TYTUŁ: Immunitet
AUTOR: Remigiusz Mróz
WYDAWNICTWO: Czwarta strona
GATUNEK: Thriller/ kryminał prawniczy
Zdjęcie autorskie Rudaczyta (Anna Sukiennik) |
Będzie krótko, zwięźle, na temat i mało pozytywnie.
Po genialnym wręcz Zaginięciu, bardzo dobrej Kasacji i koszmarnej Rewizji czas przyszedł na książkę mierną, najwyżej średnią, nudną i bez polotu. Akcja nabiera tempa na początku, a potem toczy i się i toczy, jakby jechała na oparach. Jedynymi elementami fabuły, które odrobinę ożywiły pełzającą akcję był temat psów oraz zakończenie - które w kontekście jazdy na oparach kojarzy się ze zrywem podczas zbyt szybkiego puszczenia sprzęgła i "samochód zgasł";) I bynajmniej nie była to iks piątka, już prędzej Daihatsu (?) Kordiana. Zakończenie i psy. Tyle jeśli chodzi o plusy.
Najmłodszy w historii sędzia Trybunału Konstytucyjnego zostaje oskarżony o zabójstwo człowieka. Aby postawić rzekomo winnemu sędziemu zarzuty musi nastąpić uchylenie immunitetu. Jednak sam podejrzany utrzymuje, że ofiary nie znał, nigdy go nie widział, a nawet nie bywał w Krakowie - miejscu, w którym doszło do zabójstwa młodego chłopaka. Cała sprawa jest bardzo podejrzana. Spisek czuć na kilometr, na arenę wkracza także polityka. A może sędzia jest tak naprawdę winny, a sugestie o rzekomym spisku na wyższych szczeblach władzy to jego linia obrony?
I w tym momencie wkracza Chyłka. Cudownie ozdrowiała, po potężnym zatruciu alkoholowym. Cyborg, niezniszczalna, nierealna. Podejmuje się obrony. Wychodzi całkiem zgrabnie, do pewnego momentu. Ni z gruchy ni z pietruchy ulatnia się. Nie mam pojęcia czemu miał służyć ten zabieg... I wraca z rozwiązaniem zagadki. Lichym rozwiązaniem, bo i intryga, która zapowiadała się ciekawie okazała się kiepska i mało wciągająca.
Nawet przepychanki słowne Kordiana i Joanny to flaki z olejem. Nuda, nuda, nuda...
Zdjęcie autorskie Rudaczyta (Anna Sukiennik) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz