środa, 4 stycznia 2017

Nocny prześladowca. Chris Carter [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Nocny prześladowca
AUTOR: Chris Carter
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: Kryminał

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

"I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci..."

O miłości trzeba mówić pięknie. I uważnie. Bo nie wiemy, kto nas słucha i jak to interpretuje.

W starym, nieczynnym od dawna sklepie mięsnym policjanci odnajdują zwłoki trzydziestoletniej, pięknej, ciemnowłosej kobiety. Prócz makabrycznych szwów założonych na ustach i na kroczu, kobieta nie nosi śladów przemocy. Dokładna sekcja zwłok miała przynieść odpowiedź na pytanie jak zginęła kobieta... a przyniosła śmierć osób biorących udział w sekcji zwłok. 
Robert Hunter podejmuje się śledztwa, którego inicjatorem jest piekielnie inteligentny, brutalny a jednocześnie... romantyczny morderca. Mężczyzna porywa z sobie tylko wiadomych pobudek młode, piękne kobiety, grubymi nićmi dokładnie zszywa usta oraz krocze, zostawia je nieprzywiązane, niczym nieskrępowane na stole i odchodzi. Ale kobiety umierają. Morderca nie poprzestał tylko na jednym zabójstwie. Dochodzi do uprowadzenia kolejnych brunetek. Na ciałach ofiar, prócz szwów, nie ma śladów przemocy, siniaków, zadrapań, odcisków od sznurów, kajdanek na przegubach, stopach  świadczących o wiezieniu ofiary. Brak jakichkolwiek dowodów na to, że porywacz dotykał swoje ofiary. Nie ma eskalacji przemocy, w jednej chwili morderca staje się maksymalnie brutalny.

Przemoc nie narastała stopniowo. Pojawiała się nagle i niespodziewanie.

Czyżby rozdwojenie jaźni? W jednej chwili z opiekuńczego romantyka porywacz zamienia się w bestię, która nie pozostawia ofierze szans na przeżycie. Ale on kobiet nie krzywdzi i, co najważniejsze, on tych kobiet nie zabija... 

Carter po raz kolejny zaskakuje, szokuje i sprawia, że zmieniamy perspektywę spojrzenia na pewne kwestie. Jak bardzo można wypaczyć wizję "prawdziwej miłości" i jak wielki wpływ na nasze życie mają wydarzenia z przeszłości.
Prócz Huntera i jego genialnego zmysłu śledczego na scenę wkracza prywatny detektyw: panna Whitney Meyers. Ich drogi, jak łatwo się domyśleć, krzyżują się w późniejszych etapach śledztwa.
Tradycyjnie nie brak zwrotów akcji, ponadprzeciętnie inteligentnych poczynań Huntera, wniosków wysnutych na podstawie znikomej ilości poszlak. Jest także historia z przeszłości mająca swoje odbicie w teraźniejszości oraz bardzo wzruszająca (tak poryczałam się) historia małego chłopca z Whitney w roli mediatora. I porywacz, na wzmiankę o którym czytelnik dostaje gęsiej skórki. Człowiek widmo: nie widać go, nie słychać, bo porusza się bezszelestnie. I ta rewelacyjna scena, w której dziewczyna przeszukuje całe swoje mieszkanie, bo czuje, że nie jest w nim sama, po czym słyszy: "zapomniałaś sprawdzić pod łóżkiem".
Cartera polecam w ciemno, bo swobodnie płynąca akcja, genialny pomysł na intrygę, niewymuszone dialogi, ciekawe postaci to w jego kryminałach standard. Klasa sama w sobie.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

2 komentarze:

  1. Uwielbiam Huntera i jego ponadprzeciętne umiejętności śledcze. Ja czekam z niecierpliwością na premierę "Geniusza śmierci". Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń