TYTUŁ: Pasażer 23
AUTOR: Sebastian Fitzek
WYDAWNICTWO: Amber
GATUNEK: Thriller
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Amber
Znokautowała Was kiedyś książka? Nie "wbiła w fotel", nie "zaskoczyła", ale właśnie znokautowała.
Pasażer 23 nokautuje trzy raz. Trzy razy leżymy na deskach, mimo iż wciąż z nich nie wstaliśmy.
Trochę jak dwukrotne przewijanie walki Gołoty z Brewsterem na podglądzie;)
Poznajcie Martina Schwartza psychologa i detektywa policyjnego pracującego
pod rożnymi przykrywkami śledczego, który w wieku trzydziestu ośmiu lat w swoim zawodzie sprężystym krokiem wkracza w wiek emeryta, i któremu brakuje tego najważniejszego, co w sytuacji krytycznej może uratować życie jemu i kolegom z zespołu: zdolności odczuwania strachu.
Pięć lat wcześniej jego żona i synek zaginęli w tajemniczych okolicznościach podczas rejsu statkiem "Sułtan Mórz". Martin nie potrafi przyjąć do wiadomości faktu, że śledztwo wykazało, że jego pełna życia, temperamentna żona, optymistycznie nastawiona do życia, pełna wigoru popełniła samobójstwo. Przy czym wcześniej "wyrzuciła" w otchłań morza swojego synka... Martin, mimo upływającego czasu, nie potrafi pogodzić się ze stratą. Zwalnia wszelkie hamulce, które u każdego człowieka umożliwiają zatrzymanie się przed podejmowaniem zbyt ryzykownych decyzji. Martin nie ma hamulców, dzięki pracy, ryzyku jakie ze sobą niesie wie, że żyje... chociaż co to za życie? – raczej wegetacja.
Pewnego dnia odbiera dziwny telefon od nijakiej Gerlinde Dobkowitz, która jest pasażerką "Sułtana Mórz" i instynkt doskonałego śledczego podpowiada Martinowi, że ta leciwa dama ma dla niego wstrząsające informacje. Nie myli się. Po przezwyciężeniu wstrętu i awersji przed postawieniem stopy na pokładzie statku, dowiaduje się, że na "Sułtanie Mórz" pojawił się "nadprogramowy pasażer" – uznana za zmarłą, kilkunastoletnia dziewczynka, która została znaleziona z misiem w ręku. Z misiem, który należał do Timmyego – synka Martina. Anouk – bo tak ma na imię cudownie zmartwychwstała dziewczynka - jest w szoku i nie mówi. Dlatego umiejętności i doświadczenie Schwartza są tutaj jedyną nadzieją na rozwiązanie zagadki. Tym bardziej, że sprawa odnalezienia dziewczynki jest utrzymywana w głębokiej tajemnicy, tak jak fakt, że na statku corocznie znikają ludzie. Właściciel "Sułtana Mórz"
pod rożnymi przykrywkami śledczego, który w wieku trzydziestu ośmiu lat w swoim zawodzie sprężystym krokiem wkracza w wiek emeryta, i któremu brakuje tego najważniejszego, co w sytuacji krytycznej może uratować życie jemu i kolegom z zespołu: zdolności odczuwania strachu.
Pięć lat wcześniej jego żona i synek zaginęli w tajemniczych okolicznościach podczas rejsu statkiem "Sułtan Mórz". Martin nie potrafi przyjąć do wiadomości faktu, że śledztwo wykazało, że jego pełna życia, temperamentna żona, optymistycznie nastawiona do życia, pełna wigoru popełniła samobójstwo. Przy czym wcześniej "wyrzuciła" w otchłań morza swojego synka... Martin, mimo upływającego czasu, nie potrafi pogodzić się ze stratą. Zwalnia wszelkie hamulce, które u każdego człowieka umożliwiają zatrzymanie się przed podejmowaniem zbyt ryzykownych decyzji. Martin nie ma hamulców, dzięki pracy, ryzyku jakie ze sobą niesie wie, że żyje... chociaż co to za życie? – raczej wegetacja.
Pewnego dnia odbiera dziwny telefon od nijakiej Gerlinde Dobkowitz, która jest pasażerką "Sułtana Mórz" i instynkt doskonałego śledczego podpowiada Martinowi, że ta leciwa dama ma dla niego wstrząsające informacje. Nie myli się. Po przezwyciężeniu wstrętu i awersji przed postawieniem stopy na pokładzie statku, dowiaduje się, że na "Sułtanie Mórz" pojawił się "nadprogramowy pasażer" – uznana za zmarłą, kilkunastoletnia dziewczynka, która została znaleziona z misiem w ręku. Z misiem, który należał do Timmyego – synka Martina. Anouk – bo tak ma na imię cudownie zmartwychwstała dziewczynka - jest w szoku i nie mówi. Dlatego umiejętności i doświadczenie Schwartza są tutaj jedyną nadzieją na rozwiązanie zagadki. Tym bardziej, że sprawa odnalezienia dziewczynki jest utrzymywana w głębokiej tajemnicy, tak jak fakt, że na statku corocznie znikają ludzie. Właściciel "Sułtana Mórz"
Yegor Kalinin nie przebywa na pokładzie dla przyjemności. Chce sprzedać
dużą część floty Vincente Rojasowi, dużemu chilijskiemu inwestorowi.
Dlatego nie w smak byłoby ujawnienie dziwnych rzeczy dziejących się na
pokładzie...
... tajemniczych zniknięć wielu osób, samobójstw oraz, co gorsza, dziwnego i niewytłumaczalnego pojawienia się dziewczynki, którą oficjalnie uznano za zmarłą... Zatuszowanie sprawy to jedyne rozwiązanie. Psycholog i śledczy w jednym, jakim jest Martin, to ostatnia deska ratunku, aby złapać zwyrodnialca, który najwidoczniej uprowadził dziecko, przetrzymywał je, znęcał się nad nim, w nieznanym nikomu miejscu, aby wypuścić po dwóch miesiącach. Jeśli Martinowi nie uda się odnaleźć rozwiązania zagadki kapitan będzie musiał postarać się o "usuniecie niewygodnego elementu" jakim jest powrót dziewczynki do świata żywych. I odesłanie jej tam, skąd przyszła – czyli do świata zmarłych...Yegor Kalinin dla zysku chce zabić małą dziewczynkę i zatuszować sprawę. Aresztowanie statku, postój i jego przeszukanie kosztowałoby miliony, zajęłoby dużo czasu, nadwątliło prestiż "Sułtana Mórz" jako luksusowego statku i zagroziło dealowi z chilijskim inwestorem.
I wie pan, co zajmuje całkiem wysokie miejsce w rankingu (najskuteczniejszych sposobów popełnienia samobójstwa)? Tak, zgadza się, statki wycieczkowe. Jest to tak popularne, że mamy już na to specjalna nazwę: "pasażer 23", ponieważ przeciętnie 23 pasażerów rocznie wskakuje do, jak to się u nas mówi, "błękitnego regału", czyli do wody.
Ten thriller hipnotyzuje. Czytamy z otwartą buzią, aby intensywniej dotlenić mózg i próbować przed Martinem rozwiązać tajemnicze pojawienie się Anouk, powiązać ze sobą fakty, odnaleźć zaginioną Lisę, domyśleć się czy Gerlinde to nieszkodliwa mitomanka, czy w jej prywatnym śledztwie tkwi ziarno prawdy.
Kreacja postaci, szczególnie głównego bohatera, to prawdziwy majstersztyk. Współczujemy Martinowi i próbujemy mu pomóc w śledztwie. Tyle tylko, że nawet my nie wiemy, że jego zakończenie to strzał w stopę...
Fitzek umiejętnie podkręca atmosferę, podrzuca mylne tropy, wprowadza kolejne wątki, które, z pozoru nieistotne, ostatecznie stają się kluczowymi elementami do rozwiązania zagadki. I te trzy nokauty. Pierwszy jest wstrząsający. Rozwiązanie zagadki biednej, skrzywdzonej Anouk. Kolejnym jest oczywiście poznanie tożsamości zabójcy. A ten trzeci jest dobiciem leżącego.
Pasażer 23 jest genialny. Na długo pozostanie w mej pamięci, nie tylko dlatego, że Autor ma wielki talent, świetny styl, doskonale buduje napięcie, ale przede wszystkim z powodu dramatycznego, nie mieszczącego się w mej głowie tematu głównego tego thrillera. Mam nadzieję, że zło, o którym pisze Fitzek to tylko wymysł pisarza, że takie rzeczy nie dzieją się w rzeczywistości.
Jeśli mój zachwyt nie jest przekonywujący, to może skłoni Was do tego poznanie rozwiązania zagadki:
wyrzuć mnie jeśli mnie potrzebujesz, wciągnij z powrotem jeśli nie jestem już ci potrzebna. Co to?;)
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Ten thriller hipnotyzuje. Czytamy z otwartą buzią, aby intensywniej dotlenić mózg i próbować przed Martinem rozwiązać tajemnicze pojawienie się Anouk, powiązać ze sobą fakty, odnaleźć zaginioną Lisę, domyśleć się czy Gerlinde to nieszkodliwa mitomanka, czy w jej prywatnym śledztwie tkwi ziarno prawdy.
Kreacja postaci, szczególnie głównego bohatera, to prawdziwy majstersztyk. Współczujemy Martinowi i próbujemy mu pomóc w śledztwie. Tyle tylko, że nawet my nie wiemy, że jego zakończenie to strzał w stopę...
Fitzek umiejętnie podkręca atmosferę, podrzuca mylne tropy, wprowadza kolejne wątki, które, z pozoru nieistotne, ostatecznie stają się kluczowymi elementami do rozwiązania zagadki. I te trzy nokauty. Pierwszy jest wstrząsający. Rozwiązanie zagadki biednej, skrzywdzonej Anouk. Kolejnym jest oczywiście poznanie tożsamości zabójcy. A ten trzeci jest dobiciem leżącego.
Pasażer 23 jest genialny. Na długo pozostanie w mej pamięci, nie tylko dlatego, że Autor ma wielki talent, świetny styl, doskonale buduje napięcie, ale przede wszystkim z powodu dramatycznego, nie mieszczącego się w mej głowie tematu głównego tego thrillera. Mam nadzieję, że zło, o którym pisze Fitzek to tylko wymysł pisarza, że takie rzeczy nie dzieją się w rzeczywistości.
Jeśli mój zachwyt nie jest przekonywujący, to może skłoni Was do tego poznanie rozwiązania zagadki:
wyrzuć mnie jeśli mnie potrzebujesz, wciągnij z powrotem jeśli nie jestem już ci potrzebna. Co to?;)
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Co do zagadki to jest ona zaprzeczeniem samym w sobie :o
OdpowiedzUsuńCzytam ja Twoja niezwykle emocjonująca recenzję i myślę: o! Na to mogłabym się skusić. I w tym momencie pojawia się dziewczynka z misiem :o To już robi się straszne. Jednak nie skreślam tej książki. Resztą zainteresowałaś mnie na tyle, że byłabym skłonna po nią sięgnąć :)
Pozdrawiam :D
Bardzo polecam! Nie jest strasznie, tylko smutno. Nie ma fruwajacych flakow, tryskajacej krwi i obrazów brutalności. Ale to bardzo mroczny thriller, bo rozwiązanie zagadki jest straszne. Niemniej jednak może Ci się spodobać :)
UsuńBuziak :*:)
To zaczynam się bać. Czasami chyba te flaki są znośniejsze niż coś co typowo działa na psychikę :o
OdpowiedzUsuńDziękuję za obserwację, ja mam nadzieje , że moja też jakoś dotarła ;)
Prawdę powiadasz! Czytanie o fizycznym bestialstwie to nic w porównaniu do świadomości, że takie rzeczy mogą dziać się w rzeczywistości...
UsuńCała przyjemność po mojej stronie :) a co do Twojej obserwacji - nie mam pojęcia :) poszukam czy dotarło ;)
To sprawdź, bo jakoś próbowałam coś obserwować przez Twój profil Google ale nie wiem czy tak to działa ;)
UsuńI zapraszam do siebie przy okazji. Tym razem coś, co myślę że mogłoby Ci się spodobać;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się ta książka :D
OdpowiedzUsuńMnie także. Polecam także Odprysk tego autora. Czytałaś? :)
Usuń