niedziela, 5 marca 2017

Życie pasterza. Opowieść z Krainy Jezior. James Rebanks [Izabelka]

TYTUŁ: Życie pasterza. Opowieść z Krainy Jezior
AUTOR:James Rebanks
WYDAWNICTWO: Znak Literanova
GATUNEK: literatura współczesna
EGZEMPLARZ RECENZYJNY dzięki uprzejmości Wydawnictwa Liternanova


Zdjęcie autorskie Izabelka


Książka, która zwróciła moją uwagę przepiękną okładką. Bardzo mi przypomina widoki jakie spotykam w moich ukochanych Bieszczadach. Ta zieleń, przestrzeń, mgły. Coś pięknego! Aż szkoda, że zdjęcia nie oddają zapachu rozgrzanej połoniny...

Zdjęcie użytkownika Izabela Kurasik-Gwarda.
Zdjęcie autorskie Izabelka. Tytuł: majowe Bieszczady

Drugi powód dla którego sięgnęłam po tę książkę, to zdanie z okładki: "To jest moje życie. Nie chcę innego". Bardzo mi bliskie podejście do życia - to raz, a dwa - zapowiada, że pozycja będzie ciepła i optymistyczna. I taka właśnie była.

Bardzo nie lubię, kiedy nowość na rynku czytelniczym okrzyknięta jest fenomenem, bestsellerem czy jeszcze innym określeniem zachęcającym do kupna. Wzbudza to we mnie nieufność i podejrzenie, że pracownicy działu reklamy spisali się lepiej niż sam autor (tak miałam z "Dziewczyną z pociągu"). A takie właśnie określenia znalazły się na tej okładce. Musiałam sprawdzić...

Autor, James Rebanks, to człowiek z gór. Tam się wychowywał i dorastał. Jego rodzina od wieków zamieszkuje te obszary. I on też osiedlił się tam ze swoją familią.
Fabułę książki można określić kilkoma zdaniami. Jest to historia człowieka, który wychowany pośród owiec i w otoczeniu przepięknych krajobrazów, postanawia przenieś się do miasta. Ale długo miejsca tam nie zagrzeje. Wraca w rodzinne strony, aby żyć jak ojciec i dziadek. Tak w telegraficznym skrócie. 
Jeśli oczekujecie porywającej fabuły, błyskotliwych dialogów i akcji niczym z westernu, to muszę Was zawieść. Nic z tego. Podczas czytania czułam się jakbym siedziała na trawie pośród owiec i słuchała opowieści miejscowego pasterza. Rozmarzyć się można.
Książka podzielona jest na cztery rozdziały, które mają tytuły zaczerpnięte od pór roku. I właśnie zgodnie z cyklem przyrody Rebanks snuje swoją opowieść o hodowli owiec, kontakcie z przyrodą, tradycji, prostocie życia, trudach codzienności i małych radościach dnia powszedniego. Choć czasami odnosiłam wrażenie, że czytam przewodnik hodowcy owiec. Chyba autora ponosiło, ale... jednocześnie czułam jego czułość do tych zwierząt. 

Zdjęcie użytkownika Izabela Kurasik-Gwarda.
Zdjecie autorskie Izabelka. Tytuł: bieszczadzkie owce w maju.


Autor porusza wiele tematów. Snuje swoje opowieści, okrasza je rozważaniami i pytaniami, zastanawia się. Mnie ta forma bardzo odpowiadała.
Pokazuje przyrodę z jej pięknem, ale i mocą.
Do pozazdroszczenia relacje człowieka i zwierząt: owiec i psów.
Tradycja pasterska w zaniku, ale przedstawiona szczerze i bez kolorowania.
Relacje rodzinne, jak w każdym zakątku świata, mają lepsze i gorsze dni.
Stosunki międzysąsiedzkie godne pozazdroszczenia: "przysługa za przysługę",  po prostu.
Rozbawiło mnie podejście pasterzy do turystów. Miejscowi nie mogą zrozumieć, że ktoś może włóczyć się bez celu po łąkach i być zadowolonym.
Człowieka, który pochodzi z innego świata niż nasz, najłatwiej poznać po przerażeniu, jakie maluje się na jego twarzy na widok gnoju.

Prostota życia, cykl przyrody, pokora dla natury. Wszystko to podane jest z nostalgią, ale i radością.
Większość codziennej pracy w gospodarstwie to setki drobnych przyziemnych zajęć nieodłącznie związanych z uprawą roślin i hodowlą owiec.

Bardzo mi przypadła ta pozycja do gustu. Długo bym jeszcze o niej mogła pisać. Bardzo bliska memu sercu filozofia życia, a opisy przyrody i zdjęcia zupełnie jak w Bieszczadach. 
Doceniam szczerość autora. Nie koloryzował i nie gloryfikował pracy pasterza. Pisał o ciężkiej pracy na roli i twardych, od pracy, rękach ojca. O problemach finansowych rolników i zmianach jakie zachodziły w górach wraz ze zmianami na świecie. O smutkach i problemach bez patosu i użalania się. Duży plus dla autora.

Znalazłam jeden minus. Zdjęć jest mało i są czarno-białe. A dużym atutem mogły być przepiękne fotografie.  Dodałyby książce smaczku.
Dlatego ja dodałam do swojej opinii kilka zdjęć, a nie jak zwykle jedno czy dwa. 

Podsumowując. Mnie się ta lektura bardzo podobała. Czytałam powoli, delektując się opisami.
Ale myślę, że nie jest to książka dla każdego. Jeśli ktoś lubi gwar miejski, pośpiech i ruch w galeriach handlowych, a zapach gnoju przyprawia go o mdłości, to niech nie sięga po tę książkę.
Ja polecam jednak wszystkim. A może ktoś się zakocha tak, jak ja w tych cudach natury.

Zdjęcie autorskie Izabelka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz