TYTUŁ: Zdobyć to, co tak ulotne
AUTOR: Beatrice Colin
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo W.A.B.
GATUNEK: literatura obyczajowa
Zdjęcie autorskie Izabelka |
Ja wiedziałam, że ta passa świetnych książek musi się kiedyś skończyć. I właśnie nadszedł ten moment. Dziś będzie bez zachwytów. Choć powiem szczerze miałam nadzieję na świetną lekturę...
Pierwsze na co zwróciłam uwagę to okładka. Cudna!
Do tego opis na obwolucie: Paryż, budowa wieży Eiffla, wielka miłość.
Dla mnie zachęta wystarczająca, aby sięgnąć po książkę.
Ale czuję się rozczarowana.
Niby było wszystko tak, jak zapowiadano, ale...
Opowiedziane tak jakoś bez polotu i nudno. Co chwilę zerkałam na której stronie jestem i kiedy koniec. Wynudziłam się jak rzadko kiedy.
Postacie zarysowane bez głębszych przemyśleń, fabuła nijaka i wcale mnie nie wciągnęła, główna bohaterka Alice wkurzała mnie jak mało która. Głupia i naiwna panienka, która marzy jedynie o tym, by wyjść za mąż.
Oczekiwałam jakichkolwiek emocji. Nic z tego. Serce ani razu nie drgnęło.
A najbardziej zawiedziona jestem tym, że tak piękną historię zmarnowano. Bo potencjał był. Oczami wyobraźni już widziałam ekranizację.
Jednak znalazłam dwie rzeczy, które mnie zauroczyły w tej książce. Okładka jest super i bardzo mi przypadła do gustu. Magiczna!
A druga to opisy budowy wieży Eiffla. Ukazanie nastrojów i wątpliwości społecznych w momencie kiedy rusza budowa. Potem kolejne etapy i problemy związane z osiąganiem pewnych wysokości. A na koniec przedstawienie ceremonii otwarcia wieży. I takie piękne jej określenie "ukuta ze stali i wiatru"...
I to tyle. Dziś krótko, bo nie lubię takich książek. Takich nachalnie reklamowanych. Czuję się jak ofiara działu marketingu... Ale cóż... Zdarza się. Idę szukać "odtrutki" na moim niekończącym się stosiku.
Czytajcie na własną odpowiedzialność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz