TYTUŁ: Gra pozorów. Kuchennymi drzwiami
AUTOR: Katarzyna Majgier
WYDAWNICTWO: Zwierciadło
GATUNEK: Literatura współczesna
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Autorki i Wydawnictwa
Zdjęcie autorskie Rudaczyta (Anna Sukiennik) |
Moim zdaniem nie ma nic trudniejszego niż napisanie intrygującej, ciekawej i porywającej nas w otchłań wykreowanego świata książki... dla dzieci i młodzieży! Przecież dziecko, zbuntowana nastolatka i nastolatek z awersją do czytania to najbardziej wymagający czytelnik/słuchacz oraz krytyk największego kalibru. Wielkim wyzwaniem jest napisać taki tekst, który nie znudzi, a zaciekawi i nie wywoła ziewania, tylko otwarcie ust z zachwytu.
Nie, nie – Kuchennymi drzwiami to nie bajka ani literatura młodzieżowa, ale autorka – Katarzyna Majgier to laureatka konkursu im. Astrid Lindgren i im. Kornela Makuszyńskiego. Więc jaka może być książka dla dorosłych autorstwa doskonałej autorki książek dla dzieci i młodzieży? Niech w Waszych małżowinach usznych zagrzmi dźwięczny i specyficzny głos Kuby Wojewódzkiego: "JESTEM NA TAK!".
Gra pozorów. Kuchennymi drzwiami to taki mix bajki z telenowelą brazylijską. Bynajmniej nie jest to obelga! Śpieszę z rozwinięciem myśli. Bajka – bo jasno rozgraniczona jest linia miedzy dobrem i złem; charakterystyczni bohaterowie, których wygląd współgra z ich charakterem – zołzowata kobieta jest brzydactwem, pokorna Zosia jest piękną niewiastą; akcja rozpędzona nie zwalnia ani na moment; jasny przekaz; płynne przejścia miedzy wątkami poszczególnych bohaterów. A niewątpliwie cechami telenoweli jest mnogość bohaterów; intrygi i komplikacje wątków miłosnych; komedia omyłek (on ja kocha, ona jego, ten tamtego, ta tamtą, on ją skrzywdził, więc się drugi on na tamtym "onym" mści) oraz brak możliwości pozostawienia książki dopóki nie dokończy się rozdziału...
Nigdy nie czytałam książki tego rodzaju. Niby bajka, ale nie bajka. Czyta się szybko, przyjemnie, wielokrotnie uśmiechając się pod nosem.
Motorem napędowym akcji Gry pozorów jest śmierć bogatego Teodora Lutoborskiego – a dokładniej zapis jego testamentu, w którym to większość swojego majątku przekazuje synowi swojej kuzynki – ubogiemu Florianowi. Florian zostaje wyrzucony z urzędu, w którym zajmuje się statystykami. I traf chciał, że dostaje list w którym dowiaduje się, że został głównym spadkobiercą Pana Teodora, a tym samym właścicielem kamienicy przy ulicy Grodzkiej w Krakowie i majątku w Korczycach. Jego marzenie o zostaniu artystą nigdy nie było tak bardzo możliwe do zrealizowania. Na swojej drodze spotyka Klemensa. Zakochanego w Zosi. Zosia kocha Klemensa, ale nie może z nim być, bo została wyrzucona ze służby, za rzekome "uwodzenie swego pracodawcy". Jeszcze nie wie, że spodziewa się dziecka nieokrzesanego byłego pracodawcy. Trafia do swoich dalekich krewniaczek: Franciszki i Antoniny. Co wyniknie z ponownego spotkania Klemensa i Zosi? A to tylko wątła część wątków rozwiniętych w Grze pozorów.
Autorka w bardzo zgrabny sposób kreuje obraz Krakowa na przełomie XIX i XX wieku, w którym układność, uniżenie mieszają się z arogancją, skromność z megalomanią a pokora z zarozumialstwem.
Bardzo ciekawym zabiegiem było wplecenie w fabułę wydarzeń mających miejsce w rzeczywistości, m.in.: pogrzeb Adama Mickiewicza na Wawelu, wielka powódź w Galicji w 1903 roku, pierwsze kroki zakładów fotograficznych oraz zgrabne przeplatanie fikcji z rzeczywistością w kontekście powstania tak wielkich dzieł jakim były: Chłopi, Wesele i Moralność Pani Dulskiej.
W trakcie czytania nawiedziła mnie taka myśl – nagle olśnienie – ta książka byłaby idealną lekturą szkolną! Barwne, wyraziste i charakterystyczne postaci idealnie obrazują skrajności w społeczeństwie. Zaściankowość, nietolerancja, przywiązanie do zabobonów, brak odwagi na otwarcie się nowej mody i trendów – przede wszystkim w sposobie życia. I cała masa stereotypów: żona chłopa czytać nie musi, wykształcenia nie potrzebuje, bo "miesza się jej od tego w głowie". Bogate kobiety pracować nie powinny i nadal główną wytyczną aranżowania małżeństw był stan majątkowy przyszłych małżonków. I te podziały społeczne – wszak służba może wejść do domu tylko kuchennymi drzwiami...Może te wiejskie chaty, brzozy i wierzby oraz podwórka pełne drobiu dobrze wyglądały na obrazach, ale w rzeczywistości wszystko aż lepiło się od brudu. I śmierdziało...
Dla wybrednych i wymagających czytelników lektura Gry pozorów może wydać się zbyt prosta, mało skomplikowana i nie zmuszająca do myślenia. To książka, przy której się odpoczywa i relaksuje, która wciąga nas w wir komedii omyłek i przenosi nas w realia XIX-wiecznych ulic krakowskich, z ówczesnymi konwenansami, uprzedzeniami i zwyczajami. Ale podobnie jak w przypadku bajek – ta książka ma drugie dno. Tylko ci bardziej bystrzy i przenikliwi są w stanie dojrzeć w tej wielowątkowej historii przesłanie i morał.
O czym marzyć, kiedy marzenia się spełniają? Szukać nowych czy nadal fantazjować o tym, co i tak się dzieje?
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz