środa, 14 grudnia 2016

Słowik. Kristin Hannah [Izabelka]

TYTUŁ: Słowik
AUTOR: Kristin Hannah
WYDAWNICTWO: Świat Książki
GATUNEK: powieść obyczajowa

Zdjęcie autorskie Izabelka
Przeczytałam. Udało się. Po tylu wspaniałych recenzjach i dzięki świetnej kampanii reklamowej trudno było przejść obok tej książki obojętnie. I przyjaciele, którzy przeczytali też namawiali. Przeczytałam. I cieszę się, że już skończyłam. Ale po kolei.

Słowik jest to opowieść o dwóch siostrach. Dwóch kobietach, którym przyszło żyć w okrutnych czasach. Każda z nich znalazła swój sposób na przetrwanie. Każda z nich walczyła na swoim froncie.
Bo czy wojna nie jest kobietą? Nieprzewidywalną, niespokojną, zadziwiającą...

Bo ta książka jest, w moich oczach, o wszystkich kobietach. Nie tylko o Isabelle i Vianne. O dziewczynach i paniach, które zostały same w domach, gdy ich mężowie, ojcowie i bracia wyruszyli na front. Zostały same z dziećmi, strachem, głodem, tęsknotą... Musiały żyć obok, bądź z Niemcami pod jednym dachem. Radzić sobie z przerażającą codziennością i nie myśleć o przyszłości. Ani nie wspominać przeszłości. Dokonywać rozdzierających serce wyborów i ponosić ich konsekwencje. Walczyć o każdy kolejny dzień i tulić wystraszone dzieci. Być silną dla swoich bliskich. I czekać na ich powrót. Przeżyć...

W obu bohaterkach odnalazłam cząstki siebie. Kiedy czytałam o Isabell, to zastanawiałam się czy wszystkie Izki takie są: niepokorne, uparte, krnąbrne, odważne, mocno kochające i niecierpliwe. Z Vianne zaś łączy mnie miłość do rodziny. Dla swoich dzieci jestem gotowa na wszystko, a i moje uczucie do męża jest niezmienne od lat. Bo nie trzeba robić rzeczy wielkich na wojennym froncie, by okazać się bohaterem o wielkim sercu.

Akcja dzieje się we Francji w latach drugiej wojny światowej. Mamy i Paryż, i francuską prowincję. Są niemieccy okupanci i francuski ruch oporu. Są dobrzy Niemcy i źli Francuzi. Są prześladowani Żydzi i ich obojętni sąsiedzi. Są angielscy lotnicy i pomagające im kobiety. Jest miłość, śmierć, tęsknota, złość, gniew, strach czyli emocji pod dostatkiem. Wszystko to, co lubię w książkach. Dla mnie mieszanka idealna. Czyli mnie się ta książka powinna podobać, ale niestety... Jest ALE.

Słowik mnie nie zachwycił. A spodziewałam się achów i ochów. Bo przecież tyle dobrego się o nim naczytałam.
Sama historia dwóch sióstr jest ciekawa. Ale opowiedziana bez napięcia i "po łebkach". Odniosłam wrażenie, że autorka chciała wpleść w swoją historię mnóstwo wojennych faktów. I wywózka Żydów i walka z ruchem oporu, i ratowanie angielskich lotników. Za dużo i mało dokładnie. Nic nowego się nie dowiedziałam. A chętnie bym zgłębiła temat przepraw przez Pireneje.
Autorce nie udało stworzyć klimatu i zbudować napięcia czasów wojny. Nie czułam strachu i ani raz serce nie przyspieszyło.
Język też mnie nie zachwycił. Brakowało mi pięknych porównań i plastycznych opisów. A potencjał był.
Fabuła poprowadzona bez efektu zaskoczenia. Dla mnie zbyt prosta i bardzo przewidywalna. A tego wręcz nie znoszę w książkach. Zakończenie jakiego się spodziewałam. Nie lubię.
Kiedy czytałam tę książkę miałam przed oczami serial "Allo, allo". Nie umiałam pozbyć się tego wrażenia przez cały czas czytania tej powieści.

Jestem zawiedziona. Z trudem dobrnęłam do końca książki.
Nie zniechęcajcie się moją opinią. Czytajcie. Od lat czytam tę tematykę i może dlatego z każdą przeczytaną książką robię się coraz bardziej wybredna. I coraz trudniej u mnie o zachwyt...

A wszystkim tym, którzy chcą poczuć klimat wojennej Francji polecam inne książki. Zdecydowanie lepiej napisane i bardziej ciekawe: "Klucz Sarah"  Tatiany de Rosnay, "Światło, którego nie widać" Anthonego Doerra, "Malarkę gwiazd" Amelii Noguery czy "Zimne popioły" Valentin Musso.    



Zdjęcie autorskie Izabelka
     

1 komentarz:

  1. W końcu znalazłem opinię, którą podzielam. Z tym, że ja po przeczytaniu połowy właśnie dzisiaj się poddałem. No nie idzie za cholerę. Nuda, panie.

    OdpowiedzUsuń