TYTUŁ: Latarnia umarłych
AUTOR: Leszek Herman
WYDAWNICTWO: Muza
GATUNEK: Powieść sensacyjna
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Leszek Herman po raz kolejny zaprasza nas w "podróż do przeszłości" poprzez odkrywanie tajemniczych wątków z teraźniejszości. Wraz z architektem Igorem, dziennikarką Pauliną i angielskim arystokratą Johann (którego ojciec jest dwieście siedemdziesiąty trzeci w kolejce do tronu!) podążać będziemy tropem zagadki sięgającej drugiej wojny światowej.
Do redakcji, w której pracuje Paulina, dostarczone zostają dziwne, chaotyczne, enigmatyczne zapiski. Ich autorem jest Karol Wyrzykowski, który dał się poznać dziennikarzom i mieszkańcom Darłowa jako snujący teorie spiskowe, podejrzliwy staruszek. Niespełna 80–letni Pan Karol utrzymuje, że w piwnicy jego domu, od 70 lat, ukryte są zwłoki alianckiego lotnika oraz radiostacja. Reporterski nos Pauliny węszy sensację, chociaż trudno traktować poważnie rewelacje staruszka u którego stwierdzono pogłębiającą się schizofrenią. Sytuacja się komplikuje, kiedy Karol Wyrzykowski umiera w nie do końca jasnych okolicznościach. Najbardziej prawdopodobny jest fakt, że padł ofiarą włamywacza – tło rabunkowe. Ale czy na pewno? A w piwnicy Wyrzykowskiego rzeczywiście odnaleziono trupa. Czy dziennik, który rzekomo wiernie odtwarza wydarzenia z końca drugiej wojny światowej to prawda czy projekcje schorowanego umysłu staruszka. Jak wydarzenia z 11 kwietnia 1944 roku kiedy to nad Dąbkami został zestrzelony amerykański bombowiec tzw. "Latająca forteca" i wpadł do Morza Bałtyckiego maja się do zapisków Karola Wyrzykowskiego? I najważniejsze: czy dziennik pozwoli Paulinie, Igorowi i Johannowi odkryć tajemnicę brutalnej zbrodni dokonanej tuż po wojnie na 60 wracających z przymusowych robot Polakach?
Latarnia umarłych, podobnie jak Sedinum, to pokaźnych rozmiarów powieść sensacyjna z elementami kryminału. Miłośnicy gatunku z pewnością po raz kolejny będą pod wrażeniem przenikliwości, skrupulatności Autora oraz jego dbałości o szczegóły. W powieści znajdziemy bowiem nie tylko nierozwiązane zagadki z przeszłości, ale także garść bardzo ciekawych informacji ze świata architektury, żeglarstwa, historii i geografii. "Odwiedzamy" ogród dendrologiczny w Przelewicach, z zabytkowym parkiem, azaliami i różami japońskimi. Zwiedzamy zakątki małych pomorskich miejscowości: Darłowo, Dąbki, Sławno. Poznajemy fakty i ciekawostki odnośnie Gotlandii – największej wyspy na Bałtyku oraz intrygujące informacje o samym Morzu Bałtyckim:
Bałtyk jest jak wielki słoik z formaliną, w którym zatopione żaglowce tkwią w niezmienionym stanie od setek lat. [...] Podobno na dnie Bałtyku, według szacunkowych obliczeń, może leżeć nawet sto tysięcy wraków.
Powieść nie jest pozbawiona akcentów humorystycznych. Dowiemy się m.in dlaczego najlepiej nie gwizdać w trakcie golenia podczas podroży żaglowcem, poznajemy absurdy wymogów administracji budowlanej oraz dowiadujemy się jaki słynny drink narodził się w Szczecinie.
Wszystko to przedstawione w bardzo dobrym stylu z dbałością o szczegóły. Nie jestem miłośniczką tego typu literatury wręcz przesyconej faktami, nowinkami i ciekawostkami naukowymi. O ile Sedinum mnie zachwyciło, to Latarnia umarłych jedynie umiarkowanie zaciekawiła. Opisy rejsu Johanna i jego grupki przyjaciół momentami wręcz nużyła. Tym razem lekko irytowało mnie także zbyt długie, jakby celowe "przeciągnie" fabuły. Rozpędzona akcja zderzała się nagle ze ścianą, bo do Igora dzwoniła po raz sześćdziesiąty piaty mama z zapytaniem odnośnie menu na przyjazd Johanna (lorda z Londynu;)), bo Bolo miał wyrzuty sumienia, bo rejs po Bałtyku nie był tak ciekawy jak przypuszczano. Z wytężona uwagą śledziłam poczynania Pauliny, jednak tych spowalniaczy było zbyt wiele i niestety wpłynęły na ostateczna ocenę Latarni umarłych. To dobra, ale nie świetna powieść sensacyjna.
Najbardziej interesującym i jednocześnie wstrząsającym tematem podejmowanym przez Autora były zbrodnie wojenne. Niezależnie od tego jakiej się jest narodowości i kto jest agresorem, opis krzywdy niewinnych ludzi (szczególnie dzieci) boli równie mocno. Jednak o takich aktach brutalności trzeba przypominać, aby nie zapomnieć, aby pielęgnować w sobie i szerzyć potrzebę pokoju na świecie. Ludzkość była świadkiem zbyt wielu aktów przemocy, zbyt wielu niepotrzebnych krzywd. Wierzę, że pielęgnując pamięć o strasznej i krwawej przeszłości unikniemy strasznej i krwawej przyszłości.
Są setki dokumentów opisujących sowieckich żołnierzy, którzy mordowali niemieckie kobiety i dzieci nie w jakimś amoku wywołanym zemstą, tylko dlatego, że spili się jak świnie w magazynach miejscowych browarów.
I cytat, który poruszył mnie do głębi...
Żadne argumenty, liczby ofiar, przerzucanie się przykładami tego, co kto komu zrobił, nie usprawiedliwiają zgwałcenia ośmioletniej dziewczynki, a następnie strzelenia jej w głowę i wyrzucenia zwłok na śmietnik. Rozmowa na ten temat to koniec człowieczeństwa.
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz