wtorek, 20 września 2016

Jutro zaświeci słońce. Joanna Sykat [Izabelka]

TYTUŁJutro zaświeci słońce
AUTOR: Joanna Sykat
WYDAWNICTWO: Czwarta storna
GATUNEK: literatura współczesna

Zdjęcie autorskie Izabelka
Nie wiem jak pani Joanna to robi? Jestem zachwycona!
Ale zacznę od minusów. A w zasadzie jednego: okładka! Koszmarna! Zupełnie nie pasuje do treści i wprowadza w błąd potencjalnego czytelnika. Mnie się nasuwa takie skojarzenie: wyobraź sobie przepyszną czekoladkę zawiniętą w zużyty papier po kaszance. W środku coś pięknego, a opakowanie „z innej bajki”.  I to tyle.
Książka jest napisana przepięknym językiem. Mnóstwo zdań „smaczków”, które można czytać po wielokroć.  Nie przytoczę tu żadnego, bo nie chce Wam odbierać przyjemności z czytania.
Ciężko napisać cokolwiek o fabule nie zdradzając treści.
To jedna z tych pozycji, które szarpią serce, wzbudzają emocje i odbierają zdolność myślenia.  Czytałam powoli i ze skupieniem. Trudne relacje pomiędzy matką i córką. Anita opowiada o tym, jak ciężko żyć mając toksyczną matkę. Matkę, która wszystko krytykuje, poucza i wyzywa cię od „popierdoleńców”. Sączy słowa niczym jad: „Wstydzę się, że mam taką córkę”, „Co za tuman!”, „Jakaż ty jesteś beznadziejna!”, „Nie dasz rady!”. Słowa niczym sznur krępują córkę, paraliżują myśli i nie pozwalają normalnie żyć.  Są jak hamulec. Nie pozwalają działać, rozwijać się. Anita jest sparaliżowana strachem. Dwie kobiety tak różne jak czerń i biel.
Skutkiem tego Anita nie umie nawiązać odpowiednich relacji z mężem. Zawsze są w ich małżeństwie obecne słowa matki. Mąż wspiera, choć nie rozumie. Próbuje pomóc żonie…
Edyta (matka) jest jak góra lodowa. Zimna, nieprzystępna, surowa. Oschła, wulgarna, pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Wzbudziła we mnie okropne emocje.
Ale tylko do czasu. Wszystko się zmienia, kiedy Anita znajduje zeszyt. Ukryty zeszyt, który prowadziła jej matka. Historia rodzinna, którą odkrywamy jest niewiarygodna i smutna zarazem. I nagle zmienia się mój stosunek do Edyty. Bo okazuje się, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Czy można zrozumieć osobę nie znając jej przeżyć?
Na uwagę zasługuje też pięknie opisane relacje Anity z babcią. Osobą ciepłą, kochającą, która piecze dla wnusi pyszne serniczki. Która przytula, chwali, nie szczędzi miłych słów. Która jest odwrotnością swojej córki.
Ale powtórzę raz jeszcze: nic nie jest takie, na jakie wygląda.
Sama jestem córką i matką. Nie wyobrażam sobie takich relacji w rodzinie. I takich tragedii…
Mnie się czytało ciężko. Gardło ściśnięte, łzy w oczach, mnóstwo pytań szalejących w głowie.
Pani Joanna umie pięknie ubrać myśli w słowa. Wulgaryzmy wcale nie kłują w oczy. Tu pasują.
Jednak przytoczę kilka cytatów, które mnie urzekły:
Taka to była jej miłość, nienarzucająca się jak rodzynek w cieście.
Ogrodnik jednak ze mnie byłby dobry; sprawnie flancowałam faszystowskie metody matki na swój klomb.
Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz