TYTUŁ: Takie rzeczy tylko z mężem
AUTOR: Agata Przybyłek
WYDAWNICTWO: Czwarta strona
GATUNEK: Literatura kobieca/ współczesna
Zdjęcie autorskie Rudaczyta (Anna Sukiennik) |
Co ja poradzę na to, że do tej książki pasuje słowo, którego nie cierpię, a mianowicie – czytadło. Babskie czytadełko. Bo jest lekko, nieskomplikowanie i momentami nawet zabawnie.
Zuzanna – główna bohaterka nie ma pojęcia jak zwrócić na siebie uwagę swojego męża Ludwika. Bo "Ślubny" olewa ją, nie dostrzega, zaniedbuje i stawia na dalszy plan – tuż za pracą, pasją, meczami ligi mistrzów, synem i kilkoma innymi "elementami". A powinna być na miejscu pierwszym, ewentualnie ex aequo z synem. Tym bardziej, że staż ich małżeństwa to AŻ 4 LATA! Nuda i przytłoczenie codziennością sprawiają, że oddalają się z mężem od siebie. I o ile Ludwik niespecjalnie widzi problem, o tyle Zuzannę zaczyna to irytować i chwyta się rożnych sposobów, aby naprawić ich relację. Nie pomaga rozmowa, wspólny wypad na lody, spacer, próba wzbudzenia zazdrości a nawet absolutnie zawsze działająca – kusa bielizna. I co teraz? Nic, bo książka się kończy;)
Lektura idealna na niedzielne popołudnie. Nie trzeba nadwyrężać mózgu, synapsy mogą się odprężyć
– nie będą potrzebne, można się przy niej zrelaksować. Docelowo Takie rzeczy tylko z mężem ma śmieszyć, ale najwidoczniej moje poczucie humoru nie jest kompatybilne z poczuciem humoru autorki. Bo śmiałam się rzadko – za każdym razem, kiedy uroczy Marcelek wygłaszał prawdy życiowe i tylko raz śmiechem wybuchłam (trutka na bociany i kapustę;)).
Irytowały mnie powtórzenia. "Finalnie" i "ślubny" pojawiały się zbyt często. Co mi jeszcze przeszkadzało? Jałowe dialogi, nic nie wnoszące w akcję i mało zabawne. Mało wyraziści bohaterowie. Jedynie Zuzanna jawi się w jako tako wyraźnych barwach. pozostałe osoby to sztywni i nierzeczywiści statyści.
Co mi się podobało? – właśnie ta lekkość lektury, mało skomplikowana fabuła, sprawiająca, że Takie rzeczy tylko z mężem czyta się szybko i bezboleśnie;). Wielki plus za osadzenie perypetii Zuzanny w małej, wiejskiej społeczności.
Zastanawia mnie fakt, że niespełna trzydziestoletnia kobieta (czyli, jakby nie było, całkiem tak jak ja) z krótkim stażem małżeńskim (jakby nie było, tak jak ja) musi borykać się z problemami, które pasują bardziej do 60-letniej kobiety z 35-letnim stażem małżeństwa. To jest zastanawiające, smutne i obawiam się, że prawdziwe. Coraz mniej rozmów, coraz więcej innych, ważniejszych spraw. Kobietę nie wystarczy zdobyć raz. Kobietę trzeba zdobywać codziennie.
Zakończenie sugeruje, że ciąg dalszy nastąpi. Kolejną część z pewnością przeczytam. Jako formę odmóżdżenia między bardzo ambitnymi lekturami.
Lektura idealna na niedzielne popołudnie. Nie trzeba nadwyrężać mózgu, synapsy mogą się odprężyć
– nie będą potrzebne, można się przy niej zrelaksować. Docelowo Takie rzeczy tylko z mężem ma śmieszyć, ale najwidoczniej moje poczucie humoru nie jest kompatybilne z poczuciem humoru autorki. Bo śmiałam się rzadko – za każdym razem, kiedy uroczy Marcelek wygłaszał prawdy życiowe i tylko raz śmiechem wybuchłam (trutka na bociany i kapustę;)).
Irytowały mnie powtórzenia. "Finalnie" i "ślubny" pojawiały się zbyt często. Co mi jeszcze przeszkadzało? Jałowe dialogi, nic nie wnoszące w akcję i mało zabawne. Mało wyraziści bohaterowie. Jedynie Zuzanna jawi się w jako tako wyraźnych barwach. pozostałe osoby to sztywni i nierzeczywiści statyści.
Co mi się podobało? – właśnie ta lekkość lektury, mało skomplikowana fabuła, sprawiająca, że Takie rzeczy tylko z mężem czyta się szybko i bezboleśnie;). Wielki plus za osadzenie perypetii Zuzanny w małej, wiejskiej społeczności.
Zastanawia mnie fakt, że niespełna trzydziestoletnia kobieta (czyli, jakby nie było, całkiem tak jak ja) z krótkim stażem małżeńskim (jakby nie było, tak jak ja) musi borykać się z problemami, które pasują bardziej do 60-letniej kobiety z 35-letnim stażem małżeństwa. To jest zastanawiające, smutne i obawiam się, że prawdziwe. Coraz mniej rozmów, coraz więcej innych, ważniejszych spraw. Kobietę nie wystarczy zdobyć raz. Kobietę trzeba zdobywać codziennie.
Zakończenie sugeruje, że ciąg dalszy nastąpi. Kolejną część z pewnością przeczytam. Jako formę odmóżdżenia między bardzo ambitnymi lekturami.
Zdjęcie autorskie Rudaczyta (Anna Sukiennik) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz