TYTUŁ: Ten drugi. Opowieść misia Fredka
AUTOR: Marta Szloser
ILUSTRACJE: Sylwia Olszewska-Tracz
WYDAWNICTWO: Oficyna Wydawnicza Impuls
Myśli w mojej głowie tuż przed przeczytaniem książki:
– machnę sobie jakąś bajkę, coby oczyścić umysł z widma kryminalnych zagadek, zbrodni i zła tego świata
– fajowska okładka – będzie kupa śmiechu
– pewnie będzie to książka o dziecku, które kupiło sobie drugiego misia, a zapomniało o starym. Wredny bachor niepotrafiący docenić kochanego, starego, spranego, pluszowego misiaka.
Myśli w mojej głowie tuż po przeczytaniu książki:
...
...
...
To nie jest bajka, przy której można się śmiać, odpocząć od zła świata, to nie opowieść o kapryśnym dziecku. To historia, która ścisnęła moje gardło, przez którą połykam łzy i czuję, jakbym dostała potężny, obezwładniający cios w splot słoneczny. Ten drugi przesiąknięty jest smutkiem, którego nie jestem w stanie opisać, zaklasyfikować i zmierzyć...
Fredek to stary, szary miś uratowany od zapomnienia przez Rodziców, który znaleźli go w antykwariacie. Fredek był ulubionym misiem Chłopca. Chłopca ze "wszystkośliniącą buzią", który kiedyś złapał Fredka za ucho i długo trzymał. Delikatnie. I ten delikatny dotyk Chłopca zbudził miłość, która miała trwać i trwać bez końca. Milion lat. Całą wieczność. Ale nie trwała.
W niebieskim pokoju Chłopca zamieszkał ból, żal, bezradność i samotny Fredek.
Autorka z niezwykła delikatnością pochyla się nad największą tragedią jaka może spotkać Rodzinę. Oczami misia Fredka opisuje ból, który tak naprawdę jest nie do opisania.
Odnoszę wrażenie, że tę opowieść można ubrać w odpowiednie słowa tylko dzięki temu, że patrzymy na nią z perspektywy pluszowego misia. Bo każda inna perspektywa raniłaby duszę i kaleczyła serce.
To wielka sztuka wtłoczyć w dziecięce słowa i wyrażenia tak potężną dawkę emocji, taką różnorodność odczuć. Można rozwodzić się nad tragedia, używać górnolotnych słów, wyszukanych epitetów. Ale można tak jak miś Fredek powiedzieć: "Chłopiec jest teraz chmurką!".
Ten drugi. Opowieść misia Fredka to synteza głębokiego i prostego tekstu z głęboką i prosta grafiką. Nie sposób nie docenić nakładu pracy Pani Sylwii Olszewskiej-Tracz. Okładka – przepiękna w swej zwyczajności. I odrobinę smutna (czego moje bystre oko nie wyłowiło na początku). "Rogalikowa" Mama, samotny Fredek w oknie, walizka z ubraniami... Człowiek to naprawdę dziwne stworzenie. Treść Tego drugiego powaliła mnie na łopatki i zdruzgotała. Bardzo sugestywne rysunki dopełniają dzieła. Ale nie wiedzieć czemu najbardziej wzrusza mnie pewien element, mała, niepozorna grafika – imitacja śladu po oderwaniu taśmy klejącej. Książeczka sprawia wrażenie, jakby w kilku miejscach była posklejana taśmą klejącą i ta taśma została po pewnym czasie oderwana. Może to moja nadwrażliwość i projekcja poruszonej na wskroś duszy, ale w tej niepozornej grafice upatruję kwintesencję książki, głównego jej przesłania... Ta taśma, która "kiedyś tam była" miała uratować rozpadającą się książkę, miała połączyć rozsypujące się elementy, zagoić rany... Ale w pewnym momencie była już niepotrzebna, można ją swobodnie oderwać, bo łączone elementy nie potrzebowały już spoiwa – zaleczyły się, połączyły.
I takie jest przesłanie tej książki. Nawet największa tragedia, która powoduje rozsypanie się naszego życia na milion kawałków może zostać zaleczona. Człowiek nie może tylko pogubić tych elementów. Może, a nawet musi pozwolić sobie na żal, na płacz, na krzyk, na złość... ale jednocześnie wyrazić zgodę na to, aby pojawiła się wśród tego bałaganu "taśma", spoiwo, pomoc. Żeby pojawiła się nadzieja, która potrafi posklejać najbardziej zagmatwane i najmniejsze elementy.
Ten drugi to tak naprawdę bardzo wesoła książka, bo uśmiech wyziera zza gęstej mgły smutku, niczym nieśmiałe promienie słońca po długiej, gwałtownej burzy.
To wielka sztuka wtłoczyć w dziecięce słowa i wyrażenia tak potężną dawkę emocji, taką różnorodność odczuć. Można rozwodzić się nad tragedia, używać górnolotnych słów, wyszukanych epitetów. Ale można tak jak miś Fredek powiedzieć: "Chłopiec jest teraz chmurką!".
Ten drugi. Opowieść misia Fredka to synteza głębokiego i prostego tekstu z głęboką i prosta grafiką. Nie sposób nie docenić nakładu pracy Pani Sylwii Olszewskiej-Tracz. Okładka – przepiękna w swej zwyczajności. I odrobinę smutna (czego moje bystre oko nie wyłowiło na początku). "Rogalikowa" Mama, samotny Fredek w oknie, walizka z ubraniami... Człowiek to naprawdę dziwne stworzenie. Treść Tego drugiego powaliła mnie na łopatki i zdruzgotała. Bardzo sugestywne rysunki dopełniają dzieła. Ale nie wiedzieć czemu najbardziej wzrusza mnie pewien element, mała, niepozorna grafika – imitacja śladu po oderwaniu taśmy klejącej. Książeczka sprawia wrażenie, jakby w kilku miejscach była posklejana taśmą klejącą i ta taśma została po pewnym czasie oderwana. Może to moja nadwrażliwość i projekcja poruszonej na wskroś duszy, ale w tej niepozornej grafice upatruję kwintesencję książki, głównego jej przesłania... Ta taśma, która "kiedyś tam była" miała uratować rozpadającą się książkę, miała połączyć rozsypujące się elementy, zagoić rany... Ale w pewnym momencie była już niepotrzebna, można ją swobodnie oderwać, bo łączone elementy nie potrzebowały już spoiwa – zaleczyły się, połączyły.
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Ten drugi to tak naprawdę bardzo wesoła książka, bo uśmiech wyziera zza gęstej mgły smutku, niczym nieśmiałe promienie słońca po długiej, gwałtownej burzy.
Przepiękna, magiczna i trudna książka. O czym świadczą wciąż kapiące na klawiaturę łzy z mych oczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz