środa, 7 grudnia 2016

Łaskun. Katarzyna Puzyńska [Anna Sukiennik]

TYTUŁ: Łaskun
AUTOR: Katarzyna Puzyńska
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
GATUNEK: Kryminał

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik
Już szósty raz autorka zabiera nas w podróż do Lipowa i jak sama twierdzi, ta część wymagała od niej bardzo wiele pracy. To widać. Powieść jest dopracowana, zaskakująca i spójna, mimo że z początku nic na to nie wskazuje. Liczba pojawiających się postaci, mnogość wątków oraz retrospekcyjne przemyślenia tajemniczego Łaskuna wprowadzają czytelnika w konsternację.
Policjanci z Brodnicy, do których dołączył (z własnej, nieprzymuszonej woli?) aspirant Daniel Podgórski, odkrywają makabryczną inscenizację w posesji sędziego Jaworskiego. I o ile zwłoki były w liczbie pojedynczej, o tyle ofiar jest więcej niż jedna…
Wraz z przesłuchiwaniem kolejnych osób pojawiają się nowe, zaskakujące fakty. Dlaczego stroniący od ludzi, gburowaty samotnik, jakim był sędzia Jaworski, został zamordowany i w tak sadystyczny sposób potraktowany przez mordercę? Co z tą sprawą ma wspólnego Daniel Podgórski, który mimo znajomości z sędzią postanawia ten fakt przemilczeć? Jaki udział w tej sprawie ma Sabina, której zaginięcie zgłasza na policję jej zaniepokojona matka? Czy to, że wszystkie drogi raczkującego dopiero śledztwa prowadzą do Michała Rakowskiego, jest przypadkiem? Jaki udział w wydarzeniach mają pracownicy klubu nocnego Gwiazdozbiór oraz garażu Piotra Maciejewskiego?
Początkowo można odnieść wrażenie, że niektóre wątki są swego rodzaju „zapchajdziurą”, sprawiają wrażenie wymuszonych, zbędnych i spowalniających akcję. Nic bardziej mylnego! Każda informacja w Łaskunie odgrywa określoną rolę i ma konkretne zadanie.
Autorka zmyślnie buduje napięcie, potęguje poziom ciekawości czytelnika poprzez wielokrotne powtarzanie niewyjaśnionej kwestii. Przypomina to trochę zabawę w kotka i myszkę – sugeruje (błędne) rozwiązania, sieje ziarno zniecierpliwienia i żądzę szybkiego rozwiązania skrupulatnie skonstruowanej  zagadki.
Zaryzykuję stwierdzenie, że w Łaskunie zasadniczej roli nie odgrywa wątek kryminalny, ale obyczajowy. Wszak po raz szósty śledzimy perypetie misiowatego Daniela, rudej Weroniki, ekscentrycznej Klementyny i innych…  Aż chce się krzyczeć: „co też pani najlepszego zrobiła Danielowi?”. Podgórski wpada w kłopoty, zarówno natury osobistej, jak i na płaszczyźnie zawodowej. Splot niefortunnych zdarzeń sprawia, że staje się… głównym podejrzanym.
Emilia, odrobinę monotematyczna z tym swoim gestem gładzenia brzucha, pokazuje niezwykłą siłę, zawziętość, ale i głupotę w uporze prowadzenia niezwykle trudnego i wyczerpującego śledztwa.
Weronika, próbuje pozbierać się po wielkim kataklizmie w swoim życiu i nadal nie potrafi pogodzić się z faktem, że została zdradzona przez ukochanego.
I oczywiście Klementyna, która wraca z przymusowych „wakacji”.  Ale! na odpoczynku nie zamierza poprzestać i zostaje wplątana w labirynt kłamstw i tajemnic tworzących z tej zagadki kryminalnej prawdziwe wyzwanie. Trudne wyzwanie – nawet dla tak zmyślnej i inteligentnej pani (eks)komisarz jaką jest Kopp.
Łaskun to nie tylko bardzo dobra powieść obyczajowa, w której poruszane są wątki przemocy, narkotyków, prostytucji, problemów rodzinnych i wielu innych, których zdradzać nie zamierzam, bo popsułabym niespodziankę i zredukowałabym liczbę zachwytów („ojacie! niemożliwe!”); nie tylko „kawał dobrego kryminału” i powieści sensacyjnej, w której akcja gna w zastraszającym tempie. To także, a może przede wszystkim, doskonałe studium psychologiczne poszczególnych postaci. Nie na darmo w Łaskunie pojawia się postać doktora Witkowskiego, jego pacjentów, terapia oraz termin „depresja”.
Autorka w niezwykle sugestywny sposób przedstawia dywagacje enigmatycznego Łaskuna.
Lodówka znacznie. Większa. Niż poprzednia. Łaskun patrzy. Krytycznie. Kształt nie ten, co trzeba. Nie ten. Zupełnie. Inny. Potrzeba, Inny. Za wąska. Nie zmieści się to. Co ma. Tam trafić. Nie zmieści. Się.
Te krótkie formy wypowiedzi kreślą nam wizerunek osoby chorej psychicznie i naprawdę niebezpiecznej. Szaleństwo wyziera z nielicznych fragmentów, w których narratorem jest Łaskun i jeśli ktokolwiek odgadnie, kim on jest – chylę czoła. Moim zdaniem nie sposób skojarzyć akurat tej osoby z tajemniczą postacią mordercy. W tej historii nasze podejrzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie. Winowajcy szukamy wśród pracowników Gwiazdozbioru, wśród pacjentów doktora Witkowskiego, aby ostatecznie rozważać nawet kandydaturę Podgórskiego.
Nie ukrywam, że po Utopcach, które oceniłam dość krytycznie, Łaskun jest balsamem na moje skołatane nerwy, a przesyt cyklem o policjantach z Lipowa zniknął w odmętach zapomnienia. Czekam na kolejny tom, przebierając nogami ze zniecierpliwienia i zacierając ręce z uciechy. Bo zakończenie wróży wiele dobrego… i niedobrego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz