TYTUŁ: Farma
AUTOR: Tom Rob Smith
WYDAWNICTWO: Albatros
GATUNEK: Thriller
Zdjęcie autorskie Rudaczyta (Anna Sukiennik) |
To 103 książka przeczytana przeze mnie w tym roku. I najlepsza. Dawno nie czytałam tak wciągającego kryminału/thrillera, napisanego pięknym stylem i o tak zaskakującym zakończeniu.
Farma ma wszystko, co powinien zawierać doskonale skonstruowany thriller i ma jeszcze "to coś" – magiczny pyłek – który wyróżnia ją od innych w tym gatunku.
Uwagę przykuwa konstrukcja fabuły, która to oparta jest w zdecydowanej większości na monologu matki Daniela, z niezbyt częstymi wtrętami dialogu matki z synem. Ta prostota w warstwie konstrukcyjnej rekompensowana jest w rozbudowaną fabułą wzbogaconą retrospekcyjnymi wydarzeniami z dzieciństwa Tilde.
Farma przypomina mi genialną Dolores Claiborne Stephena Kinga, w której to także mamy do czynienia z "bajdurzeniem" i gawędziarstwem głównej bohaterki. A które to bajdurzenie ostatecznie rysuje nam obraz tragicznych wydarzeń, mających swoje źródło, jak to najczęściej bywa, w skomplikowanej przeszłości.
Daniel to młody londyńczyk wychowywany w kochającej i szanującej się rodzinie. Tilde i Chris – jego rodzice zapewnili mu spokojne, poukładane dzieciństwo, bez kłótni, bez przemocy, w pełnym zrozumieniu i zgodzie. Na "stare lata" rodzice Daniela postanawiają kupić farmę w Szwecji – ojczyźnie Tilde, i tak wieść spokojne życie emerytów. Dlatego gdy Daniel odbiera telefon i dowiaduje się od ojca, że jego mama została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym i nie czuje się zdrowa na umyśle, jest to dla niego jak uderzenie obuchem w łeb. Jednak prawdziwym nokautem jest telefon numer dwa – tym razem od matki, która twierdzi, że ma niezbite dowody na to, że na farmie i jej najbliższych terenach doszło do tragicznych wydarzeń, a sprawcy próbują sprawę zatuszować. Sprawcy – pedofile, do których należy... ojciec Daniela. A jej rzekome szaleństwo i psychoza to sposób na podważenie jej racji. Matka informuje Daniela, że niebawem wyląduje w Londynie i aby odebrał ją z lotniska. Wszystko mu wyjaśni i udowodni. Tak zaczyna się genialnie skonstruowana, wielowarstwowa intryga.
"To straszne: mówić, być słyszanym i spotykać się z niewiarą".
Bardzo trudną sztuką jest wtłoczyć w monolog tak potężną dawkę akcji i tyle emocji. Sprzecznych. Bo sami do końca nie jesteśmy pewni, czy Tilde nie zwariowała. Momentami dajemy jej wiarę, aby za chwilę kwestionować jej tezy i podważać zasadność oraz prawdziwość dowodów.
Stylistycznie – rewelacja. Zachwycił mnie język. I zawstydził. Czytając takie dzieła traci się wiarę we własne umiejętności operowania słowem.
Klimat – nie wystarczy osadzić akcji w mroźnej i mrocznej Szwecji, aby kryminał uznać za dobry. Smith mógłby na miejsce akcji wybrać Kozią Wólkę a i tak historię czytałoby się z wypiekami na twarzy.
Zdrada, przemoc, tajemnice z przeszłości, ułuda i pedofilia. Tematyka wielkiego kalibru rozwinięta przez Smitha w spektakularny sposób.
"Najważniejsze decyzje powinnyśmy podejmować, kierując się tym, co myślimy o sobie, gdy jesteśmy sami".
POLECAM. Drukowanymi literami;)
Farma ma wszystko, co powinien zawierać doskonale skonstruowany thriller i ma jeszcze "to coś" – magiczny pyłek – który wyróżnia ją od innych w tym gatunku.
Uwagę przykuwa konstrukcja fabuły, która to oparta jest w zdecydowanej większości na monologu matki Daniela, z niezbyt częstymi wtrętami dialogu matki z synem. Ta prostota w warstwie konstrukcyjnej rekompensowana jest w rozbudowaną fabułą wzbogaconą retrospekcyjnymi wydarzeniami z dzieciństwa Tilde.
Farma przypomina mi genialną Dolores Claiborne Stephena Kinga, w której to także mamy do czynienia z "bajdurzeniem" i gawędziarstwem głównej bohaterki. A które to bajdurzenie ostatecznie rysuje nam obraz tragicznych wydarzeń, mających swoje źródło, jak to najczęściej bywa, w skomplikowanej przeszłości.
Daniel to młody londyńczyk wychowywany w kochającej i szanującej się rodzinie. Tilde i Chris – jego rodzice zapewnili mu spokojne, poukładane dzieciństwo, bez kłótni, bez przemocy, w pełnym zrozumieniu i zgodzie. Na "stare lata" rodzice Daniela postanawiają kupić farmę w Szwecji – ojczyźnie Tilde, i tak wieść spokojne życie emerytów. Dlatego gdy Daniel odbiera telefon i dowiaduje się od ojca, że jego mama została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym i nie czuje się zdrowa na umyśle, jest to dla niego jak uderzenie obuchem w łeb. Jednak prawdziwym nokautem jest telefon numer dwa – tym razem od matki, która twierdzi, że ma niezbite dowody na to, że na farmie i jej najbliższych terenach doszło do tragicznych wydarzeń, a sprawcy próbują sprawę zatuszować. Sprawcy – pedofile, do których należy... ojciec Daniela. A jej rzekome szaleństwo i psychoza to sposób na podważenie jej racji. Matka informuje Daniela, że niebawem wyląduje w Londynie i aby odebrał ją z lotniska. Wszystko mu wyjaśni i udowodni. Tak zaczyna się genialnie skonstruowana, wielowarstwowa intryga.
"To straszne: mówić, być słyszanym i spotykać się z niewiarą".
Bardzo trudną sztuką jest wtłoczyć w monolog tak potężną dawkę akcji i tyle emocji. Sprzecznych. Bo sami do końca nie jesteśmy pewni, czy Tilde nie zwariowała. Momentami dajemy jej wiarę, aby za chwilę kwestionować jej tezy i podważać zasadność oraz prawdziwość dowodów.
Stylistycznie – rewelacja. Zachwycił mnie język. I zawstydził. Czytając takie dzieła traci się wiarę we własne umiejętności operowania słowem.
Klimat – nie wystarczy osadzić akcji w mroźnej i mrocznej Szwecji, aby kryminał uznać za dobry. Smith mógłby na miejsce akcji wybrać Kozią Wólkę a i tak historię czytałoby się z wypiekami na twarzy.
Zdrada, przemoc, tajemnice z przeszłości, ułuda i pedofilia. Tematyka wielkiego kalibru rozwinięta przez Smitha w spektakularny sposób.
"Najważniejsze decyzje powinnyśmy podejmować, kierując się tym, co myślimy o sobie, gdy jesteśmy sami".
POLECAM. Drukowanymi literami;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz