przeczytaniu jednej części trudno powstrzymać się przed sięgnięciem po kolejną. Zaprawdę powiadam Wam – dozujcie sobie książki autorstwa Cartera, bo są one bardzo dobre, pod warunkiem, że nie są czytane ciurkiem. Mankamenty powieści stają się wyraźniejsze, a czytelnik ubolewa nad kującymi w oczy powtórzeniami. Każdy autor ma swoje ulubione sformułowania, które notorycznie wciska w kolejne pisane przez siebie dzieła. W zagraniczny (nie tylko amerykańskich) tekstach aż roi się od spodni KHAKI, a Pan Stephen King je wręcz uwielbia;), typowym stwierdzeniem, które pojawia się w absolutnie każdym kryminale jest "wszystkie elementu układanki wskoczyły na swoje miejsce" - lub coś w deseń puzzli i ich skomplikowanej natury. U Cartera pojawia się dodatkowo niedostrzegana do tej pory dziwna maniera – bohaterowie non stop powtarzają: "czegoś takiego jeszcze nie widziałem", "z tak brutalnym morderstwem spotkałem się pierwszy raz", "z takim zwyrodnialcem nie mieliśmy jeszcze do czynienia". I tak w każdej książce, co jest zaprzeczeniem samym w sobie. Ja wiem, ze Autor usilnie próbuje podkreślić jak bardzo chory jest sprawca i jak bardzo zwichrowaną ma psychikę, ale używanie non stop tych samych epitetów w końcu zaczyna być irytujące. Drugą kwestią jest streszczanie w każdej książce życia Huntera, jego dzieciństwa, oszałamiającej drogi edukacyjnej, problemów ze snem, tego jaką żyletą jest kapitan Blake i jak nie pozwala sobie w kaszę dmuchać, jak Carlos poznał Annę. Rozumiem zamysł autora – dzięki temu zabiegowi przygodę z Hunterem można zacząć zarówno od Krucyfiksa, jak i od Rzeźbiarza śmierci właśnie. Z tym, że dla stałych czytelników Cartera te streszczenia mogą być nużące. I dla mnie takie właśnie są.
Po raz pierwszy geniusz Huntera został pokonany przez mój wnikliwy umysł =D znaczenia drugiej rzeźby domyśliłam się niemal od razu – ot taka mała radość w rekompensacie za brak odgadnięcia kim jest zabójca.
W Rzeźbiarzu śmierci nie brak zła i zaślepienia żądzą zemsty. Obserwujemy eskalację brutalności z każdą stroną przybliżającą nas do finału. Jest rzeź, ból, sceny zdecydowanie nie dla wrażliwych osób. Na uwagę oraz wielkie uznanie zasługuje skrupulatna, dokładna i bardzo realistyczna charakterystyka poszczególnych "dzieł sztuki". Dzięki plastycznym opisom czytelnik jest w stanie wizualizować sobie całokształt rzeźby, której projekt powstał w chorej głowie zabójcy.
Wartka akcja, pojawiające się kolejne ofiary, śledztwo z wieloma zagadkami, zwrotami akcji, zadziwiającym finałem. A na dodatek pojawił się także ON! W końcu! długo wyczekiwany, wypatrywany i upragniony – wątek miłosny. Niebanalny, niezbyt nachalny, bardzo subtelny. Ot – kilka ukradkowych spojrzeń Alice i Roberta, kilka wypitych drinków i rozmów, niekoniecznie na temat śledztwa. Bardzo dobry pomysł i bardzo dobre jego rozwinięcie. Nie jest kiczowato i landrynkowo, ale intrygująco, bo tak naprawdę nie wiemy, czy cokolwiek się z tego rozwinie. Oby =)
"Zapomniałaś sprawdzić pod łóżkiem" to niepozorne zdanie z Nocnego prześladowcy, które w określonej konfiguracji może stać się źródłem
wielkiego strachu. W Rzeźbiarzu śmierci solidną porcję długo otrzymujących się na naszym ciele ciarek wywołuje zdanie: "Dobrze, że
nie włączyłaś światła"... Chris Carter po raz kolejny udowodnił, że jest bardzo dobrym autorem thrillerów, a jego wyobraźnia to studnia bez dna.
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz