wtorek, 10 stycznia 2017

Rzeźbiarz śmierci. Chris Carter [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Rzeźbiarz śmierci
AUTOR: Chris Carter
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: Thriller
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sonia Draga

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Przedstawiam idealny zestaw na mroźne, zimowe dni, przyprawione szczyptą przeziębienia, tudzież podstępnie skradającej się grypy. Bo nic tak nie rozgrzewa i relaksuje jednocześnie, jak koc, gorąca herbata z miodem, termofor, najlepiej w liczbie mnogiej, i przede wszystkim lektura, która podniesie ciśnienie, pobudzi, sprawi, że krew będzie krążyła zdecydowanie szybciej i wprawi nas w stan wyłączenia na rzeczywistość. Rzeźbiarz śmierci zdecydowanie do takowych lektur należy, mimo iż jest to najsłabsza część z serii z Robertem Hunterem.
Obcowanie ze sztuką nabiera nowego znaczenia. W Los Angeles grasuje seryjny morderca, który opacznie rozumie podziwianie piękna rzeźb i ich tworzenie. Brutalny artysta przy pomocy drutu i superglue tworzy makabryczne twory. Ach, zapomniałabym o głównym składniku owych dzieł są ta ludzkie części ciała... Wcześniej z tego ciała odpiłowane, zdecydowanie nie w warunkach szpitalnych i zdecydowanie bez znieczulenia. Zabójca tworzy makabryczną rzeźbę z części ciała Dereka Nicholsona wieloletniego prokuratora. Niedługo po nim ofiarą sadystycznego psychopaty zostaje policjant. Sprawa nabiera coraz wyraźniejszego kształtu ewidentnie chodzi tutaj o zemstę. Hunter, Carlos oraz Alice asystentka prokuratora generalnego, próbują doszukać się w tworach rzeźbiarza ukrytych wskazówek, przekazu, przewidzieć jego kroki i uniemożliwić kontynuację krwawej wendety mordercy.
Kto czytał ten wie, że seria z Robertem Hunterem wciąga niesamowicie. Po przeczytaniu jednej części trudno powstrzymać się przed sięgnięciem po kolejną. Zaprawdę powiadam Wam dozujcie sobie książki autorstwa Cartera, bo są one bardzo dobre, pod warunkiem, że nie są czytane ciurkiem. Mankamenty powieści stają się wyraźniejsze, a czytelnik ubolewa nad kującymi w oczy powtórzeniami. Każdy autor ma swoje ulubione sformułowania, które notorycznie wciska w kolejne pisane przez siebie dzieła. W zagraniczny (nie tylko amerykańskich) tekstach aż roi się od spodni KHAKI, a Pan Stephen King je wręcz uwielbia;), typowym stwierdzeniem, które pojawia się w absolutnie każdym kryminale jest "wszystkie elementu układanki wskoczyły na swoje miejsce" - lub coś w deseń puzzli i ich skomplikowanej natury. U Cartera pojawia się dodatkowo niedostrzegana do tej pory dziwna maniera bohaterowie non stop powtarzają: "czegoś takiego jeszcze nie widziałem", "z tak brutalnym morderstwem spotkałem się pierwszy raz", "z takim zwyrodnialcem nie mieliśmy jeszcze do czynienia". I tak w każdej książce, co jest zaprzeczeniem samym w sobie. Ja wiem, ze Autor usilnie próbuje podkreślić jak bardzo chory jest sprawca i jak bardzo zwichrowaną ma psychikę, ale używanie non stop tych samych epitetów w końcu zaczyna być irytujące. Drugą kwestią jest streszczanie w każdej książce życia Huntera, jego dzieciństwa, oszałamiającej drogi edukacyjnej, problemów ze snem, tego jaką żyletą jest kapitan Blake i jak nie pozwala sobie w kaszę dmuchać, jak Carlos poznał Annę. Rozumiem zamysł autora dzięki temu zabiegowi przygodę z Hunterem można zacząć zarówno od Krucyfiksa, jak i od Rzeźbiarza śmierci właśnie. Z tym, że dla stałych czytelników Cartera te streszczenia mogą być nużące. I dla mnie takie właśnie są.
Po raz pierwszy geniusz Huntera został pokonany przez mój wnikliwy umysł =D znaczenia drugiej rzeźby domyśliłam się niemal od razu ot taka mała radość w rekompensacie za brak odgadnięcia kim jest zabójca.
W Rzeźbiarzu śmierci nie brak zła i zaślepienia żądzą zemsty. Obserwujemy eskalację brutalności z każdą stroną przybliżającą nas do finału. Jest rzeź, ból, sceny zdecydowanie nie dla wrażliwych osób. Na uwagę oraz wielkie uznanie zasługuje skrupulatna, dokładna i bardzo realistyczna charakterystyka poszczególnych "dzieł sztuki". Dzięki plastycznym opisom czytelnik jest w stanie wizualizować sobie całokształt rzeźby, której projekt powstał w chorej głowie zabójcy.
Wartka akcja, pojawiające się kolejne ofiary, śledztwo z wieloma zagadkami, zwrotami akcji, zadziwiającym finałem. A na dodatek pojawił się także ON! W końcu! długo wyczekiwany, wypatrywany i upragniony wątek miłosny. Niebanalny, niezbyt nachalny, bardzo subtelny. Ot kilka ukradkowych spojrzeń Alice i Roberta, kilka wypitych drinków i rozmów, niekoniecznie na temat śledztwa. Bardzo dobry pomysł i bardzo dobre jego rozwinięcie. Nie jest kiczowato i landrynkowo, ale intrygująco, bo tak naprawdę nie wiemy, czy cokolwiek się z tego rozwinie. Oby =)
"Zapomniałaś sprawdzić pod łóżkiem" to niepozorne zdanie z Nocnego prześladowcy, które w określonej konfiguracji może stać się źródłem wielkiego strachu. W Rzeźbiarzu śmierci solidną porcję długo otrzymujących się na naszym ciele ciarek wywołuje zdanie: "Dobrze, że nie włączyłaś światła"... Chris Carter po raz kolejny udowodnił, że jest bardzo dobrym autorem thrillerów, a jego wyobraźnia to studnia bez dna.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz