TYTUŁ: Macierzynki
AUTOR: Joanna Sykat
WYDAWNICTWO: Miniatura
GATUNEK: Literatura piękna/ Literatura kobieca
Zdjęcie autorskie Rudaczyta (Anna Sukiennik) |
"– Nie jestem dobrą matką"
"– Za szybko się irytuję"
"– Nie mam cierpliwości do własnego dziecka..."
"– Dlaczego nie czuję 'instynktu macierzyńskiego'?"
"– Dlaczego denerwuje mnie własne dziecko?"
Bo oprócz jasnej i pięknej strony macierzyństwa...
...jest i ta ciemna, o której mówi się mało. Bo nie wypada.
Macierzynki Joannay Sykat to kolejna porcja mądrości życiowych, które skutecznie skupiają moje rozbiegane myśli i koją zszargane nerwy. To zbiór bardzo intymnych, emocjonalnych, chociaż króciutkich opowiadań, które dotykają bardzo ważnego tematu – nieperfekcyjnego macierzyństwa.
Ze wszystkich stron (media, Internet, portale społecznościowe) jesteśmy zalewani wizją idealnego macierzyństwa. Reklama bobasowego mleka to UŚMIECHNIĘTE dziecko z rozkoszą biegnące do mamy i obsypujące ją pocałunkami. Reklama proszku do prania dla najmłodszych, to czyściutki, UŚMIECHNIĘTY bobasek, który wodzi wzrokiem za ukochaną i rozanieloną mamą. Reklama pieluszek to dziecko ŚMIEJĄCE SIĘ w głos, pięknie przesypiające cała noc i budzące się z błyskiem zadowolenia w oczach i z głośnym ŚMIECHEM wydobywającym się z wyspanego i wypoczętego ciałka. Taką mamy wizję macierzyństwa – niemal same uśmiechy. Taki obraz bycia matką jest kreowany przez media i na "coś takiego" przygotowujemy się będąc w ciąży. Ale świat w reklamach to bzdura, o czym przekonujemy się kiedy mleko, które podajemy powoduje kolki, proszek do prania nie dopiera ubabranych pajacyków i obrzyganych kaftaników, a pieluszki nie są w stanie zagwarantować, aby dziecko nasze nie budziło się piętnaście razy w nocy. A matka nie jest non stop w skowronkach, nie wyczekuje radosnego uśmiechu swego dziecka... tylko marzy o chwili spokoju po kolejnej nieprzespanej nocy.
Jak dla mnie temat zmęczonej matki i trudnego macierzyństwa to temat tabu. Nikt nie mówi nam o tym, ze po czterdziestej ósmej nieprzespanej dobie matka marzy tylko i wyłącznie o tym, żeby spać, nieprzerwanie, przez chociaż 4 godziny. Nikt nie mówi o tym, że kolki u dziecka = płacz, którego nie ukoi bujanie, masowanie, podanie leków, przytulanie, całowanie, głaskanie. Nikt nie uprzedza, że ząbkowanie jest jeszcze gorsze niż kolka u dziecka i o ile w przypadku bólu brzuszka pomagał np szum suszarki, o tyle w przypadku wyżynających się ząbków nie pomaga nic.
Macierzyństwo to nie tylko uśmiechy, chwile radosne i rozkoszne. Bycie matką to naprawdę ciężka praca... Nie ma czasu dla siebie, dla znajomych, ba! i mąż jest poszkodowany. Brak chwili na przyjemności, na relaks, na rozwój intelektualny. Jest tylko dziecko, jego czysta pupka, jego bolący brzuszek, jego rosnące ząbki, jego pępuszek, jego płacz...
Macierzyństwo zjada czas i chęci do dbania o siebie. Kobieta staje się tylko matką.
Ale...
Mija tydzień, mija miesiąc, mija rok... I zaczynają się dziać magiczne rzeczy. Nasze latorośle zaczyna nas zaskakiwać. Nam udaje się w końcu wyspać. Pojawiają się pierwsze kroki, pierwsze słowa, pierwsze śmiechy. Zaczyna robić się naprawdę przyjemnie.
Macierzyństwo to ciężka praca... ale owocna i przynosząca zaskakujące efekty.
Dlatego Macierzynki są tak piękną i przejmującą lekturą. Autorka akcentuje jak bardzo kocha swoje dziecko, ale nie boi się mówić o trudach, o bólu, niewyspaniu, "dniu świra".
To, że płaczemy, jesteśmy bezsilni, apatyczni, zrezygnowani i zniechęceni nie znaczy, że nie kochamy naszego dziecka.
W pięknych słowach Pani Sykat uzmysławia nam – matkom, tudzież przyszłym matkom, że nie ma takiej postaci jak "matka idealna", ale jest "dobra matka".
Po raz pierwszy zgubiłam instrukcję obsługi siebie; nie potrafiłam
się zresetować, wyłączyć. Negatywne emocje, z którymi najwyraźniej sobie
nie poradziłam, eksplodowały w podświadomości.
Lektura Macierzynek bardzo mnie wzruszyła. Przypomniała chwile trudne, o których już się nie pamięta. Z perspektywy czasu widzę, że tych piękniejszych momentów było więcej, ale cóż znaczyłyby one, gdyby nie było dla odróżnienia i tych trudnych, ciężkich.
Zdjęcie autorskie Rudaczyta (Anna Sukiennik) |
Niewiele ponad 80 stron czystego piękna, słów perełek, złotych myśli, mądrości życiowych. Książka, którą powinna przeczytać każda matka, szczególnie ta, która jest dla siebie krytyczna. Ta, która uważa, że jest zła, że nie czuje instynktu macierzyńskiego i która wyryła w swoim umyśle tę sztuczną, podkoloryzowaną wizję macierzyństwa.
Nazwać istnienie dziecka dziełem wyłącznie człowieka, to jak popełnić świętokradztwo, wybuchnąć śmiechem nad ludzka arogancją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz